- Jeremy Grantham spodziewa się, że słabe wyniki spółek pogłębią giełdową bessę.
- Współzałożyciel GMO zasugerował, że S&P 500 może pogrążyć się o kolejne 25% zanim osiągnie wartość godziwą.
- Grantham ostrzegł, że spadek rynku może trwać od sześciu miesięcy do trzech lat.
Zdaniem Granthama, S&P 500 nie powiedział jeszcze ostatniego, spadkowego, słowa
– Oczywiście zyski będą teraz spadać. Wielki drugi but spada tam, gdzie spadają zarobki – powiedział weteran inwestowania zauważając, że pierwszym „kopniakiem” dla indeksu była kompresja mnożników wyceny akcji.
Grantham oszacował, że wartość godziwa S&P 500 za rok wyniesie około 3000 i podkreślił, że indeks może handlować poniżej tego poziomu przez kilka miesięcy. Benchmarkowy S&P 500 spadł już w tym roku o 18% do ok. 3940.
Współzałożyciel i główny strateg GMO zasugerował, że akcje mogą się odbić, gdy inwestorzy będą oczekiwać, że Rezerwa Federalna (Fed) zacznie obniżać stopy procentowe. Jednak, jak twierdzi, wzrosty potrwają prawdopodobnie tylko kilka tygodni, tak jak to miało miejsce na poprzednich rynkach niedźwiedzia.
Grantham wielokrotnie ostrzegał przed “superbańką” między innymi na początku tego roku i przewidywał krach, krótkoterminową recesję i historyczną utratę bogactwa. Akcje, kryptowaluty i inne aktywa od tego czasu gwałtownie spadły.
– Jest prawdopodobne, że będzie znacznie więcej bólu, zanim to się skończy – dodawał. Jak twierdzi, spadek rynku może trwać od sześciu miesięcy do trzech lat. Historycznie rzecz biorąc, wielu ludzi, którzy kupują w bańkach, nie zarabia pieniędzy przez dekadę.
Fed niedawno zaczął podnosić stopy procentowe, aby ograniczyć szalejącą inflację. Zacieśnienie polityki monetarnej i gwałtowny wzrost cen żywności, paliw i mieszkań grozi stłumieniem popytu konsumpcyjnego, uszczupleniem zysków przedsiębiorstw i potencjalnym pogrążeniem gospodarki amerykańskiej w recesji.
Pandemia spompowała S&P 500 i całą Wall Street
Grantham określił pandemiczny boom na ceny aktywów jako “jeden z wielkich okresów spekulacyjnych”, napędzany przez niemal zerowe stopy procentowe, agresywne zakupy obligacji przez Fed i stymulację fiskalną.
– Ludzie siedzieli w domach, nudząc się do granic możliwości i otrzymując czek od rządu, więc dlaczego nie spekulować – wyjaśniał Grantham.
Ostrzegł jednak, że pozornie tanie sposoby inwestowania, takie jak handel bez prowizji, mogą skończyć się ogromnymi kosztami, a pieniądze z czasem przepływają ostatecznie od amatorów do profesjonalistów.
Największymi przegranymi, gdy bańka pęknie, są osoby w wieku 40 lat. Emeryci mają już za sobą całe życie zysków, podczas gdy młodzi ludzie mają szansę na tanie inwestowanie i pomnażanie swojego majątku przez kilka dekad. 40-latkowie mogą mieć natomiast za mało czasu na „odkucie się” po rynkowym załamaniu. Szczególnie, jeżeli kupowali na górce.