Największa od 2011 r. tygodniowa zwyżka cen ropy naftowej (WTI: +9,2%, Brent: +10,9%) wydatnie wzmocniła rozpoczętą z końcem stycznia - aprecjacyjną kontrtendencję. To, że towarzyszy jej tak duża zmienność (poprzednio oglądana w kwietniu 2009 r.) jest rezultatem skumulowanego zwietrzenia okazji, wykreowanego w trakcie dwóch poprzednich kwartałów przez nader silny regres cen paliw. Sposobność do tego rodzaju kontrakcji okazała się teraz wielce sprzyjająca, bo „sugestywnego budulca” było akurat pod dostatkiem. Fakt, że kryją się za tym też pewne oczywiste wydumania czy wręcz nonsensy (np. wokół „efektu” zmiany władzy w Królestwie Saudów) jest już jakby kwestią wtórną. Co się zaś tyczy zagrożeń ze strony tzw. Państwa Islamskiego, a przede wszystkim spadku odwiertów, wpisujących się jednocześnie w oczywiste ogólne ograniczenia inwestycji w branży naftowej, to nie są to przecież czynniki, o których by wcześniej nie wiedziano. Zatem trudno zakładać, że ich wpływ na kurs został dopiero teraz „odkryty”. Jeśli zaś szukać jakiś nowych przesłanek, abstrahując jeszcze w tym miejscu od geopolityki, o której za chwilę, to można by wskazać na protest płacowy pracowników amerykańskich rafinerii Shella (ok. 10% przetwórstwa ropy w USA), i w pewnym stopniu na atak śnieżycy w USA. Nie ulega natomiast wątpliwości, że dynamicznie odbijające ceny ropy - działają krzepiąco na posiadaczy obligacji spółek naftowych.
Poruszając kwestię aktualnego wpływu geopolityki na rynek paliw, to - z jednej strony - mamy mieć w środę nowy super szczyt w Mińsku, z twardym stanowiskiem Stanów Zjednoczonych w tle. Oznacza ono, że gdyby konflikt rosyjsko – ukraiński wszedł w nową – pejoratywnie zdynamizowaną fazę, wówczas spakowany do wysyłki - sprzęt wojskowy i uzbrojenie, niezawodnie dotrą do ukraińskiego adresata. Wtedy też cała sytuacja wymagałaby nowego przemyślenia, i to nie tylko pod kątem paliw. Z drugiej strony, trzeba odnotować kolejną próbę zbliżenia dyplomatycznego Zachodu z Iranem.
Obserwowany w zeszłym tygodniu spadek cen złota (sieć: –3,9%, fixing: –1,5%) przypieczętowały został piątkowymi raportami o poprawiającej się sytuacji na rynku pracy w Stanach Zjednoczonych, a który, jak skomentowano za oceanem: „najwyraźniej powraca do zdrowia”. Tym samym, odczytuje się to jako jeszcze jeden symptom nieuchronnie zbliżającego się zaostrzenia polityki monetarnej przez FED. W pierwszej kolejności – rynki spodziewają się podniesienia krótkoterminowych stóp procentowych. Jeśli już jesteśmy przy stopach procentowych w USA, to zastanawia, a mówiąc wprost – niepokoi, obserwowany od zeszłego roku bardzo znaczny spadek płynności na rynku amerykańskich obligacji skarbowych.
Cenom złota nie pomagały też w tych dniach doniesienia o zeszłorocznym imporcie złota do Chin. Wynik 886,1 ton oznacza, że w stosunku do 2013 r. import był niższy o ok. ¼. Niemniej i tak jest on rezultatem nr 2 od czasu, kiedy takie informacje w ogóle są dostępne. Warto nadmienić, że w wykazanym wolumenie - aż 814 ton (tj. 92%) trafiło do Państwa Środka via Hongkong. Pochylając się nad wielkością importu złota do Chin trzeba pamiętać, że kraj ten jest równocześnie wiodącym jego producentem na świecie. Ponadto obserwowane od lat i rosnące zaangażowanie polityczno – kapitałowe Chin w Afryce, ma silny kontekst eksploatacyjno – importowy. Pozostający raczej poza nurtem upublicznianej sprawozdawczości statystycznej.
Będąc przy sprawach Azji i złota, powinno się również nadmienić, że władze Indii mają rozważać zredukowanie (w skali od 2% do 4%) stawek celnych na import złota. Gdyby tak się faktycznie stało – to byłby to niewątpliwie znaczący impuls dla rynku. Swoich zwolenników (np. stratedzy Mitsubishi Corporation) ma także złoto - jako tradycyjna instytucja „bezpiecznego portu”. Uwzględnia się przy zarówno wprowadzanie ujemnych stóp depozytowych przez coraz większe grono szwajcarskich banków, jak i targi (z „wojną nerwów”) – jakie nowy rząd Grecji toczy właśnie z Unią Europejską.
Z tego punktu widzenia nie gorszym, a bardziej płynnym środkiem tezauryzacji może okazać się srebro. W zeszłym tygodniu - w zależności od miejsca odczytu - traciło ono (–3,2%, w sieci spadek do poziomu 16,69 USD/oz) lub zyskiwało (+1,7% na fixingu, wzrost do 17,22 USD/oz). „Białego metalu” nie sposób rozpatrywać w oderwaniu od segmentu metali przemysłowych, którego jest takim „hybrydowym” (tj. w ok. 60%) łącznikiem. W poprzednim tygodniu, poza cyną (–1,1%), metale kolorowe wyraźnie zyskiwały na wartości: aluminium (+2,7%), miedź (+5,5%), nikiel (+1,7%),ołów (+1,2%).
Gdy mowa o miedzi, najbardziej „unerwionej” kategorii rynku metali, to trzeba podkreślić, że cena w wysokości nieco ponad 5 tys. dolarów za tonę (w piątek na zamknięciu doszła do: 5591,50 USD/t) znów stała się atrakcyjną dla inwestorów. Konweniuje to z sygnałami o napływie środków do funduszy surowcowych. Trzeba tutaj również nadmienić, że afrykańskie konotacje Chin, jak najbardziej (poprzez m.in. Demokratyczną Republikę Konga) odnoszą się także „czerwonego metalu”. Choć w kontekście dawnego Zairu, może jeszcze bardziej liczy się koltan.
Znaczne ożywienie obserwowaliśmy w tych dniach na rynku towarów rolno – spożywczych. Z wyjątkiem śruty sojowej(–0,3%), rosły ceny: pszenicy („zwykła”: +4,7%, Kansas: +3,9%), kukurydzy (+4,0%), soi (fasolka:+1,2 i szorstkiego ryżu (+1,3%). Tak znaczna poprawa notowań zbożowych jest przede wszystkim pochodną dwóch czynników, tj. zainteresowania się kapitału finansowego tą klasą aktywów oraz oczekiwanego na tych stronach od dłuższego czasu - ruchu ze strony Rosji. Wraz z nastaniem lutego Moska zadecydowała się na nałożenie barier eksportowych na zboża.
W przypadku, gdyby obserwowany wzrost cen kontraktów zbożowych został utrzymany, to można by się spodziewać, że tę samą drogą podażą notowania „czerwonego mięsa”. W zeszłym tygodniu do góry poszły jedynie kontrakty na żywiec wołowy (+0,7%, bo młode woły na –2,3%), chuda wieprzowina: –4,5%.
Motyw uaktywnienia się kapitału finansowego na notowaniach towarów rolno – spożywczych można też było dostrzec we wzrostach cen kakao (+3,7%) i kawy (Arabica:+2,8%, Robusta: +0,5%), oraz bawełny (+3,7%). Bardziej zdecydowane inwestycje w cukier, czyli takie pod oczekiwaną zmianę trendu, pozostają jeszcze kwestią przyszłości. Brazylijskie plantacje borykają się z niedoborem wilgoci, lecz druga podażowa strona rynku jest stale silniejsza. W zeszłym tygodniu kurs przystopowały (białego o –0,3%, a trzcinowego o –1,5%), m.in. dopłaty do eksportu w Indiach, gdzie wolumen cukru będącego w nadmiarze szacuje się na ok. 2 mln ton.
Sporo straciły notowania mrożonego koncentratu soku pomarańczowego (–2,3%). W opinii traderów i analityków zza Atlantyku dominuje przekonanie, że najbliższe komunikaty Departamentu Rolnictwa o stanie plantacji na Florydzie nie będą sprzyjały zwyżkom cen. Kursy cytrusy należą jednak, jak wiadomo - do najbardziej „wyemancypowanych” kategorii handlowanych na rynkach towarowo – surowcowych.
Wojciech Szymon Kowalski
EFIX Dom Maklerski SA