Sytuacja techniczna na USD/PLN wskazuje na dalszą deprecjację dolara względem polskiej waluty. Nadal znajdujemy się w silnym trendzie spadkowym. Nie mniej jednak coraz ostrożniej podchodziłabym do stwierdzeń, że utrzyma się on przed kolejne kilka tygodni. Przysłowiowym światełkiem w tunelu jest wsparcie ulokowane na poziomie 3,7839, które dwukrotnie w ostatnim czasie zdołało wybronić nadmierną podaż dolara w tej strefie. Kurs praktycznie od początku stycznie balansuje w zmienności 4 groszy. Obecnie wstęga średnich (EMA 20,40,100) działa na niekorzyść USD/PLN. Ostatnie ruchy podażowe są natomiast coraz płytsze, o większych knotach, co sugeruje niepewność na konkretnym poziomie cenowym.
Wsparciem dla dolara w najbliższym czasie może być obecne działanie Rady Polityki Pieniężnej w kwestiach inflacyjnych. Nie zapowiada się na to, by w niedalekiej przyszłości nastąpiły jakiekolwiek zmiany w zakresie stóp procentowych. Inflacja za listopad przekroczyła natomiast najśmielsze prognozy, osiągając poziom 3,4%. Nie trzeba zatem dużej prognostyki, aby móc powiedzieć, że możemy się spodziewać wyższych poziomów wzrostu cen. Przed nami są serie podwyżek zaplanowanych przez rząd. Dodatkową presję inflacyjną wywołują czynniki bezpośrednio niezależne wyłącznie od polskiej polityki cen. Mowa tu choćby o ropie.
Kiepskie dane z amerykańskiego rynku pracy zawarły się w wycenie dolara jeszcze przed weekendem. Pomimo nieciekawych publikacji odchodzą one na plan dalszy z uwagi na podpisanie porozumienia handlowego między USA a Chinami. W dużej mierze euforia związana z tym wydarzeniem wykorzystała swój rynkowy potencjał jeszcze w 2019 roku, nie mniej jednak wierzę w to, że 15 stycznia zauważymy na walutach jeszcze trochę optymizmu. Na drugą fazę ugody będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Według zapowiedzi Donalda Trump’a ma to nastąpić dopiero po wyborach.