Kluczowe informacje z ostatnich godzin mogące mieć wpływ na rynki:
OPINIA ANALITYKA: Chwila dezorientacji…
Czy spodziewano się czegoś więcej po amerykańsko-chińskich negocjacjach? Mam wrażenie, że tak, bo ustalenia po trzynastej rundzie rozmów przybrały tak naprawdę formę „większego rozejmu”, o czym wspominałem w komentarzach z czwartku i piątku. Zgodzono się tak naprawdę w symbolicznych kwestiach, głównie tam, gdzie nie zaszkodziło to strategicznym interesom Chin. Bo mocniejszy juan (przynajmniej na papierze) w pewnym sensie poprawia wizerunek tej waluty jako stabilnej dla partnerów handlowych Chin, a wątek ochrony własności intelektualnej pozostał niejasny (USA pozostawiły chociażby otwarty wątek wokół Huawei’a). Kolejna rozmów USA-Chiny będzie, zatem o wiele trudniejsza i ponownie powrócą pytania, czy Chinom opłaca się dobijać deal z słabym politycznie Trumpem, czy też grać na czas licząc na zmianę w Białym Domu po listopadzie 2020 r. Strony nie przedstawiły konkretnego harmonogramu kolejnych rozmów, chociaż piątkowa umowa ma być uroczyście parafowana w ciągu 4-5 tygodni podczas spotkania prezydentów w Chile podczas listopadowego szczytu APEC. Niebezpieczeństwo tkwi jednak w tym, że nie rozwiązana pozostała sprawa podwyżki ceł na produkty warte aż 360 mld USD, które ma wejść w życie w grudniu. Teoretycznie Trump może próbować tym „szantażować” Chińczyków, podobnie jak też wątkiem Huawei’a (tu do połowy listopada powinna zapaść decyzja o kolejnym wydłużeniu okresu, w którym chiński koncern będzie mógł współpracować z amerykańskimi dostawcami oprogramowania). Teoretycznie więc Biały Dom ma szanse ugrać coś więcej od Chin, ale z drugiej strony szybko może się okazać, że tak naprawdę to w piątek wiele się nie zmieniło (projekt umowy dotyczy w dużej mierze tego, co strona chińska oferowała już dwa lata temu) i przepychanki handlowe powrócą ze szkodą dla globalnej gospodarki. Zresztą, czy tak naprawdę piątkowy zarys porozumienia coś zmienia? Niewiele. Dlatego też reakcja rynków jest ograniczona i słusznie. Być może bardziej warto zająć się trzeźwą (nie zdominowaną przez nadzieje) oceną rzeczywistości, a tutaj widać jednak więcej jesiennych chmur, niż wiosennego słońca.
Juan to jeden z wygranych piątkowego porozumienia – kurs USDCNH nad ranem zszedł poniżej 7,05. Ale już nie widać tego po walutach Antypodów – AUD i NZD to dzisiaj najsłabsze waluty zaraz po GBP, który koryguje silne zwyżki z czwartku i piątku. Rzeczywistość pokazuje, że bilans handlowy Chin wypadł słabo (zwłaszcza po stronie dynamiki importu), a przed nami kolejne dane z Państwa Środka – jutro inflacja CPI i PPI, ale kluczowe będzie PKB za III kwartał, które poznamy w piątek. Niemniej ten tydzień będzie równie ważny dla AUD i NZD. Jutro poznamy zapiski z ostatniego posiedzenia RBA, gdzie doszło do kolejnej w tym roku obniżki stóp (będą kolejne?), a także bardzo ważne dane nt. kwartalnej inflacji CPI w Nowej Zelandii. Czwartek to z kolei też istotne dane z rynku pracy w Australii.
Układ techniczny AUDUSD nie wygląda jednak źle, w tym duża zasługa tego, co działo się w zeszłym tygodniu. W efekcie wsparcie przy 0,6748 nadal pozostaje ważne, a w średnim terminie pozostajemy w trendzie bocznym teoretycznie z większymi szansami na wyjście z niego górą (co zdają się pokazywać tygodniowe wskaźniki). Mocny opór to testowane w zeszłym tygodniu okolice 0,68 i dalej 10-miesięczna linia trendu spadkowego przy 0,6850.
Wykres tygodniowy AUDUSD
Przejdźmy teraz do europejskich walut. Euro zbytnio nie zareagowało na informacje o tym, że WTO „formalnie autoryzowała” amerykańskie cła na europejskie produkty,które mają wejść w życie 18 października, gdyż w agencyjnej depeszy znalazła się informacja o tym, że Amerykanie są też gotowi do rozmów, aby w innej formie rozwiązać kontrowersyjną sprawę Airbusa. Tymczasem jeszcze w piątek unijna komisarz ds. handlu, Cecylia Malmstrom wysłała pilną notę do szefa USTR, Roberta Lighthizera z prośbą o rozpoczęcie negocjacji, które pozwoliłyby uniknąć kolejnej wojny celnej. Rynki mogą, zatem żyć w najbliższych dniach nadzieją, że do negatywnego scenariusza jednak nie dojdzie.
To może pozwolić EURUSD na utrzymanie się ponad poziomem 1,10, ale już szanse na to, czy podejdziemy pod ważny poziom 1,11 i spróbujemy go złamać, będą bardziej zależeć od interpretacji publikacji szeregu danych makro z USA w najbliższych dniach (indeksy regionalne, sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa). Kluczowe będzie to na ile podbiją one prawdopodobieństwo możliwego cięcia stóp przez FED w końcu miesiąca. Obawiam się, że ostatnie posunięcie FED w piątku (zakupy bonów skarbowych w wysokości 60 mld USD miesięcznie) może sprawić, że decydenci odroczą obniżkę do 11 grudnia. No chyba, że dane z USA, jakie poznamy w tym tygodniu będą fatalne…
Wykres dzienny EURUSD
Na koniec krótko o funcie. Czwartek i piątek dobitnie pokazały, że rynek znacznie lepiej reaguje na optymistyczne plotki, czy też informacje, a jest mniej wrażliwy na negatywne doniesienia. Niewykluczone, że tak będzie aż do końca tygodnia – szczyt UE ws. Brexitu jest zaplanowany na czwartek i piątek i w zasadzie wszystko jest możliwe nawet „za pięć dwunasta”.
Na GBPUSD widoczna jest obecnie korekta ostatniego silnego ruchu w górę. Jest ona dynamiczna, podobnie jak wcześniejsze zwyżki. Doszło już do naruszenia poziomu 1,2580, który jest szczytem z 20 września i mógł być pewnym wsparciem. Kolejne ważne poziomy to 1,2560 i 1,2525, oraz ostatecznie rejon 1,25, gdzie przebiega siedmiomiesięczna linia trendu spadkowego, jaka została złamana w piątek. Cofnięcie mogłoby, zatem przybrać formę tzw. ruchu powrotnego.
Wykres dzienny GBPUSD