Kurs złota zakończył miniony tydzień na blisko procentowym plusie i zakończył piątkową sesję w pobliżu 1280 dolarów za uncję. Był to trzeci tydzień wzrostów z rzędu, podyktowany gorszymi danymi z amerykańskiego rynku pracy. Inwestorzy z coraz większym dystansem podchodzą do planu trzech podwyżek stóp procentowych w USA.
Rynek pracy za oceanem rośnie wolniej od oczekiwań, wynika z opublikowanych w piątek danych za maj. Zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło o 138 tysięcy, podczas gdy ekonomiści oczekiwali niemal 50 tysięcy nowych miejsc pracy więcej. Raport co prawda nie zmienił oczekiwań wobec najwyższej podwyżki. Z FedWatch Tool wynika, że prawdopodobieństwo nadal znajduje się blisko stu procent, co oznacza, że decyzja jest właściwie przesądzona. Coraz bardziej oddala się za to wizja kolejnej podwyżki w grudniu. Prawdopodobieństwo wynosi obecnie niewiele ponad 40 procent.
Tuż po publikacji mocno spadły rentowności amerykańskich obligacji, które wynoszą około 2,15 proc. w przypadku papierów 10-letnich. W efekcie potaniał też dolar, którego cena w relacji do najważniejszych walut globu znajduje się najniżej od października ubiegłego roku. Skorzystali na tym posiadacze złota, którego kurs wystrzelił kilkadziesiąt dolarów w górę. W podobnym kierunku poruszały się notowania srebra. Metal zyskał nieco ponad procent i kosztuje już ponad 17,5 dolarów za uncję. Był to kolejny udany tydzień na rynku. Metal odrobił już ponad połowę zniżki z kwietnia i maja. Notowania metali szlachetnych mogą pozostawać w tym trendzie przynajmniej do decyzji Fed 14 czerwca.
O ile jednak w przypadku złota i srebra kursy znajdują się co najwyżej na tygodniowych maksimach, tak kilkuletnie rekordy bije pallad. Tylko w minionym tygodniu zyskał ponad 6 proc. Uncja tego metalu kosztuje już niemal 840 dolarów i jest najwyżej od połowy 2014 roku. Motorem napędowym jest rosnące wykorzystanie metalu w przemyśle, a przede wszystkim w branży samochodowej. Produkcja katalizatorów do aut z silnikami benzynowymi generuje 70 procent łącznego popytu.
W najbliższym czasie wrócą również tematy polityczne. James Comey, były szef FBI, ma w przyszłym tygodniu zeznawać przed Senatem w sprawie śledztwa dotyczącego rzekomych wpływów Moskwy podczas kampanii wyborczej USA. Przesłuchanie będzie publiczne i może mieć negatywny wpływ na poparcie dla Donalda Trumpa. Będzie to pierwsze wystąpienie Comeya od odsunięcia go ze stanowiska przez nowego prezydenta USA 9 maja.