Koszmar monokulturowych, opartych na paliwach gospodarek narodowych najwyraźniej powrócił. Tak w największym skrócie można by podsumować ubiegłotygodniowe notowania ropy naftowej, w rezultacie których kurs WTI spadł o –9,4 %, a Brent o –8,9% dochodząc na piątkowym zamknięciu, odpowiednio do: 45,02 USD/bbl i 54,48 US/bbl.
Wątków związanych z powrotem do spadków oraz ewentualnej trwałości tego stanu można by snuć wiele. Czego by jednak nie powiedzieć przytoczony przed kilkoma tygodniami prognostyczny azymut, jaki wyznaczyli u progu tego roku analitycy z Goldman Sachs, na poziomie 42 USD/bbl jako średniej ceny WTI w I kw. br. wydaje się być teraz bliższy zrealizowania. Dla przypomnienia w styczniu i w lutym przeciętny kurs wynosił stosownie: 47,60 oraz 50,72 dolarów. Tuż przed weekendem eksperci tego banku wykazali się sporą aktywnością prognostyczną na innych towarach, o czym nieco dalej.
Kurs złota z ubiegłotygodniowym regresem, w zależności od miejsc odczytu od: –0,7% (sieć, do 1157,60 USD/oz) do –2,0% (fixing, do 1152,00 USD/oz), zdaje się antycypować sygnały jakie popłyną z wtorkowo – środowych obrad FED. Dodatkowego „niedźwiedziego” anturażu dodawały w ostatnich informacje z serwisów biznesowych (np. Bloomberga) o kolejnej fali odpływów z kruszcowych ETF-ów. Jeśli już mowa o FED, to jest to poniekąd dobra sposobność, aby przypomnieć, iż przeprowadzone na początku tej dekady badania (na zlecenie nowojorskiego oddziału Rezerwy Federalnej) dowodziły, iż w latach 1994 – 2010 jakieś 80% zarobku na rynku kapitałowym, było realizowane w ciągu 24 godzin poprzedzających posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC), zbierającego się osiem razy w roku.
Na rynku srebra, spadki cen w omawianym okresie wahały się pomiędzy: –1,5% (sieć) a –3,0% (fixing), z kursami na koniec piątkowego handlu rzędu, adekwatnie: 15,62 – 15,50 dolarów za uncję. „Biały metal” przy tych wycenach powinien znajdować nabywców, ale najwyraźniej przemysł nie ma takich jeszcze potrzeb, a inwestorzy finansowi nie są do niego przekonani, głównie w obliczu słabości rynku złota.
W segmencie metali kolorowych w poprzednim tygodniu na minusach znalazły się: aluminium (–2,9%), cyna (–2,7%), cynk (–0,9%) i nikiel (–1,3%). Relatywnie silną pozycję demonstruje od jakiegoś czasu miedź, tym razem jej kurs wzrósł o solidne +2,4%, dochodząc do ok. 5,9 tys. USD/t. Stało się to głównie za sprawą informacji o wzroście akcji kredytowej w Chinach. Kiedyś jej rozmiary będą zapewne źródeł poważnych problemów, i to nie tylko dla Państwa Środka, teraz jednak - odczytywane są jako symptom poprawy koniunktury, i uczestnicy rynków na swój sposób to akceptują. Duet metalowej progresji uzupełnił w zeszłym tygodniu ołów (+1,5%). Chiny są największym producentem tego metalu (ok. 40%), ale już największymi jego rezerwami na świecie dysponuje Australia (ok. 30%). Trzeba jednak pamiętać, że około połowy światowego zapotrzebowania na ołów pochodzi ze źródeł wtórnych, tj. recyklingowych. Warto o tym pamiętać, bo w najbliższych miesiącach za sprawą różnych akwizycji w światowym przemyśle przetwórczym, metal ten może być baczniej obserwowany.
Wśród towarów rolno – spożywczych, tym razem - enklawą wzrostu cen była pszenica („zwykła”: +3,9%, Kansas: +3,2%) oraz w dużo mniejszym stopniu – szorstki ryż (+1,0%) i młode wołowy (+0,9%, zaś bydło już na –0,2%, a chuda wieprzowina aż na –6,3%). Natomiast tak kukurydza (–1,3%), jak i soja (fasolka: –1,0%, śruta: –0,3%), zeszły wyraźnie pod kreskę. Prawdopodobnym jest, że obserwowana zwyżka cen pszenicy, to w dużej mierze rezultat tego wszystkie z co dzieje się za naszą wschodnią granica. Rynki co zdają się co jakiś czas przypominać sobie o dużym prawdopodobieństwie mniejszego eksportu z Basenu Morza Czarnego.
Jaskrawą czerwienią zamigotał w ubiegłym tygodniu cały segment tzw. softów. Katalizatorem przecen były amerykańskie czynniki monetarne i makroekonomiczne, lecz ich skalę na poszczególnych towarach determinowały już prognostyczne narracje, w tym m.in. pochodzące z Goldmana Sachsa. Stąd można sądzić, że np. obniżenie się kursu kakao (o –3,9%) mogłoby być jeszcze większe, gdyby nie to, że analitycy rzeczonego banku spodziewają się w tym roku stabilizacji kursu w wokół 3 tys. USD/t. W piątek kakao kosztowało nieco ponad 2,8 tys. dolarów za tonę.
Znów i to znacznie potaniała kawa (Arabica: –5,9%, Robusta: –9,3%), co jednak dla czytelników naszych stron nie powinno być zaskoczeniem, gdyż o niezagrożonych raczej kwietniowych zbiorach (mniej więcej połowa rocznej podaży globu), było na tych stronach mowa wiele razy. Aspekt ten eksponuje także teraz Goldman Sachs, ale w największym stopniu negatywny przekaz - śle chyba jednak w stronę cukru, który w poprzednim tygodniu stracił od: –3,1% (biały) do –4,9% (trzcinowy). W przypadku tego drugiego, tj. „brązowego” słodzika, eksperci rzeczonego banku oczekują średniej ceny na poziomie 13 centów za funt, w ten tydzień wchodzi on z ceną nieco niższą, bo wynoszącą 1278 USc/lb.
Sporej korekty ( –3,7%), czyli zsunięcia się kursu do 60,49 USc/lb doznała po kilku tygodniach mozolnej wspinaczki bawełna. Większy niż do niedawna jeszcze sądzono (w USDA) stan upraw w USA oraz ekspansja eksportowa Indii na rynkach światowych – zrobiły, jak widać swoje.
Z jednoprocentowym spadkiem cen zakończyły miniony tydzień notowania soku pomarańczowego. Byłby one pewnie jeszcze większe, bo tak potrzebnych opadów w cytrusowym (też) stanie Sao Paulo było więcej niż prognozowano. Niemniej, z kolei nadmiar suchej aury na Florydzie – postawił jakby mały znak zapytania, co do obfitych rzeczywiście zbiorów.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA