(PAP) Rynek mocy da polskiej energetyce czas i pieniądze, konieczne do przeprowadzenia modernizacji i transformacji w kierunku niskoemisyjnym. Może m.in. wesprzeć rozwój OZE - ocenił w rozmowie z PAP Biznes Filip Grzegorczyk, prezes Tauronu (WA:TPE) i wiceprezes Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej.
Rynek mocy to mechanizm mający stanowić dodatkowe źródło wynagrodzenia dla wytwórców energii w zamian za gotowość do zaoferowania - w razie potrzeby - określonych mocy elektrowni. Za tę gotowość zapłacą odbiorcy energii w postaci tzw. opłaty mocowej doliczanej do rachunków za energię. Mechanizm ma zapewnić moc niezbędną do pokrycia popytu na energię oraz stanowić zachętę do inwestycji w nowe źródła wytwórcze. W lutym rynek mocy został notyfikowany przez Komisję Europejską.
"Po pierwsze, rynek mocy daje bezpieczeństwo dostaw energii dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Bez tego mechanizmu mogłyby nam grozić ograniczenia mocy, a firmy energetyczne stanęłyby przed problemem nierentownego utrzymywania mocy w gotowości. Po drugie, biorąc pod uwagę postulaty unijne dotyczące klimatu - rynek mocy wspiera realną transformację sektora energetycznego w kierunku zaprogramowanym przez Unię Europejską, czyli m.in. zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym i obniżenia poziomu emisji gazów cieplarnianych. Po trzecie, rynek mocy poprawia kondycję finansową podmiotów energetycznych i ich konkurencyjność" - powiedział PAP Biznes Filip Grzegorczyk.
"Miks energetyczny Polski musi być zdywersyfikowany i siłą rzeczy będzie ulegał transformacji. Minister energii Krzysztof Tchórzewski zapewniał, że elektrownia w Ostrołęce będzie ostatnią budowaną konwencjonalną elektrownią węglową w Polsce. Elektrownie węglowe, które są dziś oddawane do eksploatacji: Kozienice, Opole, Jaworzno to nowoczesne i wysokosprawne jednostki przystosowane do spełniania restrykcyjnych norm z zakresu ochrony środowiska, znacznie ograniczające emisje CO2 oraz pozostałych gazów emisyjnych” – powiedział prezes Grupy Tauron.
"Udział węgla w polskim miksie będzie się zmniejszał i wytwarzanie w większym stopniu będzie korzystać z innych źródeł. Kierunek jest jasny, pytanie tylko o czas oraz źródła i model finansowania. Nie jesteśmy w stanie zrobić tego z dnia na dzień, a pieniądze z rynku mocy dadzą podmiotom energetycznym impuls do transformacji" - dodał.
Wiceprezes PKEE wskazał na przykład Hiszpanii, gdzie mechanizm mocowy, nienotyfikowany w Komisji Europejskiej, funkcjonuje od 20 lat.
"Dając zastrzyk finansowy do transformacji gospodarki, przyczynił się on do rozwoju OZE, a przy okazji wsparł stabilizację funkcjonowania sieci energetycznych. Zapłacono więc za utrzymanie w gotowości konwencjonalnych źródeł wytwórczych niezbędnych dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego i na tej bazie rozwijano OZE" – powiedział Grzegorczyk.
"Model, w którym rozwój OZE wspierany jest przez wytwarzanie konwencjonalne wydaje się sensownym rozwiązaniem także dla Polski. Dziś w systemie energetycznym Polski mamy dużo źródeł wykorzystujących węgiel, które należy wspierać, by wygenerować środki finansowe na stopniową zmianę miksu energetycznego” - dodał.
Obecnie trwają prace nad przyszłym kształtem rynku energii elektrycznej w Europie, w ramach tzw. pakietu zimowego procedowane jest m.in. rozporządzenie w sprawie wewnętrznego rynku energii elektrycznej. Dla energetyki węglowej kluczowy będzie ostateczny kształt przepisów dotyczących limitu emisyjności, który miałby być warunkiem udziału w mechanizmach mocowych. Zakładany limit 550 g CO2/kWh wykluczałby bowiem z rynku mocy źródła oparte na węglu.
Grzegorczyk uważa, że polski rynek mocy powinien być wyłączony z ograniczenia emisyjności (tzw. EPS 550) lub korzystać z derogacji.
"Od Unii Europejskiej oczekiwałbym większej konsekwencji w działaniu. Jeśli Polska zgłasza projekt ustawy o rynku mocy i jest on notyfikowany przez Komisję Europejską, to jest wysoce niesprawiedliwe, że zaraz potem pojawia się projekt regulacji, która w zasadzie powoduje, że rynek mocy nie jest możliwy do wdrożenia” - powiedział.
"Gdy Komisja Europejska zgadzała się na rynek mocy w Polsce, wiedziała, jaka jest struktura źródeł wytwórczych w naszym kraju i jakie źródła będą mogły brać udział w systemie. Trzeba zachować pewną sekwencję zdarzeń prawnych. Jeśli jest rynek mocy, jest aukcja, przedsiębiorstwo ją wygrywa, to domagalibyśmy się, by unijny prawodawca nie kwestionował tego, co się stanie do momentu wejścia w życie pakietu zimowego. Niech parametr emisyjności na poziomie 550 g CO2/kWh dotyczy tych jednostek, które będą budowane po wejściu w życie pakietu zimowego, ale nie przed. Chcemy, żeby prawa nabyte były respektowane. Kontrakty mocowe, które zostaną zawarte w wyniku wygranych aukcji rynku mocy przed wejściem w życie regulacji pakietu zimowego, nie powinny być objęte jego zapisami” - dodał.
Branża oczekuje też sprawiedliwego traktowania wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej.
"Dlaczego EPS 550 nie obowiązuje w przypadku niemieckiego systemu rezerw, a ma obowiązywać w przypadku rozwiązań polskich? Dlaczego ma być wsparcie publiczne dla jednostek węglowych w Niemczech a nie dla jednostek węglowych w Polsce? Trzeba pamiętać, że mamy inny punkt startu w transformacji niż większość państw Unii Europejskiej i powinno to być uwzględniane w polityce Unii Europejskiej” - ocenił prezes Tauronu.
Pytany o rozwój OZE w grupie Tauron, odpowiedział: „Grupa Tauron ma dużo mocy zainstalowanej w OZE i chciałaby mieć więcej. W 2019 r. zamykamy 8 wysokoemisyjnych bloków węglowych o mocy 120 MW każdy i w to miejsce wchodzi nowy blok o mocy 900 MW w Jaworznie o wyższej sprawności. To ostatnia jednostka węglowa w Grupie Tauron. Blok w Stalowej Woli jest oparty na gazie. Poważnie myślimy też o zwiększeniu mocy opartych na OZE. To jest ta stopniowa transformacja w kierunku energetyki niskoemisyjnej, której chce Unia Europejska. Tak wygląda prawdziwy proces transformacji sektora energetycznego, przy zachowaniu racjonalnych kosztów i bezpieczeństwa energetycznego”.
Anna Pełka (PAP Biznes)