Za nami dość emocjonujący tydzień na rynkach. Nieoczekiwania decyzja agencji Fitch o obniżeniu ratingu USA popsuła szampańskie wcześniej nastroje, ale jak na razie to pogorszenie jest umiarkowane. Dane z rynku pracy USA znów były mocne i utrzymały wrześniową podwyżkę stóp procentowych w grze. Wiele zależeć będzie od publikacji danych o lipcowej inflacji.
Temat ratingu USA na rynkach powoli zdaje się wyciszać. Ostatecznie ta zmiana nie ma bardzo bezpośrednich implikacji. Oczywiście po wcześniejszej obniżce ratingu przez S&P teraz ratingiem dominującym dla USA jest AA+ (a nie jak do tej pory AAA), ale nie wydaje się aby instytucje miały na to jakoś specjalnie reagować, choćby dlatego, że pozostały rynek rządowego AAA jest już relatywnie mały. Decyzja Fitch nie przypadła do gustu Sekretarz Yellen, która po uchwaleniu zawieszenia limitu zadłużenia musi teraz wyemitować sporą ilość długu i choćby z tego tytułu możemy obserwować presję na wzrost rentowności (a należałoby dodać jeszcze sytuację w Japonii, gdzie bank centralny dopuścił do wzrostu rentowności powyżej 0,5%, co rykoszetem odbija się też na innych rynkach). Jednak decyzja Fitch w tym procesie nie wydaje się kluczowa.
Rentowności długu, jak i ogólne zachowanie rynków w krótkim okresie w większym stopniu zależeć będą od kolejnej decyzji Fed. Raport NFP jak na razie wpisał się na listę argumentów za jeszcze jedną podwyżką. Co prawda wzrost zatrudnienia był nieco poniżej oczekiwań, ale stopa bezrobocia spadła ponownie do 3,5%, a dynamika płac okazała się wyższa od oczekiwań. Wiele zależy terasz od danych o inflacji, gdzie bardzo korzystne trendy z pierwszej połowy roku zdają się częściowo odwracać. Po pierwsze, w USA już bardzo wyraźnie rosną ceny paliw. To dłuższy wątek zakończonego uwalniania rezerw strategicznych w ubiegłym roku i obecnego wzrostu cen ropy na globalnych rynkach. Dodatkowo dzieje się to właśnie w momencie, gdy efekt bazy na paliwach w USA zacnie się wyraźnie odwracać (ceny paliw były zdecydowanie najwyższe w czerwcu 2022, a potem mocno zaczęły spadać, po części dzięki spadkom cen ropy, po części dzięki uwalnianiu rezerw). Do tego ostatni ISM usług pokazał odnowienie się presji cenowej, choć na razie w umiarkowanym zakresie. To może oznaczać nieprzyjemne zaskoczenia inflacyjne, choć czy już w danych za lipiec? Tu mam pewne wątpliwości, gdyż dane o cenach używanych samochodów (istotnych dla inflacji bazowej w USA) znów pokazują spadki. Ten kluczowy raport poznamy w czwartek o 14:30.
Złoty w ubiegłym tygodniu tracił, ale stabilizacja nastrojów (a wręcz ich poprawa w poniedziałkowy poranek) może oznaczać, że trend spadkowy na EURPLN jeszcze się nie zakończył. O 9:10 euro kosztuje 4,43 złotego, dolar 4,04 złotego, frank 4,61 złotego, zaś funt 5,14 złotego.