W przyszłym roku kluczowym czynnikiem dla warunków gospodarczych i rynków finansowych będzie mocny dolar. Jest to związane z normalizacją polityki monetarnej w USA, która może doprowadzić do stóp procentowych na poziomie 1,5% pod koniec 2017 roku. Zyskujący na wartości dolar jest głównym źródłem obaw inwestorów, ponieważ może spowolnić globalny wzrost gospodarczy.
Według bardzo ciekawego raportu BiS, opublikowanego w ubiegłym miesiącu, „(ogólne) umocnienie dolara o jeden punkt procentowy przekłada się na spowolnienie wzrostu międzynarodowego pożyczkowania bankowego denominowanego w USD o 49 punktów bazowych”.
Oczywiście najbardziej narażone na negatywny wpływ mocniejszego dolara są gospodarki wschodzące, które są silnie zależne od finansowania w amerykańskiej walucie i muszą się zmagać z wysokim zagrożeniem politycznym. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej nie są jednak w tym wypadku tak silnie narażone. W tej części Starego Kontynentu procentowa relacja łącznego zadłużenia denominowanego w USD do PKB jest stosunkowo niska. Najbardziej narażonymi państwami w regionie są Polska i Czechy, w których zadłużenie jest równe około 10% PKB, co jest jednak poziomem stosunkowo łatwym w kontrolowaniu, zwłaszcza w porównaniu do takich państw jak Chile (ponad 35%) czy Turcja (około 25%).
Dlatego też ryzyko niestabilności finansowej i/lub zawirowań na polu monetarnym w regionie Europy Środkowo-Wschodniej z powodu mocniejszego USD nie jest wielce prawdopodobne. Większe ryzyko jest tu raczej związane z potencjalnym odpływem kapitału. Można sobie dość łatwo wyobrazić, że kapitał zainwestowany obecnie w Europie, w tym w Europie Środkowo-Wschodniej, powróci do USA z uwagi na potencjalnie wyższe stopy procentowe oraz poprawiające się perspektywy gospodarcze w 2017 roku. Wdrożenie przez administrację Trumpa ambitnego programu stymulującego tylko podkreśli ten trend.