Bardzo silny dolar niezmiennie „rozdaje karty” na rynkach towarowo – surowcowych. Demonstrowana od połowy zeszłego roku moc „zielonej waluty” stała się teraz jakby egzemplifikacją sukcesów amerykańskiej dyplomacji (np. Iran, Kuba), których rzeczywistych źródeł upatrywać należy m.in. w nieuświadomionych chyba jeszcze do końca efektach tzw. cichej rewolucji łupkowej.
W zeszłym tygodniu ceny ropy naftowej spadły w zależności od gatunku: od –3,8% (WTI) do –4,8% (Brent). Kierunek ten miało nadawać podpisanie „porozumienia jądrowego” z Teheranem, lecz raczej był to zapewne bardziej pretekst niż stan faktyczny. Odciśnięta na kursach ropy antycypacja zwiększonej podaży wcale nie jest tak jednoznaczna i szybka, jak można by sądzić. Irański przemysł naftowy czekają bowiem poważne inwestycje modernizacyjne, a te - oprócz tego, że kosztują (nawet przy współudziale zewnętrznych partnerów), to jeszcze muszą potrwać, przynajmniej kilka kwartałów.
Twarde dno w dalszym ciągu ubijają kursy złota (w tygodniu w sieci: –1,8%, na fixingu: –2,2%) i srebra (sieć: –3,3,%, fixing: –2,8%).
Wydarzeniem nie tylko tygodnia, ale w pewnym sensie nawet sześciolecia - były opublikowane w piątek dane o stanie chińskich rezerw kruszcowych. Wynikałoby z nich, że od poprzedniej komunikatu na ten temat, wielkość kruszcu pomiędzy kwietniem 2009 r., a stanem obecnym zwiększyła się z 1054 ton do 1658 ton (53 300 000 uncji) tj. o 57,3%, tj. czyli niespełna 10% rocznie. Dawałoby to wprawdzie Państwu Środka piąte pod względem zgromadzonych rezerw złota miejsce w świecie, po: USA (8133 t.), Niemczech (3383 t.), Włoszech (2451 t.) i Francji (2435 t.), ale w relacji do wielkości posiadanych rezerw walutowych – oscylujących wokół 1,5% - oznaczałoby to, że Chiny praktycznie stoją w miejscu. Dla porównania w przypadku piątki wymienionych państw udział złota w ich rezerwach walutowych według stanu na koniec I kw.br. wynosi odpowiednio: 74%, 68%, 67% i 65%.
Opublikowane dane spotkały się ogólnie rzecz biorąc z niedowierzaniem, gdyż skala akumulacji wydaje się rażąco niska. Faktowi zaniżania rzeczywistych rezerw złota - analitycy po obu stronach Atlantyku przypisują - dwa motywy. Po pierwsze Chiny zabiegają w Międzynarodowym Funduszu Walutowym o statut świtowej waluty rezerwowej, i nie chcą odkrywać kart, czyli wystraszyć swym rzeczywistym pokryciem rodzimej waluty złotem, które miałoby być w rzeczywistości dużo większe. Pamiętać też trzeba, że jako kraj – Chiny są także wiodącym producentem „żółtego metalu”. Po wtóre, w obliczu aktualnego załamania chińskiego rynku akcji, co wiązałoby się również z tym, że termin publikacji nie jest przypadkowy, relatywnie niskie zapasy złota – mają wyrażać stabilność państwa i jego waluty, której nie muszą gwarantować zgromadzone zapasy złota. Innymi słowy były to zarazem motyw uspakajający.
Niemal równocześnie Światowa Rada Złota sugeruje, że niepubliczny rynek obrotu złotem wzrastać będzie w Chinach do 2017 r. w tempie ok. 20% rocznie, i w dalszym ciągu wyrażać powiększanie przewagi nad „zdetronizowanymi” w tym względzie przed dwoma laty – Indiami.
W kontekście ostatnich dni warto także odnotować symptomy ponownego zainteresowania złotem ze strony zarządzających funduszami, które sygnalizują badacze kruszcowego rynku z BoA/Merrill Lynch. Formułujący na tej podstawie jednoznaczny wniosek: „przy kursie 1155 USD/oz cena złota jest zaniżona”. W podobnych kategoriach oceniają ten rynek nasi analitycy, o opinii, których było na tych stronach w poprzednim komentarzu.
Ostatnim razem było też o odczycie chińskich danych makroekonomicznych, a te raczej nie zawiodły, choć 7% dynamika wzrostu PKB w II kw. br. może oznaczać, że program dodatkowego wsparcia koniunktury nie jest tak bliski, jak wówczas, gdyby podane tempo wzrostu gospodarczego było na poziomie 6,8% lub nawet niższym.
Tak czy inaczej większość metali przemysłowych, choć nie tych najbardziej topowych jak miedź (Nowy Jork: –1,8%, Londyn: –1,6%), dała w minionym tygodniu zarobić, niekiedy nawet bardzo godziwie: cyna (+12,1%), aluminium (+0,6%), cynk (+2,9%) nikiel (+1,5%) i ołów (+1,3%).
Dość rachitycznie, z poprawką na cześć koszyku „koszyk mokka” zachowuje się większość parkietów rolno – spożywczych. Poprawa pogody na amerykańskim Środowym Zachodzie i kurs dolara, spowodowały, że ubiegłotygodniowe ceny zbóż w większości przypadków znów pikowały. I tak pszenica (–3,6%, –4,5%), kukurydza (–3,3%), soja (fasolka: –1,6%, śruta: +1,5%), szorstki ryż (–1,4%).
Powiązane ze zbożami rynki „mięsa czerwonego” przeżyły w omawianym czasie - z jednej strony - tąpnięcie wieprzowiny (–13,7%), wywołane dużą podażą i gorszymi perspektywami eksportu, z drugiej strony - bliskimi stabilizacji cenami wołowiny (młode woły: +1,4%, bydło: –0,6%). Generalnie „czerwone mięso” nie ma dobrej passy. Słabość tego rynku na początku lipca akcentowali m.in. analitycy Goldmana Sachsa, wskazujący na wywołany przebudową stada - nadmiar podaży, który utrzymać się może do końca tego roku.
Jeśli chodzi o towary ze wspomnianego powyżej „koszyka mokka”, to jak zwykle nie zawiodło w minionym tygodniu kakao (+1,4%), kawa wypadła „pół na pół” (tzn. Arabica: +1,3%, Robusta: –2,4%), a cukier znów, i to wyraźnie zszedł „pod kreskę” (biały: –4,2%, trzcinowy: –3,5%.).
Minimalne, choć dwukierunkowe ruch wykonały w minionym tygodniu bawełna (–0,4%) oraz mrożony koncentrat soku pomarańczowego (+0,1%). W przypadku bawełny coraz częściej mówi się, że żwawszej odbudowie jej kursu przeszkadza brak dynamiczniejszego ożywienia koniunktury w USA, zaś cytrusowe kontrakty - przy niezagrożonej podaży - mogą uzyskać wsparcie głównie za sprawą ewentualnego pogorszenia się warunków pogodowych na Florydzie.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski S.A.