Kolejny dzień inwazji na Ukrainę nie zbliża Rosji do zwycięstwa. Nad światem rozpościerają się czarne chmury. Fatalne dane gospodarcze oraz wizja światowego głodu sprawiają, że inwestorzy zamykają swoje pozycje i siedzą na gotówce. Jednak tam również nie jest bezpiecznie.
Azowstal częściowo poddany. Ukraina szykuje się do kontrofensywy
Po 82 dniach oporu, załoga broniąca huty Azowstal częściowo skapitulowała, co stało się możliwe także dzięki rozmowom z Rosją. Rosyjska narracja o nazistowskich korzeniach pułku Azow uniemożliwiała do tej pory dopuszczenie możliwości takiej operacji. Pod naciskiem swoich sojuszników – Turcji, Chin i Watykanu – Rosja zdecydowała się na akceptację planu kapitulacji. 17 maja z Azowstalu wyjechało siedem autobusów z rannymi. Według różnych informacji pochodzących zarówno ze strony rosyjskiej, jak i od brytyjskiego wywiadu, liczba poddanych waha się od 1000 do 1700 osób. Częścią układu miała być zapewne możliwość wymiany obrońców Mariupola za rosyjskich żołnierzy. W mediach pojawiały się jednak wiadomości, jakoby rosyjska Duma chciałaby zablokować tę możliwość.
Azowstal nie poddał się w całości – w czwartek 19 maja na telegramie pojawił się film zastępcy dowódcy pułku Azow, kapitana Światosława „Kaliny” Pałamara, który wraz z innymi dowódcami przebywa na terenie huty i odmawia kapitulacji. Poinformował on, że na terenie zakładów Azowstal trwa „pewna operacja”.
Prezydent Wołodymyr Zełeński podpisał dekret o przedłużeniu stanu wojennego i powszechnej mobilizacji o kolejne 90 dni. Ukraina przygotowuje się do szerokiej kontrofensywy, która ma mieć miejsce na wszystkich frontach. Jej głównym celem ma być zadanie Rosjanom jak największych strat, ale niewykluczone, że Ukraińcy będą dążyli do wyparcia agresora poza konstytucyjne granice swojego państwa.
Finlandia i Szwecja złożyły wniosek o przyjęcie do NATO. Wnioski na ręce sekretarza generalnego Jensa Stoltenberga złożyli ambasadorzy obu krajów w Brukseli. Putin dał „zielone światło” stawiając jeden warunek – że NATO nie wyśle broni ani wojsk do tych krajów. Zablokowaniem procesu grozi natomiast prezydent Turcji Erdogan, który żąda wycofania wsparcia dla Kurdów ze strony obu krajów, a także chce pozwolenia na zakup myśliwców F-35. Proces zakupu został zablokowany przez USA po tym, jak Turcy zdecydowali się kupić systemy przeciwrakietowe S-400 od Rosji. Wnioski Finlandii i Szwecji zostaną rozpatrzone przez kraje członkowskie w ciągu dwóch tygodni.
Czy grozi nam światowy kryzys?
Fatalne dane gospodarcze rodzące obawy o recesje, a także wysoka inflacja przyczyniają się do wzrostu obaw o recesję lub stagflację w USA. Sondaż The Conference Board wskazał, że aż 68 proc. prezesów ankietowanych firm obawia się o to, że podnoszenie stóp procentowych przez FED wywoła recesję. Badania Bank of America pokazują, że inwestorzy gromadzą gotówkę. Widać to także po notowaniach największych indeksów giełdowych na Wall Street. Bessa paradoksalnie dotyka także rynku kryptowalut, który miał być odtrutką i alternatywą dla oficjalnego obiegu. Mocno tracił bitcoin. Upadła kryptowaluta Luna oraz powiązany z nią stablecoin UST. Problemy ma także południowokoreańska Terra.
Na to wszystko nakładają się rosnące obawy o bezpieczeństwo żywnościowe. Wojna, zmniejszona produkcja żywności w Ukrainie, ale także blokowanie ukraińskich portów przez Rosjan i zakaz eksportu pszenicy przez Indie powodują wzrost cen. Prezes Banku Anglii Andrew Bailey alarmował w ostatnim czasie o „apokaliptycznych” konsekwencjach kryzysu żywnościowego, również w kontekście inflacji.
W dalszym ciągu finału nie znalazła historia pandemii COVID-19. W Chinach koronawirus w dalszym ciągu stanowi ogromne zagrożenie zarówno zdrowotne, jak i gospodarcze. Coraz więcej mówi się także o wzroście liczby zachorowań w Korei Północnej, gdzie reżim zaleca płukanie gardła solą i picie herbaty. Niepokój wzbudza także małpia ospa – nowa choroba zakaźna wykryta w Hiszpanii, Portugalii, Francji, Szwecji, Belgii, ale też w Australii. Jest to rzadka choroba zakaźna odzwierzęca, wywodząca się z Afryki.
Stagflacja zagraża także Polsce
O tym, że inflacja w Polsce jest realnym problemem, nie trzeba nikogo przekonywać. Jednak opublikowane niedawno przez NBP dane dotyczące inflacji bazowej (nieuwzględniającej cen energii elektrycznej i żywności, które teoretycznie najmocniej napędzają wzrost cen) na poziomie 7,7 proc., nie napawają optymizmem. W połączeniu z możliwą recesją i podwyżkami stóp procentowych, daje to niezbyt optymistyczny scenariusz stagflacyjny.
Na przełomie sierpnia i września zaczną być uruchamiane pierwsze środki z Krajowego Planu Odbudowy, w ramach którego Polska może otrzymać nawet 76 mld euro na odbudowę gospodarki po pandemii. W teorii jest to powód do radości. W praktyce jest to jednak zwiększenie ilości pieniądza w obiegu, a więc kolejny czynnik proinflacyjny. I podobnie zadziałać mogą planowane przez rząd „wakacje kredytowe” oraz dwie podwyżki płacy minimalnej zapowiedziane na 2023 rok.
Metale szlachetne
O złocie w ostatnim czasie najczęściej mówi się jako o aktywie, które nie do końca wywiązuje się ze swojej roli. Cena królewskiego kruszcu po gwałtownych wzrostach zanotowanych na początku inwazji, od połowy kwietnia osłabia się i wszyscy tak naprawdę zadają sobie dwa pytania: kiedy złoto wystartuje oraz co tak naprawdę jest przyczyną jego wstrzymywania? Rynki to system naczyń połączonych. Wspominaliśmy w ostatnich komentarzach o stłumionym popycie w Azji z powodu lockdownów, którymi pogrążona w wojennych doniesieniach Europa specjalnie się nie przejmuje.
Obecnie obserwujemy przepływy kapitału z rynków akcyjnych do dolara amerykańskiego, co w naturalny sposób wpływa na osłabienie złota. Stan ten może trwać długo, choć nie w nieskończoność – każdy dzień siedzenia na gotówce w dobie wysokiej inflacji oznacza straty. Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, że „ulica” patrzy na wykres i czeka na odbicie, podczas gdy realny popyt utrzymuje się na stabilnym poziomie, co świadczy jednak o tym, że złoto w dalszym ciągu postrzegane jest jako bezpieczna przystań na dzisiejsze czasy.