Piątkowy raport z rynku pracy USA przyniósł spore rozczarowanie i przełożył się silny spadek rentowności długu USA oraz przecenę dolara. Wczorajsza paczka danych tylko utwierdza rynek w pesymistycznym spojrzeniu na dolara, czego najsilniejsze dowody widać w załamaniu kursu USD/JPY, który przbił 110,00 powinien schodzić do 108,20.
Drugim istotnym elementem rynkowego obrazu zaczyna stawać się bowiem także nerwowość przed czwartkową kumulacją bardzo istotnych wydarzeń: posiedzeniem ECB, przesłuchaniem byłego szefa FBI Comeya oraz wyborami w Wielkiej Brytanii. We wtorek próżno w kalendarzu szukać punktów, które mogłyby wyrwać inwestorów z tego stanu. W takim układzie i przy cenie ropy, która nie może wydostać się ponad 48 USD i tym samym zbudować bazy do dalszych zwyżek, popyt na bezpieczne przystanie powinien trzymać się mocno. Widać to także po rosnącym do 1290 USD kursie uncji złota.
Na dwa dni przed posiedzeniem ECB, wspólna waluta jest przewartościowana a pozycjonowanie skrajne. Rynek zbyt wysoko stawia poprzeczkę oczekiwań. Może skłaniać to część uczestników rynku do realizacji zysków i w obecnym położeniu to z pary EUR/JPY może przyjść impuls do wykrystalizowania się szerszej tendencji. Mocno ostatnio zyskujące waluty emerging markets mają od kilkunastu godzin problemy z pogłębieniem umocnienia pomimo niskich rentowności długu USA i słabości amerykańskiej waluty. Sugeruje to, że USD/PLN, który wczoraj flirtował z 3,70 dziś będzie testował wczorajsze szczyty (3,73) i zbuduje krótkoterminową bazę do zwyżki o kilka groszy.
Wracając do danych z USA: ISM dla usług tylko nieznacznie rozczarował i wciąż wskazuje na silne ożywienie. Zagłębienie się w szczegóły (pierwszy od ponad roku spadek komponenta cen, słabość w zakresie nowych zamówień) daje już solidniejsze podstawy do niepokoju. Dodać do tego należy rewizję w dół zamówień na dobra trwałego użytku. Od początku kwartału rozczarowujące odczyty zdecydowanie przeważają, co nie daje inwestorom podstaw do oczekiwania, że Fed będzie zdecydowanie śmielej zacieśniał politykę w najbliższych kwartałach. Przekłada się to na obniżenie się obliczanego przez Bloomberga wskaźnika zaskoczenia danymi makro do pułapu nienotowanego od wygranej Trumpa w wyborach prezydenckich. W ostatnich latach amerykańska gospodarka przyśpieszała w drugiej części roku, ale by rynek uwierzył w ten szablon potrzebna będzie dłuższa seria dobrych odczytów, a w najbliższych tygodniach nie ma na to szans.