Miniony tydzień był kolejną odsłoną lukratywnej gry kapitałowej pod doktrynalnie „gołębie” posiedzenie Rezerwy Federalnej, prowadzonej z powodzeniem od lat 90. XX wieku (o czym było w poprzednim komentarzu). W tych dniach jednym z wiodących motywów stanie się zapewne kwartalne „upiększania okien”. W przypadku rynków towarowo – surowcowych, podstawowy problem tkwi w tym, że tegoroczne przeceny w większości przypadków są wprawdzie dość znaczne i zachęcające, ale mają swoje uzasadnienie nie tylko w mocnym dolarze, lecz także w tzw. fundamentach. Generalnie znakomita ich większość - wchodziła w 2015 r. w stanie co najmniej zrównoważonym. W kolejnych zaś sekwencjach nowego roku nie brakowało symptomów (np. pogodowych) wskazujących możliwość przejścia do stanów znacznych nadpodaży. Innymi słowy byłoby dokąd rosnąć, tylko bardziej przekonywujących motywów popytowo – podażowych, póki co raczej brak.
Odnosi się to też do drożejącej wyraźnie w skali zeszłego tygodnia ropy naftowej, gdzie cena baryłki WTI wzrosła o +3,1%, zaś Brent o +1,3%, kończąc piątkowy handel, z kursami odpowiednio: 46,45 oraz 55,30 dolarów. Trzeba jednak zauważyć, iż amplituda notowań, zwłaszcza lekkiej, słodkiej ropy amerykańskiej, była w omawianym okresie bardzo znaczna. Jeszcze w podczas środowego tradingu jej kurs wynosił przez moment 44,10 USD/bbl, czyli zbliżył się ponownie do 6-letnich minimów. Bez Rezerwy Federalnej, było więc z nim krucho.
Wydatnie wspomogło to też notowania metali szlachetnych. W minionym tygodniu wartość „elektronicznej” sztabki złota, podrożała o +2,1%, a jej fixingowe, fizyczne jakby „alter ego” o +2,7%. Są to jednak ruchy na bardzo niskich, jak na ostatnie lata - poziomach, gdzie przekroczenie bariery 1200 USD/oz, stanowi często teraz poważne czasem wyzwanie. W tym (i nie tylko) kontekście warto baczniej obserwować notowania srebra (sieć: +7,0%, fixing: +4,2%). Niżej podpisany podziela pogląd, że „biały metal” jest na etapie który można określić: „między dawnymi a nowymi laty”. Przeszłość to w takim rozumieniu przede wszystkim tradycyjna fotografia oraz wszystkie tego następstwa cenowe, jakie wiążą się z wejściem w epokę rewolucji cyfrowej. Zredukowane fotograficzno - branżowe zapotrzebowanie, które jeszcze u progu tej dekady stanowiło ok. 1/3 ogólnego popytu na srebro, skurczyło się do – mniej więcej kilkunastu procent, i ciągle maleje. Przyszłość srebra w coraz większym stopniu będzie się wiązała z nowymi technologiami informatycznymi, ale również z nierozpoznanym jeszcze do końca zastosowaniem go w różnych gałęziach przemysłu medycznego.
Cały czas nieźle trzyma się miedź (w tygodniu: +3,1%) na ten miesiąc oczekiwaliśmy trendu bocznego, i raczej zamknąć się tak na koniec marca skończyć, z ewentualnym wskazaniem na niewielki plus. Chiny, największy „hegemon” miedzi, od dłuższego już czasu śle w świat komunikat, że aktualne wyhamowanie dynamiki wzrostu gospodarczego, to nie żaden przejaw zbliżającej się zapaści, ale planowe „schłodzenie koniunktury”, i towarzyszące temu przesunięcie akcentów ku lepszej jakości życia w Państwie Środka, czyli w stronę rynku wewnętrznego, ale też i jego surowcochłonnej infrastruktury. Jeśli przekaz ten dotrze do tzw. szerokiego grona globalnych inwestorów, to bieżącą cenę w wysokości niespełna 6 tys. za tonę – byłoby można ocenić jako nie za wysoką…
Ceny pozostałych metali przemysłowych ewoluują w ostatnim czasie w różnych „tonacjach”, choć co do zeszłego tygodnia to trzy nich starały się kontynuować ten sam kierunek co „czerwony metal”, tj.: aluminium (+1,4%), cynk (+0,7%), nikiel (+0,5%), z kolei cyna ( –2,0%) i ołów (–2,6%), wyraźnie poszły już drogą w dół.
Wygenerowane poprzez posiedzeniu FED niemalże euforyczne impulsy - sporo też „namieszały” na rynku towarów rolno – spożywczych. Wzrosły wyraźnie notowania pszenicy („zwykła”:+5,6%, Kansas:+5,6%), a siłą tego rozpędu także i kukurydzy (+1,2%). Soja w tych dniach silnie fluktuowała, i w rezultacie zakończyła tygodniowy obrót na minusach (fasolka: –0,2% śruta: –0,9%). „Autonomiczny” w tym gronie szorstki ryż zyskał w omawianym czasie +3,2%.
Mocne, dawno nie oglądane progresje en bloc odnotował parkiet „mięsa czerwonego” (młoda wołowina: +3,2%, buhaje:+2,6%, zaś chuda wieprzowina aż: 20,1% ). Tak znaczny skok cen tusz wołowych – jest sporym zaskoczeniem. Traderzy za Atlantykiem w swoich komentarzach wskazują niekiedy nawet na tak prozaicznie brzmiąco argumenty, jak zbliżanie się sezonu grillowego, niemniej wygląda to raczej na klasyczny efekt „asymetrii informacji”. Wkrótce amerykański Departamentu Rolnictwa ma poinformować o stanie hodowli w USA, ten sam czynnik przypisuje się oglądanemu w minionym tygodniu wyraźnemu wzrostowi cen bawełny (+3,3%). Swoją drogą zbliżają się Święta Wielkiej Nocy, a zatem „sezonowość” ogólnie się jakoś się broni, choć chyba już nie w takiej dwucyfrowej jak w przypadku wieprzowiny - na przestrzeni zaledwie tygodnia.
Kontekst wielkanocny może natomiast wspomóc wkrótce kakao (w tygodniu: –1,7%), którego zapasy trzeba będzie odbudowywać po świątecznym – czekoladowym boomie zakupowym. Trochę trudniej zinterpretować pod kątem fundamentalnym silne zwyżki cen kawy (Arabica: +9,3%, Robusta: +6,5%), które akurat zbiegły się z prognozami analityków Commerzbanku, sugerującym raczej ruch przeciwstronny. Swoje wnioski - eksperci niemieckiego banku - adresują także w stronę cukru (w tygodniu –biały: +1,2%, trzcinowy: –0,5%). Opierając je w jednym i drugim przypadku na deprecjacji brazylijskiej waluty. Tracący na wartości real powoduje, że import kawy, cukru a pewnie też i cytrusów (sok pomarańczowy wzrósł o +0,6%), będzie coraz tańszy. Tak niewątpliwie mogłoby się stać, ze względu na strukturalne problemy Brazylii oraz wielki przetaczający się przez ten kraj konflikt społeczno – polityczny. Z drugiej strony, rośnie prawdopodobieństwo rozszerzenia się różnych akcji protestacyjnych oraz strajków (kierowcy ciężarówek podjęli go już w tym miesiącu.). Wówczas trzeba by się liczyć również z możliwością paraliżu logistyki dostaw towarowych ze tego kraju.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA