(PAP) Indeksy giełdowe na Wall Street podejmują próby odbicia, po tym jak w poniedziałek zaliczyły najgorszą w historii sesję przypadającą w wigilię świąt Bożego Narodzenia. Inwestorzy mają nadzieję na zakończenie zamieszania na amerykańskich rynkach akcji - podają maklerzy.
Indeks S&P 500 rośnie o 0,51 proc., Dow Jones Industrial zniżkuje o 0,04 proc., a Nasdaq Comp (WA:CMP). idzie w górę o 0,68 proc.
Ruchy indeksów w środę będą uważnie obserwowane przez inwestorów bowiem benchmarkowy S&P 500 jest tylko o ok. 7 pkt. od wejścia w bessę i zbliża się do zakończenia najdłuższej hossy jaką kiedykolwiek zanotowano.
Akcje spółki Amazon (NASDAQ:AMZN) zwyżkują o 3 proc. po ogłoszeniu przez firmę rekordowej sprzedaży w okresie świątecznym.
Na rynku walutowym euro słabnie o 0,1 proc. do 1,1386 USD, brytyjski funt zwyżkuje o niecały 0,1 proc. do 1,2677 USD, a japoński jen słabnie o 0,3 proc. do 110,62 za dolara USA.
Rentowność 10-letnich UST rośnie o 1 pb do 2,75 proc.
Zyskuje ropa naftowa - na NYMEX surowiec drożeje o 4,04 proc. do 44,25 USD za baryłkę.
W Europie inwestorzy świętują drugi dzień Bożego Narodzenia.
W poniedziałek amerykańskie giełdy odnotowały spadki m.in. w związku z częściowym zawieszeniem pracy rządu federalnego i medialnymi doniesieniami dotyczącymi tego, że prezydent USA Donald Trump omawiał możliwość zwolnienia szefa Fedu Jerome'a Powella.
Również w poniedziałek minister finansów Steven Mnuchin przeprowadził rozmowę telefoniczną z czołowymi przedstawicielami banków, w tym banku centralnego, w związku z sytuacją na rynkach.
Trump nazwał Mnuchina "bardzo utalentowanym facetem, bardzo mądrą osobą".
Tymczasem w środę doradca prezydenta Trumpa Kevin Hassett zapytany, czy na stanowisku przewodniczącego Fed Jerome Powell jest bezpieczny, odpowiedział: "Tak, oczywiście, na 100 procent".
Bernd Berg, strateg globalnych rynków w Woodman Asset Management, nie jest optymistą patrząc na to, co dzieje się na rynkach.
"Obecnie znajdujemy się w środku największej +burzy+ na światowych rynkach finansowych od czasu kryzysu w 2008 r., a rynki zawodzą - od Nowego Jorku po Tokio" - mówi Berg.
"W związku z tym, że banki centralne na świecie raczej nie pospieszą na ratunek, zawirowania na globalnych rynkach mogą trwać nadal w przyszłym roku" - ocenia.(PAP Biznes)