Wiemy już, że Prawo i Sprawiedliwość niemal na pewno znajdzie się w opozycji co najmniej na najbliższe cztery lata. A to zła wiadomość dla prezesa Glapińskiego, który tydzień przed wyborami otwarcie wskazywał na kogo głosować. Sam prezes PiS ostrzegał, że jeśli obecna opozycja wygra wybory, to czeka nas wojna nowego rządu z NBP. Czy rzeczywiście taki scenariusz jest możliwy i czy RPP zmieni swoje podejście do polityki monetarnej?
NBP vs nowy rząd
Dokładnie na tydzień przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi w tygodniku Sieci ukazał się dość osobliwy wywiad z prezesem NBP Adamem Glapińskim, który już samym tytułem zdradzał swoją wymowę. Rozmowa zatytułowana „Najlepsza byłaby kontynuacja obecnej ścieżki rozwoju” w dość bezpośredni sposób odnosiła się do osobistych preferencji politycznych prezesa NBP, który próbował przekonywać, że trzecia kadencja rządów PiS będzie najkorzystniejsza dla polskiej gospodarki, jednocześnie chwaląc dotychczasową współpracę banku centralnego z rządem. Na początku października prezes PiS Jarosław Kaczyński w rozmowie na antenie TVP Info powiedział wprost, że tylko kolejna kadencja rządów jego partii gwarantuje stabilność państwa. Jeśli wygra opozycja, to wybuchnie „jedna wielka awantura”, w tym między innymi „wojna z NBP”, na czele którego stoi nie kryjący swoich sympatii politycznych Adam Glapiński, którego kadencja kończy się w 2028 roku.CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kuriozalne słowa prezesa NBP! Adam Glapiński radzi na kogo głosować i straszy Niemcami
Dwa dni po wyborach parlamentarnych, gdy znamy już ostateczny wynik głosowania, niemal pewnym jest, że Adam Glapiński nie będzie mógł liczyć na trzecią kadencję rządów PiS.
Czy to jednak będzie oznaczało wojnę nowego rządu z Narodowym Bankiem Polskim i dominującą grupą sześciu z dziewięciu członków RPP nominowanych przez prezydenta Dudę i kończący kadencję sejm?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wielka Hossa na GPW? Inwestorzy z USA mówią wprost - te spółki mogą zyskać najmocniej
Analitycy banku inwestycyjnego Morgan Stanley (NYSE:MS) uważają, że uformowanie się nowego rządu koalicyjnego z partii dotychczas opozycyjnych nie powinno mieć dużego wpływu na działania Rady Polityki Pieniężnej, jednak RPP może być ostrożniejsza przy podejmowaniu kolejnych decyzji o dalszym obniżaniu stóp procentowych. Wg analityków amerykańskiego banku w przyszłym roku możliwy jest też scenariusz, w którym to rząd dokona zaostrzenia polityki fiskalnej, co tym samym sprawi, że kolejne obniżki stóp zostaną odroczone w czasie, ponieważ działałyby w odwrotnym kierunku.
Z drugiej jednak strony, nawet gdy NBP dobrze dogadywał się z rządem zdarzały się sytuacje, w których działania banku centralne były osłabiane decyzjami ministerialnymi - mowa np. o wprowadzonych przez rząd wakacjach kredytowych, które osłabiały skuteczność podwyżek stóp procentowych NBP.
Jeszcze w sierpniu analitycy Goldman Sachs (NYSE:GS) sugerowali podobny scenariusz, w którym zakładali, że po wyborach parlamentarnych, bez względu na ich wynik i skład przyszłego rządu, RPP będzie mniej skłonna do luzowania polityki monetarnej i dalszych obniżek stóp. Wtedy jednak nikt nie podejrzewał, że Rada przed samymi wyborami zdoła obniżyć oprocentowanie łącznie aż o 100 pkt. bazowych.
Zdaniem Daniela Kosteckiego, głównego analityka CMC Markets Polska, na najbliższym posiedzeniu RPP, które odbędzie się 8 listopada (drugi dzień, z ogłoszeniem decyzji), członkowie Rady będą kierować się podczas głosowania przede wszystkim najnowszymi projekcjami makroekonomicznymi i wcześniejszymi szacunkowymi odczytami inflacji za październik.
Wyjątkowo ciekawe (choć niekoniecznie ze względów typowo merytorycznych) może być jednak na wystąpieniu prezesa NBP podczas konferencji prasowej 9 listopada. Choć wtedy wciąż jeszcze nowy rząd nie zostanie uformowany.
Analitycy BNP Paribas (EPA:BNPP) Polska uważają natomiast, że przejęcie rządu przez obecną opozycję będzie oznaczać wyższe stopy procentowe w porównaniu do bieżącego scenariusza bazowego, który zakładał osiągnięcie poziomu 5 proc. dla stopy referencyjnej w I kw. 2024 r., a następnie brak zmian do końca 2024 r.: "Perspektywa szybkiego odblokowania funduszy unijnych i ewentualnie większej stymulacji fiskalnej wskazują na szybszy wzrost gospodarczy, a co za tym idzie wyższą presję inflacyjną. Choć niekoniecznie musi to oznaczać ponowne podwyżki stóp procentowych, łagodzenie polityki pieniężnej może zakończyć się jeszcze w tym roku”