Mario Draghi wspominając, że w warunkach postępującego ożywienia konieczne jest dostosowanie parametrów polityki by zachować jej dotychczasowy wpływ na sferę realną nie powiedział nic nowego. Wystarczyło to jednak by rozbudzić popyt na wspólną walutę i wywołać ostrą wyprzedaż obligacji skarbowych. EUR/USD i EUR/JPY poszybowały na tegoroczne maksima, w tym pierwszym przypadku obecny poziom 1,1370 jest najwyższym od dziesięciu miesięcy.
Potrzeba normalizacji polityki monetarnej w strefie euro jest oczywista. Stopa depozytowa jest przecież wciąż ujemna a w wyniku prowadzonego skupu aktywów bilans ECB nieprzerwanie pęcznieje i jego wartość (4,25 biliona euro) odpowiada już niemal 40 – proc. PKB całej strefy euro. Można przyjąć, że tak gigantyczna skala ilościowego luzowania odpowiada sytuacji, w której stopy są o kilka punktów procentowych niższe.
Optymalny poziom kosztu pieniądza w Eurolandzie pomaga wyznaczyć jedna z wersji reguły Taylora. Jej wskazania sugerują, że przy bieżącej kondycji gospodarki (relacja procesów cenowych i luka popytowa) stopy nie tylko powinny być zdecydowanie wyższe, ale również potrzeba normalizacji z każdym kolejnym miesiącem jest silniejsza.
Uważamy, że do kolejnego ograniczenia tempa skupu aktywów dojdzie w najbliższych miesiącach, ale podwyżki stóp są kwestią jeszcze bardzo odległą. Weryfikację trwałości ruchu z ostatnich kilkunastu godzin będzie piątkowy odczyt inflacji za czerwiec, w tym przede wszystkim inflacji bazowej. Dziś warto zwrócić też uwagę na dynamikę kredytu do sfery realnej, która publikowana jest razem podażą pieniądza M3. Potencjał do kontynuacji umocnienia euro (czytaj: przebicia 1,14) w krótkim terminie ogranicza też ekstremalne pozycjonowanie i wykupienie rynku wspólnej waluty.
Warto jednocześnie odnotować, że rośnie liczba banków centralnych, które są coraz bliższe porzucenia łagodnego nastawienia. Rezerwa Federalna traci na tym polu prymat. W czerwcu były to także Norges Bank, Bank Kanady, silny podział (wręcz tworzący chaos konflikt przenoszony do mediów) i rosnącą siłę zwolenników podwyżek stóp widać też w przypadku Banku Anglii. Z grona NOK, CAD, GBP zdecydowanie największe pole do aprecjacji widzimy w przypadku korony norweskiej a negatywnie postrzegamy perspektywy funta. W notowaniach dolara kanadyjskiego doszło już do silnego dostosowania i możliwość szybkiej normalizacji będzie widoczna tylko po rewelacyjnych danych z gospodarki. Następne w kolejce do zacieśniania są RBNZ i RBA. Ostatnim bankiem centralnym, który będzie mógł znormalizować swoją politykę będzie Bank Japonii. W obecnym środowisku, w którym dążenie do ograniczania ekspansywności polityki jest normą fakt ten będzie wywierał na jena silną deprecjacyjną presję. Dolar cały czas oczekuje natomiast na impuls z gospodarki. Po serii fatalnych danych i silnej przecenie USD ruch umacniający amerykańską walutę powinien być silny, tak samo jak dynamiczne powinny być wzrosty rentowności obligacji skarbowych. Największe pole do umocnienia dolara widzimy względem jena i funta szterlinga.
Wczoraj główne waluty emerging markets spoza CEE3 (HUF, PLN, CZK) wyraźnie traciły. Rosnące dochodowości długu USA i spadki na giełdach sugerują, że ruch USD/PLN poniżej 3,73 będzie bardzo trudny do utrzymania. EUR/PLN zawrócił od 4,20 i odbił do 4,24, co potwierdza wzrostowe perspektywy. Dziś najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest jednak przedział wahań 4,2150 – 4,25. Ostatecznie powinno dojść do wyjścia górą i kontynuacji zwyżki w kierunku 4,28.