Zmienność światowych cen ropy znów jest duża. Jednak na polskich stacjach paliw nie powinniśmy się spodziewać tak dużych podwyżek, jak tego obawiano się przed wyborami parlamentarnymi.
Przez ostatnie 52 tygodnie cena ropy naftowej brent zmieniała się w granicach 70,17-99,50 USD za baryłkę. Maksimum zostało osiągnięte na początku listopada 2022 r.
Do tego maksimum na kontraktach brakuje 6 dolarów. Choć początkowo konflikt na Bliskim Wschodzie nie wywołał dużych wzrostów, to jednak jego kolejny tydzień przyniósł zwyżkę aż o 7,88%.
- Sytuacja zmienia się, a wzrost niepewności powoduje silne ruchy cenowe na rynku ropy – mówi w rozmowie z MarketNews24 Michał Stajniak, ekspert XTB (WA:XTB). – Powraca widmo 100 dolarów za baryłkę ropy brent ponieważ mieliśmy naruszenie poziomu 90 USD za baryłkę, a inwestorzy zaczęli obawiać się, że jeżeli dojdzie do dalszej eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie, to nie można wykluczyć ceny 150 USD.
Nie powinno dojść jednak aż do takich wzrostów. Niepokój nie jest tak duży, jak to było, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę. Zaangażowanie państwa arabskich w konflikt izraelsko-palestyński nie jest duże. Nie należy spodziewać się załamania podaży ropy.
Natomiast wcześniej wprowadzone obniżki wydobycia przez kraje OPEC+ i Rosję, które potrwają co najmniej do końca roku powinny spowodować, że cena ropy brent zbliży się jeszcze bardziej do poziomu 100 USD. Popyt jest stabilny, a podaż jest ograniczana.
Na ten moment nie wydaje się, aby FED dokonał kolejnej podwyżki stóp procentowych w najbliższym czasie. Dane makro nie wykazują jeszcze ewidentnej presji w gospodarce (mimo lepszej sprzedaży detalicznej), chociaż na tej płaszczyźnie dużo do powiedzenia może mieć w przyszłości ropa naftowa, która zyskuje na fali eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie. ”Czarne złoto” jest ważnym czynnikiem kreującym presję inflacyjną i to może być ważny aspekt, na który w przyszłości będą patrzeć rynki.
Szef FED twierdzi, że obecny poziom zacieśniania tworzy mix, w którym trzeba ostrożnie podejmować przyszłe decyzje, aby nie zdusić gospodarki zbyt mocno. Warto również pamiętać, że FED w walce z inflacją ma „sojusznika”, a mianowicie zwyżkujące rentowności amerykańskich papierów dłużnych, które jak to powiedział sam bankier, mogą zmniejszyć potrzebę wyższych stóp procentowych.
A co się stanie z cenami na polskich stacjach paliw, a zwłaszcza na stacjach Orlenu (WA:PKN), którego zarząd bardzo starał się, aby przed wyborami parlamentarnymi ceny te były bardzo niskie? Obawiano się, że po wyborach ceny wzrosną bardzo szybko i będzie to wzrost o 1,00-1,50 zł.
- Ceny detaliczne jednak niemal nie wzrosły, a pomaga temu wzmocnienie złotego wywołane wynikami wyborów – komentuje ekspert XTB. – Jednak ceny hurtowe zaczęły rosnąć, na razie nie był to duży ruch. Bazowym scenariuszem jest powrót do tego, co obserwowaliśmy na koniec zeszłego roku, czyli możemy spodziewać się ceny 6,50-6,60 zł za litr Pb95.