Dobry wynik niemieckiego indeksu ZEW, a także udane przetargi bonów w Hiszpanii i obligacji we Włoszech, okazały się być dobrą okazją dla pesymistów, obawiających się o losy greckiego porozumienia. Widać było także echa nocnej decyzji agencji Moody’s w kwestii europejskich ratingów.
Mimo, że unijny komisarz Olli Rehn zapewniał, iż nic nie wskazuje na to, że jutrzejsze spotkanie Eurogrupy miałoby nie dojść do skutku, to po rynku krąży wiele opinii sugerujących, iż jutrzejsze spotkanie ministrów finansów strefy euro nie przyniesie wiążących decyzji dla Grecji. Wskazuje się na brak raportu ekspertów Troiki, a także konieczność związania greckich polityków dodatkowymi oświadczeniami, tak aby nie było ryzyka, iż dla koniunkturalnych celów będą chcieli odejść od przyjętej drogi reform. Problem jednak w tym, że takie deklaracje powinni podpisać wszyscy politycy, także z partii, których nie ma w obecnym parlamencie, a mogą mieć duży wpływ na formowanie się nowego greckiego rządu. Według sondaży zrobionych jeszcze przed dramatycznymi wydarzeniami, jakie rozegrały się w niedzielę na greckich ulicach, Nowa Demokracja mogła liczyć na około 31 proc. poparcia, ale po tym jak politycy tego ugrupowania wsparli pakiet oszczędnościowy, popularność ND najpewniej się zmniejszyła. Antonis Samaras być może zostanie kolejnym premierem, ale będzie musiał szukać koalicjanta. Tymczasem nieoczekiwanie na druga pozycję w sondażach z blisko 18 proc. poparciem wysuwa się Demokratyczna Lewica (DIMAR), która powstała dopiero w 2010 r., a więc nie ma przedstawicieli w obecnym parlamencie. Alternatywą są jeszcze komuniści z KKE (12,5 proc.) i radykalni lewicowcy z SYRIZA (12,0 proc.), oraz znienawidzony przez Greków PASOK (8 proc.) i chwiejni (co dali poznać w miniony piątek wycofując swoje poparcie dla reform) politycy z prawicowego LAOS (5 proc.). To wszystko sprawia, że przyszłość Grecji jest wielką zagadką. Niestabilność sceny politycznej stoi na równi z trudnościami gospodarczymi – spadek PKB o 7 proc. r/r w IV kwartale pokazuje, że trzeba chyba gospodarczego cudu, aby wyprowadzić kraj na prostą (recepta w postaci cięć wynagrodzeń, co ma w założeniu przywrócić konkurencyjność gospodarki, może okazać się niewystarczająca). Tymczasem pojawia się też coraz więcej głosów, iż Grecy za kilka miesięcy będą musieli zdobyć się na kolejne wyrzeczenia, aby można było sprowadzić relację długu publicznego do PKB do poziomu 120 proc. w 2020 r., co jest jednym z fundamentalnych założeń drugiego pakietu pomocowego przygotowanego przez społeczność międzynarodową. Sprawę może też komplikować fakt, iż nie wszyscy prywatni wierzyciele mogą się zgodzić na porozumienie zakładające ponad 70 proc. redukcję długu – im odsetek będzie większy tym gorzej – wątek ten poruszałem już w ostatnich komentarzach, a dzisiaj szeroko pisze o tym też niemiecki dziennik Handelsblatt.
Mimo prezentowanych powyżej obaw, wydaje się, że europejscy politycy nie przełożą po raz kolejny kluczowej decyzji dla Grecji, zwłaszcza, że jutro mija „techniczny” termin na domknięcie tematu Grecji tak, aby ta była w stanie wywiązać się z zobowiązań 20 marca. Brak decyzji jutro będzie oznaczał przyspieszenie obserwowanych spadków na EUR/USD, które mogłyby być gwałtowne za sprawą widocznej zwłaszcza na tygodniowym wykresie, a wielokrotnie już wskazywanej formacji RGR (ostatni ruch w górę był powrotem do linii szyi). Pozytywna decyzja Eurogrupy odłoży temat Grecji na półkę, ale tylko na kilka tygodni. Rynek będzie to dyskontował, a także zwracał coraz większą uwagę na Portugalię (misja kontrolna Troiki w Atenach zaczyna się już jutro), a także Francję (w kontekście kwietniowo-majowych wyborów parlamentarnych i ostatnich ostrzeżeń Moody’s ws. ratingu AAA).
Aby zapoznać się z całością komentarza pobierz pliki.