Kursy ropy naftowej zdają się realizować, i to z nawiązką, „niedźwiedzią” prognozę analityków Goldmana Sachsa, którzy pod koniec maja zapowiadali powrót (WTI) w okolice 45 dolarów za baryłkę (vide komentarz z 1 czerwca br.), choć trzeba przyznać, że przytaczano ją wówczas bez większego przekonania. W ubiegłym tygodniu ceny lekkiej, słodkiej ropy amerykańskiej spadły aż o –6,4 %, do 43,79, notowania Brent obsunęły się o –3,4 %, do 48,53 USD/bbl. Jeśli chodzi o ten tydzień, to po rzeczonych „tąpnięciach” powinno nastąpić jakieś odreagowanie. Poza tym, w przypadku kontynuacji tendencji spadkowej można się spodziewać jakiejś interwencji słownej ze strony OPEC, przynajmniej majoryzujących członków kartelu. Okazuje się bowiem, że o ok. 3 mln baryłek wydobywają oni (en bloc ) więcej ropy niż przewidują ustalone limity. Prawdopodobne są także prowzrostowe impulsy z rynku amerykańskiego. Zwiększona ponownie ilością odwiertów - to jedno, satysfakcjonujące ceny - drugie. Być może to co dzieje się teraz z cenami ropy, to również takie „czyszczenie przedpola” pod nową serię kontraktów terminowych na ropę, zawieranych pomiędzy bankami a „frakersami”, czyli prekursorami (i beneficjantami) łupkowej rewolucji.
Nieznacznemu ubiegłotygodniowemu spadkowi (w sieci o –0,1%, na fixingu o –0,4 ) towarzyszy poprawiająca się z wolna narracja wokół złota. Prawdopodobnym jest więc, że efekt cyklicznego dna, który akcentujemy na tych stronach od kilku tygodni, jeszcze przed wrześniowym posiedzeniem Zarządu Rezerwy Federalnej „zaskoczy”. Tym bardziej, że oczekiwana wkrótce podwyżka stóp jest już zapewne uwzględniona w wycenach złota. Szacunki branżowe wskazują, że przy utrzymujących się od dłuższego czasu cenach złota, co najmniej 60 % – 65 % kopalń kończyło zeszły rok poniżej progu rentowności. Gdyby jego wartość w dalszym ciągu spadała, tak jak oczekują tego niektórzy eksperci, np. z amerykańskiego sektora bankowego, tj. poniżej 1 tys. USD za uncję - wówczas, chyba tylko chińskie i rosyjskie kopalnie mogłyby być jeszcze na plusie. Kanadyjskim i australijskim firmom wydobywczym oprócz niskich cen „żółtego metalu” szkodzą jeszcze istotnie deprecjacje ich narodowych walut. Z drugiej strony, nie brakuje głosów, że światowy sektor wydobywający kruszec stoi w obliczu zasadniczych, i wymuszonych w ten sposób konsolidacji kapitałowych.
Z coraz większym, ale dość dyskretnym zainteresowaniem - obserwowany jest rynek srebra. „Biały metal” zyskał w poprzednim tygodniu a w ramach handlu elektronicznego: +0,1 %, a na fixingu: +1,3 %. Była to jedyna, choć „hybrydowa” (z racji podwójnego zastosowania jubilerskiego i przemysłowego na taką skalę) kategoria metalowa, która w omawianym okresie wykazała nominalną progresję notowań. Pozostałe: aluminium (–2,0 %), cyna (–5,8 %), cynk (–3,6 %), miedź (w Nowym Jorku: –1,1 %, a Londynie: –1,4 %), nikiel (–1,1 %), ołów (–0,4 %).
Znacznie lepiej, jako całość prezentował się w minionym tygodniu segment towarów rolno – spożywczych. Można powiedzieć, iż zachowywał się, zwłaszcza zboża i „czerwonego mięsa”, tak, jak tego w poprzednim komentarzu oczekiwano, czyli wyraźnie odreagował. Zatem: pszenica („zwykła”:+2,5 %, Kansas: +0,1 %), kukurydza (+0,4 %) soja (fasolka: +2,4 %, śruta:+1,6 %). Po ujemnej stronie rynku zbożowego znalazł się jedynie stronie szorstki ryż (–0,7 %),który jednak „miał do tego jak prawo”, ponieważ wcześniej mocno zyskiwał, napędzany obawami o rozprzestrzenienie się kryzysu z giełdy na sferę realną w Chinach.
Na kooperacyjnych poniekąd (via pasze) parkietach „mięsa czerwonego”, o +1,8 % podrożały kontrakty na wieprzowinę (młode woły i bydło), o +2,4 % wzrosły notowania tusz wieprzowych.
Natomiast sporego i „szerokiego” regresu doświadczył w ciągu 5 minionych handlowych „koszyk mokka”. O –3,4 % spadł kurs kakao, wpisując się w trwająca od połowy lipca korektę, którą poprzedziły niemal 5-letnie maksima (3398,5 USD/t).
Jeszcze większy spadek zeszłotygodniowych notowań uwidocznił się na cukrze (biały: – trzcinowy: –), zaś o +1,3 % „nad kreskę” o 1,3 % zdołały się wdrapać w tym czasie kursy oba głównych gatunków kawy.
Powracając do cen słodzika to z jednej strony - ciągle obrywają one na skutek nadpodaży, którą pogłębia ekspansja (teraz akurat azjatyckich eksporterów) oraz mniejsze, przy tych cenach paliw - zapotrzebowanie na etanol. Z drugiej strony, sytuacja w brazylijskim sektorze rolniczym i jego przetwórstwie robi się, jeśli nie wręcz dramatyczna, to na pewno coraz bardziej napięta. Biorąc pod uwagę fakt, że dzieje się to w kraju uważanym za jeden z najważniejszych spichlerzy świata, to trzeba się liczyć z tym, że obserwowane tendencje cenowe dla wielu produktów rolnych - wcale nie muszą być do końca tego roku kontynuowane.
Być może zapowiedzią tego są aktualne notowania koncentratu mrożonego soku pomarańczowego, z Brazylii notabene pochodzi ok. 1/3 podaży globu. Cytrusowe kontrakty podskoczyły w ubiegłym tygodniu aż o +7,8 %. Traderzy i analitycy zza Atlantyku odwołują się wprawdzie do potencjalnych zagrożeń pogodowych dla plantacji na Florydzie, a także możliwości pojawienia się chorób grzybicznych, lecz tak naprawdę - pisali już o tym także wtedy, gdy kursy dość długo podążały w przeciwną stronę.
Wśród zeszłotygodniowych wydarzeń na rynkach rolno – spożywczych niepokoić może też zachowanie bawełny. Nie tyle nawet ze względu na samą skalę dość znacznej przeceny (tj. o –3,4 %), ale przede wszystkim ze względu na to, że w jej wyniku kurs z piątkowego zamknięcia (61,73 USc/lb) zbliżył się już bardzo do poziomu uznawanego w ostatnich miesiącach za tzw. „twardego dno”, czyli 60 centów za funt. Niemniej prawdopodobnym jest, że w okolicach tej ceny ustanowione są znaczne ilości stop lossów. Narzędzia szczególnie użytecznego w okresie urlopowym (i nie tylko).
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA