Investing.com - Poniedziałkowy flash crash na kilku europejskich rynkach nie był spowodowany czynnikiem technicznym, ale błędem ludzkim na stanowisku tradingowym Citigroup Inc (NYSE:C) w Londynie, gdzie rynki były zamknięte z powodu święta.
"Dziś rano jeden z naszych traderów popełnił błąd podczas składania zlecenia na transakcję" - poinformował amerykański bank w e-mailu cytowanym przez Bloomberga, podkreślając, że "w ciągu kilku minut zidentyfikowaliśmy błąd i poprawiliśmy go".
Około godziny 10.00 rano europejskie indeksy od Paryża po Oslo nagle, bez żadnego powodu, zanurkowały ku ogólnemu zdumieniu inwestorów. Najbardziej ucierpiały skandynawskie indeksy Euronext i Nasdaq, które w Sztokholmie i Oslo zanotowały straty sięgające -8%, a następnie odrobiły część strat.
Inne europejskie rynki akcji, takie jak Frankfurt, Mediolan i Paryż, również ucierpiały, a MIB stracił 4% w ciągu kilku sekund.Polski WIG20 tracił wczoraj 1,83%. Według danych Bloomberga, w ciągu tych kilku minut paniki rynki europejskie straciły ponad 300 mld dolarów.
"Uważamy ten epizod za rutynową sprawę, na rynku nie było żadnych wiadomości, które mogłyby wyjaśnić tak duży ruch" - powiedziała krótko po incydencie rzeczniczka Euronext Oslo Cathrine Segerlund.
Według Davida Augustssona, rzecznika prasowego Nasdaq Stockholm, cytowanego przez Bloomnerg, "naszym priorytetem było wykluczenie problemów technicznych w naszych systemach, a naszym drugim priorytetem było wykluczenie zewnętrznego ataku na nasze systemy. Obecnie wykluczyliśmy oba te przypadki". "Jest dla nas jasne, że przyczyną tego ruchu na rynku jest bardzo duża transakcja jednego z uczestników rynku" - powiedział rzecznik brytyjskiej agencji.
Dla jednego z traderów cytowanego w poniedziałek przez Reutersa nie mógł to być błąd systemu, ale "błąd w zamówieniu dotyczący koszyka akcji europejskich", błąd, który inwestorzy i osoby mające dostęp do informacji poufnych nazywają błędem "fat finger".