Oczekiwania związane z wtorkową telekonferencją między członkami grupy G-7 ożywiła handel na głównych parach walutowych. Euro umocniło się wobec dolara po tym, jak wzrosły nadzieje na działania polityczne mające na celu złagodzić kryzys zadłużenia w Europie.
Ministrowie finansów G-7 i prezesi banków centralnych przeprowadzą dziś rozmowę na temat europejskiego kryzysu zadłużenia. Inwestorzy mają nadzieję, że grupa siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw włączy się do wspólnej walki, aby pomóc rozładować europejski kryzys. Uważam jednak, że spotkanie nie przyniesie żadnych przełomów w sprawie kryzysu zadłużenia w Europie. Moim zdaniem sentyment na rynkach światowych może poprawić interwencja banków centralnych. Od dłuższego czasu spekuluje się, że wobec coraz powszechniejszych oznak hamowania chińskiej gospodarki, Ludowy Bank Chin będzie łagodził politykę monetarną. Europejski Bank Centralny w zasadzie został postawiony pod ścianą i musi wykonać jakiś ruch na najbliższym posiedzeniu. Brak działań wywoła, bowiem panikę. Po publikacji majowego indeksu PMI dla brytyjskiej gospodarki oczekuje się, że Bank Anglii rozszerzy ilość środków na zakupy aktywów. Ostatnie dane z USA powinny natomiast zwiększyć oczekiwanie na QE3 w USA. Nie cichną również spekulacje o możliwym pakiecie ratunkowym dla Madrytu. Rosną spekulacje, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy przygotowuje awaryjny plan ratunkowy dla Hiszpanii. Tylko i wyłącznie w obliczu takich sygnałów klimat inwestycyjny może ulec poprawie.
Tymczasem niechęć inwestorów do ryzykownych aktywów tradycyjnie rykoszetem uderza w polską walutę. Złoty osłabił się ostatnio względem głównych walut światowych. Zdaniem ekonomistów Citigroup, polski złoty może się osłabić jeszcze bardziej ze względu na słabnący wzrost gospodarczy. Moim zdaniem złoty już nie powinien gwałtownie tracić na wartości. Wprawdzie, spoglądając na analizę techniczną, trend wzrostowy nadal obowiązuje, ale zważywszy na długoterminowy rajd w górę, potencjał byków powinien topnieć. Zawieranie transakcji po długiej stronie rynku powinno wiązać się z coraz większym ryzykiem. Na uwagę zasługuje opór 3,59, który nie powinien być przekroczony w najbliższym czasie.
Podobny obraz techniczny rysuje się na rynku EUR/PLN. Trend wzrostowy jest już na skraju wyczerpania, dlatego ewentualny dalszy wzrost notowań będzie wykorzystany przez inwestorów do realizacji zysków. Punktem granicznym jest tutaj 4,4250, z kolei linią obrony jest 4,3750. Zejście poniżej tego poziomu(4,3750) oznaczać będzie spadek kursu w rejon 4,33.
Na mocniejsze odreagowanie powinni liczyć inwestorzy obecni na rynku EUR/USD. Solidne dno na wysokości 1,23 zostało już ustalone, dlatego istnieje pretekst do odbicia. Dodatkowo linia trendu spadowego została przełamana, co świadczy o wzroście siły popytu. W związku z tym, bieżącym celem strony popytowej jest poziom 1,2630.
Przy historycznym dnie – 1,5250 znajdują się notowania pary GBP/USD. Rynek już zaliczył ten poziom i lekko odbił się od niego. Zwyżka nie była jednak zbytnio imponująca, dlatego co najwyżej możemy mówić o zatrzymaniu fali wyprzedaży. Moim zdaniem, byki stać na więcej, dlatego w najbliższym okresie oczekuję większej inicjatywy z ich strony. Podsumowując, wzrost kursu jest bardziej prawdopodobny, niż spadek notowań.
Nowe minima obserwujemy na rynku USD/JPY. Jest to bezpośredni związek z incydentem, jaki miał miejsce w poniedziałek, gdzie ważne wsparcie – 78,80 zostało przełamane. Jest to negatywny sygnał dla byków, dlatego dalszy spadek kursu jest realny. Najbliższym wsparciem jest poziom 75,90.
Heroiczna walka o utrzymanie trendu wzrostowego wystąpiła na rynku USD/CHF. Walka zakończyła się powodzeniem, bowiem wsparcie 0,9570 zostało obronione. Niemniej uważam, że byki nie będą długo cieszyły się z tego zwycięstwa, bowiem rynek jest już przegrzany, dlatego kolejne podejście kursu na tegoroczne maksima(0,9780) powinno spotkać się z ripostą ze strony niedźwiedzi. W związku z tym, w najbliższym okresie oczekiwałbym wystąpienie korekty spadkowej.
Krzysztof Wańczyk
FTS Capital Group