Według wielu analityków i ekspertów, w ciągu ostatnich dwóch tygodni, Bliski Wschód stał się nagle o wiele bardziej ryzykownym miejscem na prowadzenie interesów. Niektóre z tych powodów obejmują: serię aresztowań wśród wpływowych Saudyjczyków, podczas przeprowadzonej akcji antykorupcyjnej; pocisk przechwycony w pobliżu Rijadu, który został wstrzelony przez siły rebeliantów w Jemenie; rezygnacja ze stanowiska libańskiego premiera, Saada Haririego, podczas jego pobytu w Arabii Saudyjskiej, rzekomo z powodu obaw przed zamachami na jego życie; a także wybuchu rurociągu, który spowodował pożar w wiosce, w Bahrajnie, gdzie winą obarczono Iran.
Większość ekspertów, w tym analityków ropy naftowej, skupiła się na tych wydarzeniach.
Niektórzy obserwatorzy posunęli się nawet do prognozowania zbliżającej się wojny pomiędzy Arabią Saudyjską a Iranem. Najbardziej istotne dla inwestorów na rynku naftowym jest to, że obserwujemy coraz więcej obaw wokół tego, że narastająca wrogość pomiędzy dwoma mocarstwami regionalnymi, będzie miała wpływ na rynek ropy naftowej. Uważamy jednak, że te wydarzenia i analizy są niczym więcej jak mylnym tropem.
Prawdziwe geopolityczne ryzyko dla rynków ropy naftowej jest w rzeczywistości w Iraku.
Arabia Saudyjska i Iran najprawdopodobniej nie rozpoczną ze sobą wojny, ponieważ żaden z tych krajów, nie posiada zdolności wojskowych do walki w Zatoce Perskiej. Co więcej, jest raczej mało prawdopodobne, aby którykolwiek z nich, był skłonny w tym czasie rozpocząć tak kosztowne przedsięwzięcie, które byłoby politycznie ryzykowne i zakłóciłoby ich gospodarkę.
Arabia Saudyjska nie ma zdolności - nie mówiąc już o woli – do morskiej, czy też powietrznej inwazji na Iran. Iran nie byłby w stanie zaatakować Arabii Saudyjskiej, podczas gdy Saudyjczycy utrzymują przewagę powietrzną. Oba kraje nie dzielą ze sobą granicy, więc jakakolwiek walka byłyby tymczasowa i na małą skalę, lub też z użyciem pośredników (takich jak zaangażowanie Arabii Saudyjskiej w Jemenie przeciwko rebeliantom Houthi, wspieranych przez Iran).
Prawdziwe zagrożenie geopolityczne, która może wpłynąć na rynki ropy naftowej, jest zlokalizowane w Iraku. Kiedy w październiku Rząd Regionalny Kurdystanu (KRG) przekazał kontrolę nad Kirkukiem siłom irackim, wiązało się to jednocześnie z przejęciem przez nich kontroli nad cennymi obiektami naftowymi. Kiedy Kurdowie sprawowali władzę w Kirkuku, ropa z tego regionu była transportowana rurociągiem do portu w tureckim mieście Ceyhan, gdzie następnie była przeładowywana na tankowce dla klientów. Od czasu przejęcia regionu, przepływ ropy do Ceyhan z Kirkuku był przerywany.
Niedawno ujawniona została przyczyna takiego stanu. Rząd Iraku zawarł z Iranem porozumienie o przewożeniu ropy z Kirkuku przez granicę do Iranu, gdzie następnie ropa jest wykorzystywana w rafinerii w Kermanshah. Mało tego, oba kraje prowadzą rozmowy dotyczące budowy rurociągu pomiędzy Kirkukiem i centralnym Iranem, który mógłby ostatecznie doprowadzać 650,000 b/d, ropy z Kirkuku do irańskich rafinerii krajowych. Jesteśmy zatem świadkami przejmowania przez Iran kontroli nad polityką naftową Iraku.
Wpływ Iranu na irakijski rząd jest już dobrze znany, jednak teraz dodatkowo, Iran przejął kontrolę nad znaczną ilością zasobów ropy w Iraku. Irański wpływ polityczny na Irak spowodował już, że Irak jest podatny na irańską kontrolę na posiedzeniach OPEC. Fizyczna kontrola nad irakijską ropą, może doprowadzić do tego, że Irak okaże się w OPEC, tylko przedłużeniem woli Iranu.
Ta dynamika może mieć kluczowe znaczenie na posiedzeniu OPEC w Wiedniu, zaplanowanym za dwa tygodnie, ponieważ Iran dąży do zmniejszenia własnych limitów produkcyjnych, lub ich powiększenia dla pozostałych krajów, m.in. tych z Afryki. Czy Iran i Irak mogą razem zakłócić negocjacje w kartelu, który słynie z nieustannego dążenia do jednogłośnych decyzji?
Uwaga autora: Będę obecna na posiedzeniu OPEC, wydarzenia rozpoczną się 29 listopada, a spotkanie odbędzie się 30 listopada. W poszukiwaniu aktualnych wiadomości nie zapomnijcie śledzić mnie na Twitterze @EnergzdEconomy.