WARSZAWA, 13 maja (Reuters) - Polski rynek energii może znaleźć się w rękach spekulantów, ponieważ polityka rządu zniechęca długoterminowych inwestorów, powiedział prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE), który określił sytuację na rynku jako "wielką tragedię".
Maciej Bando, którego pięcioletnia kadencja na stanowisku prezesa URE dobiegnie końca w czerwcu, powiedział, że nieprzewidywalne decyzje polityków Prawa i Sprawiedliwości (PiS) dotyczące między innymi ochrony państwowych firm, przypominają mu czasy PRL.
Po objęciu władzy w 2015 roku PiS wprowadziło szereg przepisów, które przyczyniły się do wstrzymania inwestycji w farmy wiatrowe, a notowane na giełdzie spółki z udziałem skarbu państwa wsparły górnictwo.
W grudniu 2018 rząd ograniczył podwyżki cen energii dla gospodarstw domowych, które normalnie regulowało URE, i podjęło próbę obniżenia stawek dla największych odbiorców prądu.
Od tego czasu nie wiadomo, po jakich cenach powinna być sprzedawana energia, co powoduje chaos na rynku, poinformowały źródła w branży.
"Obecną sytuację na rynku energii określiłbym jako wielki znak zapytania. Nie widzę żadnego rozsądnego rozwiązania tej sytuacji. Sytuacja na rynku energii wynika w niektórych obszarach ewidentnie z braku kompetencji, a w innych z polityki pojmowanej na modłę demokracji ludowej" - powiedział Reuterowi Bando.
Dodał, że gwałtowny wzrost hurtowych cen energii w ubiegłym roku, który skłonił ministra energii do zamrożenia cen przed tegorocznymi wyborami, był częściowo skutkiem działań podejmowanych przez rząd, by chronić państwowe spółki energetyczne.
"Analizując wzrost cen energii w ubiegłym roku, należy wskazać na przyczyny fundamentalne – koszt emisji CO2 i ceny węgla. (...) Znacząco, bo aż trzykrotnie, wzrósł też parametr CDS (clean dark spread), czyli cena energii oczyszczona z ceny węgla i kosztu CO2" powiedział Bando.
"To oznacza, że gdzieś wewnątrz sektora odkładana jest jakaś marża. Można powiedzieć, że ten nieobserwowany wcześniej wzrost hurtowej ceny energii to jest przedłużenie polityki właścicielskiej" - dodał.
Wskazał, że spodziewa się pod koniec roku cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla w przedziale 24-27 euro za tonę wobec 26 euro obecnie.
Bando powiedział też, że mimo pewnej zmiany w nastawieniu rządu do zielonej energetyki w ubiegłym roku, Polska nie spełni unijnego celu zakładającego pozyskiwanie 15 procent energii ze źródeł odnawialnych do 2020 roku.
"Nie chciałbym, aby inwestorzy porzucili nasz rynek. Ale rozsądek podpowiada mi, że w takich warunkach pozostać może tutaj tylko kapitał spekulacyjny, licząc na wyższe zyski, natomiast fundament będzie pomału zmieniał lokalizację na stabilniejszą, spokojniejszą. To bardzo niedobrze" - dodał.