(PAP) Zaostrzenie wojen handlowych i zacieśnianie polityki przez Fed w kolejnych kwartałach może pogłębić widoczne już teraz spowolnienie gospodarcze w Europie – ocenił Rafał Benecki, główny ekonomista ING. Jego zdaniem, mimo rosnącej inflacji, stopy procentowe w Polsce pozostaną bez zmian do końca 2020 r., a szanse na podwyżki stóp przez EBC maleją.
"Spowolnienie w Europie już widać, zapowiadają to m. in. ostatnie odczyty PMI. Dotychczas obowiązywała taka interpretacja, że spadek PMI-ów to przesadzony strach związany z wojnami handlowymi oraz wpływ przejściowych problemów sektora samochodowego w Niemczech. Ostatnie PMI-e pokazały jednak, że strach się rozprzestrzenia. Nie cierpi już tylko sektor przemysłowy w eurozonie, osłabił się również sektor usług" - powiedział PAP Biznes Benecki.
"Co więcej, słabość przesunęła się do krajów peryferyjnych. Spowolnienie zatacza już szersze kręgi. W związku z tym, prognozujemy dynamikę PKB stery euro w IV kw. między 1,2 proc. a 1,5 proc., a w przyszłym roku szacujemy, że będzie to ok. 1 proc. Jesteśmy daleko od scenariusza recesji, co nie zmienia faktu, że prognozy wzrostu dla eurolandu mogą zostać mocno obcięte również przez inne ośrodki analityczne" - dodał.
W związku z pogorszeniem się koniunktury w Europie, ING Bank Śląski obniża też swoje prognozy dla wzrostu gospodarczego w Polsce.
"Na III kw. mamy prognozę na poziomie 4,9 proc., ale w IV kw. szacujemy, że będzie to ok. 4,2-4,4 proc. Z kolei w przyszłym roku, dotychczas spodziewaliśmy się tempa w okolicy 3,7 proc., ale teraz sądzimy, że będzie to słabszy wynik" - powiedział PAP Biznes główny ekonomista.
TRUMP OBAWIA SIĘ ROSNĄCEGO ZNACZENIA CHIN, WOJNY HANDLOWE BĘDĄ ESKALOWAĆ
Zdaniem Beneckiego, dobra sytuacja amerykańskiej gospodarki będzie skłaniała Fed do dalszego zacieśniania polityki monetarnej, co spowoduje eskalację problemów dla rynków wschodzących i pośrednio przyczyni się do pogorszenia koniunktury w eurostrefie.
"Im lepsza sytuacja gospodarcza w USA, tym większe szanse na podwyżki stóp Fedu i mocniejszego dolara, a to oznacza dalsze problemy dla krajów wschodzących, szczególnie tych, które mają dużo długu zagranicznego i deficyty na rachunku bieżącym" - powiedział.
"W USA nie widać spowolnienia. Może pojawią się jakieś sygnały pogorszenia koniunktury w drugiej połowie przyszłego roku, kiedy wygasną efekty wszystkich impulsów podatkowych. Ale do tego czasu gospodarka USA wygląda bardzo dobrze. Oznacza to, że Fed będzie kontynuował podwyżki, co eskaluje problemy rynków wschodzących, a kraje wschodzące mają znaczny wpływ na eksport strefy euro, stąd też problemy i dla nas" - dodał.
W rozmowie z PAP Biznes ekonomista podkreślił, że kolejnym czynnikiem negatywnie wpływającym na gospodarki wschodzące - szczególnie te azjatyckie - są tzw. wojny handlowe między USA a Chinami.
"Tak długo, jak w USA jest dobra koniunktura i nie ma efektów ubocznych protekcjonizmu, Trump będzie kontynuować agresywne posunięcia. Co więcej, u podłoża polityki Trumpa nie leży tylko problem deficytu handlowego w wymianie z Chinami. Amerykanom nie podoba się to, jak szybko rosną Chiny, jak dużo mogą zyskać geopolitycznie. Trampowi nie podoba się również tzw. inicjatywa +belt and road+ (nowy jedwabny szlak), która oznacza dalszą ekspansję Chin i wzmocnienie relacji handlowych w różnych częściach świata" - powiedział Benecki.
"Możemy zatem spodziewać się dalszej eskalacji wojny handlowej między tymi krajami. Nawet gdy Demokraci wygrają większość w Izbie Reprezentantów, nie powstrzymają Trumpa przed kolejnymi krokami i cłami. Myślę, że skończymy na tym, że całość eksportu chińskiego zostanie obłożona cłami ze strony USA. Mam wątpliwości czy ostatnie doniesienia prasowe mówiące o możliwym porozumieniu Trumpa z Chinami mogą przynieść prawdziwy przełom" - dodał.
W ocenie Beneckiego, wojny handlowe i oczekiwane spowolnienie gospodarcze w Chinach uderzają w inne gospodarki wschodzące poprzez kurs walutowy oraz relacje handlowe Chin z resztą świata.
"Chiny bronią się przed polityką USA m. in. poprzez osłabienie juana, przez co osłabiają się waluty innych gospodarek wschodzących. Dodatkowo kiedy Ameryka nakłada kolejne taryfy i gospodarka chińska spowalnia, to tracą na tym również kraje, które są kooperantami Chin, bo dostarczają półproduktu (kraje azjatyckie) albo surowców (kraje Ameryki Południowej)" - ocenił główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
"To wszystko powoduje, że nie widać końca pesymizmu na rynkach wschodzących. Pesymizm ten objawia się w dużej przecenie obligacji, walut i akcji rynków wschodzących. Ten rok jest jednym z najgorszych dla obligacji i akcji rynków wschodzących od dobrych paru lat, zwroty z tych aktywów są ujemne. Cały czas mamy też korygowane w dół prognozy wzrostu gospodarczego dla krajów wschodzących. Efekty wojen pośrednio zatem uderzają w opartą na eksporcie gospodarkę europejską, w tym też w Polskę" - dodał.
Obok możliwej eskalacji wojen handlowych istnieje szereg innych czynników, które mogą przyczynić się do pogorszenia koniunktury w Europie - ocenia Benecki.
"Jednym z nich jest Brexit – na niepewności związanej z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE cierpi wiele europejskich firm, które sporo towaru wysyłają na Wyspy" - powiedział.
"Mamy też czynniki jednorazowe, są m. in. problemy z nowymi wymogami ekologicznymi, które powodują, że trudniej jest wprowadzić do sprzedaży samochody w Niemczech, co ma wpływ na sektor przemysłowy. Gdy uda się to pokonać, możemy doświadczyć odbicia przemysłu w Niemczech. Obawiam się jednak, że inne negatywne czynniki – jak widoczne hamowanie handlu międzynarodowego - zyskują na znaczeniu" - dodał.
CORAZ MNIEJSZE SZANSE NA PODWYŻKI STÓP PROC. PRZEZ EBC; W POLSCE BEZ ZMIAN DO KOŃCA '20
Zdaniem Beneckiego, mimo rosnących cen towarów i usług konsumpcyjnych w kolejnych kwartałach, Rada Polityki Pieniężnej pozostawi stopy procentowe bez zmian aż do końca 2020 roku.
"Kluczowe pytanie, które zadaje sobie RPP to to, czy inflacja przebije górne ograniczenie celu w 2020 r. Moim zdaniem, nowa listopadowa projekcja pokaże wciąż niższą inflację niż górne ograniczenie celu i raczej zbliżoną średnią inflację w 2020 r. do poprzednich oczekiwań na poziomie 2,9 proc. Nie będzie zatem argumentu za podwyżkami stóp" - powiedział PAP Biznes ekonomista.
"Spodziewamy się, że inflacja osiągnie swój szczyt na poziomie 2,8-3,0 proc. w okolicach połowy 2019 r. W Przy takiej prognozie średnia inflacja w przyszłym roku znajdzie się w okolicy 2,5-2,6 proc. Oznacza to, że i tak będzie ona niższa od dotychczasowej projekcji NBP, która zakładała ją na poziomie 2,7 proc. w 2019 r." - dodał.
Ponadto - zdaniem ekonomisty - czynnikami, które przemawiają za brakiem zmian stóp procentowych przez RPP jest spowolnienie globalnej gospodarki w kolejnych latach i związane z tym malejące prawdopodobieństwo podwyżek stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny.
"Ponadto, jesteśmy dosyć pesymistyczni, jeśli chodzi o rozwój światowej gospodarki w 2020 r. W takich warunkach Rada może wnioskować, że mimo iż inflacja ociera się o 3 proc., to - w momencie gdy rosną szanse na pogorszenie koniunktury poza Polską - lepiej przeczekać skok inflacji. RPP może chcieć uniknąć błędu z maja 2012 r., kiedy dokonano podwyżki stóp na szczycie inflacji, ale tuż przed spowolnieniem w Europie. Zakładamy zatem, że stopy pozostaną bez zmian do końca 2020 r." - powiedział.
"Szanse na podwyżki stóp w eurolandzie mocno spadły. Co prawda na razie nie wynika to wprost z ostatniej konferencji EBC. Niemniej jednak gorsze perspektywy gospodarcze Eurolandu obniżają szanse na podwyżki stopy referencyjnej. Wciąż możliwa jest normalizacja stopy depozytowej. To jednak za mało dla RPP, żeby zmienić swoje nastawianie i podnieść stopy w Polsce" - dodał.
Patrycja Sikora (PAP Biznes)