Rynki finansowe wyczekują wystąpienia prezydenta Trumpa w Kongresie USA i nikt nie zamierza się wyrywać przed szereg z zajęciem pozycji, biorąc pod uwagę nieprzewidywalność wypowiedzi Trumpa. Poza tym rozgrzewa się dyskusja przed marcową decyzją FOMC. A do tego mamy jeszcze koniec miesiąca.
Rynki finansowe będą uważnie przysłuchiwać się przemówieniu prezydenta Donalda Trumpa w Kongresie USA (start 3:00 nad ranem). Inwestorzy, którzy budowali swoje strategie na ten rok w oparciu o tzw. „reflation trade” w ostatnich tygodniach mogli czuć się rozczarowani brakiem konkretów planów budżetowych i teraz liczą, że przemówienie ta sytuację odmieni. Niepewność jest wysoka, gdyż Trump jak zwykle może mówić dużo z obfitym użyciem epitetów, a jednak finalnie dalej możemy nie dowiedzieć się niczego o tym, w którym kierunku zamierza administracja Białego Domu. Jeszcze wczoraj prezydent zdradził kilka szczegółów, o czym będzie mówił. Usłyszeliśmy, że wydatki na obronę wzrosną o ok. 10 proc. (54 mld USD), prezydent planuje „duże” wydatki infrastrukturalne, jak również pojawią się szczegóły odnośnie reformy planu medycznego Obamacare. Ale o najważniejszej kwestii – reformie podatkowej – cisza. Zatem nie można wykluczyć, że wystąpienie w Kongresie posłuży do przerzucenia uwagi z reformy podatkowej na prezentację bodźców fiskalnych. Jeśli Trump dobrze to rozegra, tj. postawi na wizję wydatków infrastrukturalnych przy jednoczesnym zapewnieniu o współpracy z Kongresem w kwestiach podatkowych, USD może zareagować pozytywnie. Z kolei całkowite zmarginalizowanie kwestii podatkowej w połączeniu z ogólnikowym przedstawieniem założeń polityki gospodarczej na najbliższe miesiące może nie wystarczyć, by zadowolić inwestorów.
Nawet jeśli Trump okazałby się nieprzychylny dla USD, wątpię, aby reakcja utrzymała się na długo. Inwestorzy przeskakując między kolejnymi tematami szybko zwrócą uwagę w stronę marcowego posiedzenia FOMC (a po drodze na dane z rynku pracy USA). Wczoraj Robert Kaplan z Fed w Dallas ożywił dyskusję na temat potencjalnej podwyżki 15 marca. Wycena rynkowa podskoczyła do 50 proc. i dla Fed może to być okazja, by odpowiedzieć na solidną postawę gospodarki, jednocześnie nie ryzykując nadmiernego zaskoczenia rynku. Osobiście jestem daleki od stwierdzenia, że marcowa podwyżka jest przesądzona (podtrzymujemy prognozy na ruch w czerwcu), ale od strony krótkoterminowych wahań rynku, jest to zasady argument, by całkowicie nie porzucać dolara.
Od strony reakcji rynkowej, po wczorajszych informacjach USD i rentowności obligacji skarbowych USA poszły w górę, choć generalnie był to jedynie odwrót po wcześniejszej słabości, więc rynek mniej więcej jest w punkcie wyjścia. Handel dodatkowo gmatwa fakt końca miesiąca, co przynosi nieskorelowane z wydarzeniami przetasowania w portfelach inwestycyjnych. Wczoraj do tej grupy można było zaliczyć redukcję krótkich pozycji w EUR (głównie na EUR/GBP i EUR/JPY), gdyż zeszłotygodniowy skok obaw o wynik wyborów we Francji nie znalazł kontynuacji. Dodatkowo biorąc pod uwagę, że w lutym widzieliśmy wzrosty S&P500 o prawie 4 proc., zagraniczni inwestorzy są skłonni do dostosowania zabezpieczenia przed ryzykiem kursowym, co oznacza podaż USD.
Dane makro nie będą dziś w centrum uwagi, nawet jeśli zestaw zapowiada się interesująco. W Polsce GUS przedstawi wstępny szacunek PKB za IV kw. z rozbiciem na komponenty. Szacunek flash zaskoczył wyższym wynikiem (2,7 proc. vs 2,5 proc.), co naszym zdaniem było zasługą wyższego wkładu wydatków rządowych przerzuconych na koniec roku z pierwotnych planów ich realizacji dopiero w 2018 r. Odczyt powinien być neutralny dla złotego, który pozostaje bardziej wrażliwy na czynniki zewnętrzne. Generalnie widzimy większe ryzyka dla ruchu EUR/PLN w górę. Po południu z USA otrzymamy drugi szacunek PKB z USA, Chicago PMI i indeks nastrojów konsumentów, choć dane będą tylko tłem w oczekiwaniu na przemówienie Trumpa.