Zeszłotygodniowy regres notowań ropy naftowej (WTI: –4,2% spadek do 47,78 USD/bbl, Brent: –4,3%, spadek do 50,03 USD/bbl), wywołany narastającą od posiedzenia OPEC niedźwiedzią narracją, doprowadził rynki paliw do takiego stanu, w którym każda działająca w przeciwną stronę przesłanka może już skutkować znaczącą kontrą w górę. W perspektywie najbliższych dni nie można zatem wykluczyć, że ten tydzień zakończy się na plusie.
W trakcie piątkowej sesji kursy ropy kontynuowały spadki, aż do momentu, gdy najpierw głos zabrał Khalid al-Falih, szef saudyjskiego resortu energetyki, mówiący o tym, że OPEC w listopadzie może zareagować w sposób bardziej zdecydowany w sprawie dalszego ograniczenia podaży, potem popłynął jeszcze jakby komplementarny przekaz z Banku Światowego, zawierający m.in. prognozę średnich cen ropy w 2018 r. na poziomie ok. 60 dolarów. W mojej ocenie sytuacji czerwiec może być zatem miesiącem, w którym kurs baryłki przynajmniej ustabilizuje się, m.in. w wyniku oczekiwanego zmniejszenia stanu amerykańskich zapasów w lipcu. Ponadto analizując wypowiedzi ekspertów od paliw, można odnieść wrażenie, że umyka im “czynnik wenezuelski”. Taka marginalizacja jest dość osobliwa, gdy przypomnimy sobie, że dotyczy kraju z ogromnymi zapasami konwencjonalnej ropy, który znajduje się na skraju instytucjonalnego, tj. politycznego i gospodarczego upadku.
Beneficjantem kontrowersyjnej wielce konsekwencji w zakresie realizacji obietnic wyborczych Donalda Trumpa stało się znów złoto. W minionym tygodniu ceny żółtego metalu w zależności od miejsca handlu zyskały: +0,9% (sieć) i +0,7% (fixing). Kursy zamknięcia w wysokości, odpowiednio: 1278,77 +12 274,95 dolarów, zdają się sygnalizować podążanie do granicy 1300 USD/oz. Progresją notowań zakończyło też poprzedni tydzień srebro (+1,1% w sieci i +0,7% na fixing) oraz przede wszystkim pallad (w sieci: +6,2% oraz +5,5 % na fixingu), który z ceną 823 dolarów za uncję uparcie ściga drugi “automobilowy” metal czyli platyną (–0,7% w sieci i –3,1% na fixingu).
Z kolei bardzo słaby był w minionym tygodniu rynek metali przemysłowych. Stało się to za sprawą trwające do środy święta w Chinach, a także rozczarowującego też odczyt przemysłowego PMI (49,6 pkt) dla Państwa Środka. W rezultacie poza ołowiem (+1,1%), reszta tego segmentu wypadła blado: aluminium (–1,3%), cyna (0,0%), cynk (–2,2%), miedź (Nowy Jork: +0,3%, Londyn: –0,4%), nikiel (–2,7%). Jutro poznamy dane o handlu zagranicznym Chin za poprzedni miesiąc i może mieć to kluczowe znaczenie dla kierunku “Red One” (i nie tylko) przynajmniej do końca tygodnia.
Na rynku towarów rolno – spożywczych w dalszym ciągu zyskuje ryż, w poprzednim tygodniu wzrósł o +0,8%, a na przestrzeni czterech minionych tygodni w sumie o +15,7%. Trend ten postrzegać można jako swoisty barometr ubaw o stan koniunktury w Chinach, ale też jako antycypację ewentualnie dużo mniejszych zbiorów w Indiach. Efekt wpływu wymiany pieniędzy na siłę nabywczą hinduskich rolników i ich zasiewy pozostaje bowiem ciągle niewiadome. Jeśli chodzi o pozostałe zboża to ponownie taniała pszenica (zwykła: –2,1%, Kansas: –1,2%) oraz kukurydza (–0,4%), a połowicznie zachowały się notowania soi, tj. spadły ceny fasolki: –0,6%, a zyskały mączki: +0,4%. Na tym tle prawdziwy (nomen omen) rynek byka zagościł na zeszłotygodniowym parkiecie czerwonego mięsa, gdzie w wyniku zdecydowanego zaangażowania funduszy hedgingowych mocno zdrożały kontrakty na wołowinę (młode woły: +7,2%, bydło: +1,2%) i wieprzowinę (+6,2%). Według traderów z Chicago – impulsem miał być rozkręcający się właśnie w USA sezon grillowy.
Na rynku tzw. softów zyskiwało w minionym tygodniu jedynie kakao (+3,6%), i była to premia za ryzyk postępującej konsolidacji światowej produkcji na rzecz Afryki. Pozostałe “miękkie” towary traciły na wartości, i to sporo, tj.: kawa (Arbica: –4,5%, Robusta: –0,2%) i cukier (biały: –6,4%, trzcinowy: –8,6%). Wyraźnie spadły także kursy mrożonego koncentratu soku pomarańczowego (–5,3%), z kolei ceny bawełny (–0,6%) kolejny tydzień dryfują w trendzie bocznym. Konstatując można zatem stwierdzić, że rynek towarowo – surowcowy u progu miesiąca kończącego pierwsze półrocze stał się poważnym wyzwaniem nawet dla najbardziej doświadczonych i wytrawnych inwestorów. Cześć z nich świadomie stanęła z boku, póki co woli tę “mgławicę” przeczekać.