Trwa dobra passa złotego. W relacji do euro jest on najmocniejszy od sierpnia ub.r., podczas gdy do dolara od wyborów prezydenckich w USA. Znacznie gorzej zachowuje się natomiast giełda w Warszawie. A wszystko to przez problemy Trumpa.
Poniedziałkowy handel na krajowym rynku walutowym upływa pod znakiem umocnienia złotego do euro i dolara. Dziś za wspólną walutę trzeba było zapłacić już tylko 4,2516 zł, czyli najmniej od od początku sierpnia. Kurs USD/PLN spadł natomiast 3,8994 zł, co jest poziomem oglądanym ostatnio dzień po listopadowych wyborach prezydenckich w USA. Dużo mniej dzieje się zaś na CHF/PLN i GBP/PLN. Obie pary pozostają blisko poziomów z piątkowego zamknięcia.
Umocnienie złotego, które koresponduje z analogicznym zachowaniem innych walut regionu (np, węgierskiego forinta), to w głównej mierze efekt przeceny dolara. Amerykańska waluta traci na wartości po tym, gdy prezydent Donald Trump nie zdołał wśród republikańskiej większości w Kongresie zdobyć poparcia dla likwidacji programu Obamacare. To spowodowało, że inwestorzy zaczęli się zastanawiać, na ile realne będzie przeforsowanie przez prezydenta, tak ważniej z punktu amerykańskiej gospodarki reformy podatkowej czy wzrostu wydatków na infrastrukturę? W efekcie tamtejsza gospodarka nie otrzyma dodatkowego bodźca, inflacja nie przyspieszy, a Fed nie będzie nadmiernie się spieszył z kolejnymi podwyżkami stóp procentowych. To zaś w prostej linii prowadzi do słabszego dolara, co automatycznie przekłada się na poprawę sentymentu do walut rynków wschodzących.
Obawy związane z Trumpem jednocześnie powodują znaczące pogorszenie nastrojów na światowych giełdach. Efektem jest przecena indeksu WIG20 o 1,8% i spadek poniżej ważnego wsparcia na poziomie 2200 pkt. W tym samym czasie niemiecki DAX traci 1%, francuski CAC spada o 0,4%, a amerykański indeks S&P500 po godzinie notowań spada o 0,6%. Mocno też tanieje miedź (-2%) i ropa (-1,7%), a drożeje uważane za tzw. bezpieczną przystań złoto (+1%).
Dlaczego wobec tego globalnego wzrostu awersji do ryzyka złoty (i inne waluty regionu) zyskują? Inwestorzy zapewne liczą, że słaby dolar oznacza nie tylko mniejsze problemy z zadłużeniem rynków wschodzących, ale ostatecznie przełoży się na wzrost cen surowców, co te gospodarki wesprze. Dobrą wiadomością jest to, że aktualna sytuacja raczej ogranicza niż wzmacnia szanse na podwyżki stóp procentowych przez Fed. Innym powodem są nadzieje na to, że pożyczone przez europejskie banki z ECB 233 mld EUR w ramach TLTRO2 ostatecznie w jakiejś części zostanie zainwestowane w Polsce. Inwestorzy mogą też zakładać, że wzrost gospodarczy w Europie będzie przyspieszał niezależnie od wydarzeń w USA, a opublikowany dziś indeks instytutu Ifo (wzrost do 112,3 z 111 pkt., przy prognozie 111 pkt.) w tych oczekiwaniach ich wspiera.
Powyższe myślenie jest w dużej mierze życzeniowe, a skala obserwowanego w ostatnich dwóch tygodniach spadku kursu euro i dolara na tyle duża, że kursy tych walut wydają się być atrakcyjne. Zwłaszcza dotyczy to dolara, który potaniał o 20 gr. Dlatego też ten tydzień prawdopodobnie przyniesie kres umocnienia złotego. Szczególnie, że obawy związane z brakiem realizacji obietnic wyborczych przez Trumpa prawdopodobnie obecnie kumulują, zachowanie rynku surowcowego nie napawa optymizmem, a oczekiwania na podwyżki stóp przez Fed na tyle się zmniejszyły, że ponownie może rozpocząć się gra pod ich wzrost.
Złoty do końca tygodnia pozostanie pod wypływem rynków globalnych, w tym przede wszystkim amerykańskiej (Trump) i europejskiej (BREXIT) polityki. W piątek zaś dodatkowym impulsem będą dla niego wstępne szacunki marcowej inflacji w Polsce (prognoza: 2,4% R/R).