Zachwyt związany z rozejmem handlowym USA i Chin zaczyna powoli przygasać. Wprawdzie rynki pozostają w relatywnie pozytywnych nastrojach z nadzieją na lepsze perspektywy w 2020 r., ale stopniowe uciekanie inwestorów na świąteczną przerwę odciska swoje piętno.
Przyjmując, że ten tydzień jest ostatnim „normalnym” w tym roku, inwestorzy przeznaczają czas na finalne porządki w portfelach. Zdania są podzielone, co przyniesie przyszły rok. Albo porozumienie handlowe USA-Chiny jest zapowiedzią odbicia ożywienia globalnego i podstawa dla kontynuacji hossy, albo rynki zapędziły się w swoim optymizmie, którego nie mogą nadgonić fundamenty. Osobiście bliżej mi do drugiego obozu i nie przekonuje mnie nawet klasyczne wytłumaczenie, że rynki dyskontują przyszłość (gdyż mogą dyskontować jej wypaczoną wersję). Mimo to do oceny sytuacji rynkowej i kształtowania strategii często nie liczy się, czyja racja na koniec będzie słuszna, ale jak aktywa będą się zachowywać po drodze. Na razie obie frakcje – tych, którzy wierzą w kontynuację trybu risk-on, oraz tych, którzy teraz wolą realizować zyski – zdają się być równoliczne. Albo podobnie ostrożne. Tak, czy inaczej, wahnięcia w tą lub inną stronę w kolejnych dniach, o ile nie będą wyraźnego uzasadnienia, mogą być przypadkowym błądzeniem.
Jak optymistycznie i spokojnie będzie wyglądać przyszły rok, to się jeszcze okaże. Już widać, że ryzyko twardego brexitu będzie dalej obecne, nawet jeśli czarny scenariusz dla 31 stycznia został oddalony. Ale premier Boris Johnson nie zamierza marnować czasu, by wywierać presję na Brukselę dla uzyskania jak najlepszej umowy handlowej podczas okresu przejściowego. Johnson jest świadomy, że UE ma interes w uzgodnieniu jak najwięcej i najkorzystniej dla obu stron, ale też nie pozwoli się zastraszyć. Szanse na szczęśliwe zakończenie i wyraźne umocnienie GBP nie są zaprzepaszczone, ale po drodze czeka funta jazda po wybojach. Na razie straszy to kapitał spekulacyjny, który ściąga zyski zarobione na powyborczej euforii.
Polityka Fed również może zaskoczyć, gdyż obowiązują jej dwie wizje. Pierwsza wywodzi się z samego Fed, o czym przypomniał wczoraj Eric Rosengren z Fed z Bostonu. Ma on nadzieję, że 2020 będzie „nudnym rokiem” dla polityki pieniężnej i Fed utrzyma stopy procentowe bez zmian przez „dość istotny” okres czasu. To interesujące stwierdzenie, gdyż pada z ust członka Fed o jastrzębich poglądach. Jednak odmienne zdanie posiada prezydent USA Trump, który wczoraj przypomniał, że „byłoby świetnie, gdyby Fed dalej obniżał stopy procentowe”. Rok wyborczy jest kluczowym okresem dla starającego się o reelekcję prezydenta, by gospodarka prężnie się rozwijała. Stąd jedno potknięcie w danych prawdopodobnie będzie szybko wywoływać krytykę prezydenta w stosunku do zbyt restrykcyjnej polityki Fed. Rynki nie lubią takich nacisków.