Zeszłotygodniowe kierunki w jakich podążały ceny ropy naftowej (WTI: –0,5%, Brent: +5,1%) odzwierciedlały rozkład akcentów towarzyszących obu tym gatunkom. Generalnie jednak rynek paliwowy stał się tak zapętlonym w wielość czynników i perspektyw, iż wszyscy praktycznie jego uczestnicy tak naprawdę żyją z dnia na dzień. Nader często zdarza się, że nawet co wytrawniejsi gracze jednego dnia podejmują decyzję, by nazajutrz - pod wpływem nowej partii tzw. newsów – ich żałować, lub odwrotnie. Dobrym tego przykładem są firmy handlujące amerykańską ropą, które swego czasu zabezpieczyły się przed zniżką kursu, a teraz sprzedając po niespełna 50 dolarów za baryłkę, realizują wprawdzie arytmetycznie zyski, lecz wątpliwości czy aby wkrótce nie będzie wyżej, wyraźnie im też doskwiera. Wątpliwości targają także sporą grupą funduszy hedgingowych, które wg doniesień zza Atlantyku – miały się w zeszłym miesiącu wycofywać z transakcji obstawiających wzrosty notowań.
W piątek kursy WTI i Brent zamykały się przy poziomach, odpowiednio: 51,70 USD/bbl i 57,93 USD/bbl. Było to nieco powyżej średnich cen z I kw. br. wynoszących stosownie: ok. 48,00 – 48,50 oraz ok. 54 dolarów. Od początku kwietnia ropa podrożała o kilka „zielonych” na baryłce, jakby więc na przekór sygnałom o kurczącej się wolnej powierzchni magazynowej w USA i nuklearnemu porozumienia z Iranem. W swej ostatniej prognozie Agencja Informacji Energetycznej (EIA) zakłada, iż średnia cena baryłki ropy wydobywanej ze złóż na Morzu Północnym wyniesie w tym roku 75 USD. Jeśli tak by się stało, w co też wpisują się prognozy zawarte w naszym raporcie rocznym, to byłoby to warunkowane zapewne jeszcze tym, co uwypukliły empiria kilku minionych kwartałów, a zatem braku eskalacji konfliktu zbrojnego na Ukrainie. Podczas minionego weekendu mieliśmy prawosławną Wielkanoc…
Niewiele dzieje się na rynku złota. Kurs „elektronicznej uncji” skurczył się w trakcie zeszłego tygodnia o 0,5% (tj. do 1207,40 USD/oz) a jej fixingowego odpowiednika „arbitrażował się” do 1207,35 USD/oz, czyli wzrósł o 0,7%. Niedobór przekonywujących impulsów inflacyjnych z USA i utrzymująca się siła amerykańskiej waluty, skłoniły analityków Deutsche Banku do nowej prognozy cen „żółtego metalu”. W ich ocenie w II kw. br. wynieść ma 1170 USD/oz, a w całym roku 1165 USD/oz. Dla przypomnienia aktualnie średnioroczny kurs złota dla w 2015 r. wynosi 1217,08 USD/oz. Dużo gorzej od złota zachowywało się w zeszłym tygodniu srebro (w sieci: –3,1%, na fixingu: –1,7%). Jest to o tyle trochę osobliwe, że poza aluminium (–0,8 ), zwyżkowały pozostałe metale przemysłowe: cyna (–1,4%), cynk (+3,2%), miedź (+0,2%), nikiel (+0,04%), ołów (+5,8%).
Największą i najszerszą jednak mizerię oglądaliśmy w poświątecznym tygodniu na rynku towarów rolno – spożywczych. Wzrosty cen miały w tym czasie charakter jedynie punktowy i dotyczyły: tusz wieprzowych (+1,7%, wołowina – młoda: –4,1%, bydło: –2,0%), kawy Robusta (+0,5%, zaś Arabica: –7,2%) oraz cukru trzcinowego (+2,4%, biały stracił na cenie –0,4%).
„Liderów” zeszłotygodniowych spadków cen w tej kategorii towarowej wyłoniły parkiety zbóż, w postaci szorstkiego ryżu (–5,5%) i soi (śruta: –5,4%, fasolka na –2,7%) oraz tzw. softów, gdzie prym wśród spadkowiczów wiódł mrożony koncentrat soku pomarańczowego (–5,3%). „Pod kreską” znalazła się też tym razem bawełna (–0,3%), która jednak powoli zaczyna przekonywać do siebie coraz większe rzesze analityków. U progu 2015 r. pisaliśmy o niej na tych stronach jako o interesującej, lecz raczej długoterminowej, tzn. co najmniej roczną - alternatywie.
Utrzymujący się nad sporą częścią Stanów Zjednoczonych niekorzystny układ pogodowy może być głównym czynnikiem cenotwórczym najbliższych dni. Warto zatem obserwować jak będą się zachowywać pozostałe zboża. Tym bardziej, że również po zeszłotygodniowych spadkach, pszenica („zwykła”: –0,3%, Kansas: –4,1%), kukurydza (–1,9%), mają się niewątpliwie z czego się odbijać.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA