Rynek słyszy: „czas kupować euro”. Słabnie zaufanie do dolara
Wystarczyła jedna wypowiedź szefowej Komisji Europejskiej, by inwestorzy zaczęli przestawiać kapitał: „UE pozostaje zaangażowana w konstruktywne rozmowy z USA w sprawie ceł” – powiedziała Ursula von der Leyen, dodając, że wspólnota nadal dąży do układu „zero za zero” w zakresie taryf. Na pierwszy rzut oka brzmi to jak typowa dyplomatyczna formułka. Jednak w świecie, gdzie każde słowo może oznaczać miliardy dolarów w ruchu kapitału, ton i timing mają znaczenie.
Dla rynku to jasny sygnał: Unia gra długoterminowo, spokojnie i przewidywalnie. W czasach, gdy amerykańska administracja zmienia kurs jak jacht na wzburzonym oceanie, stabilność staje się walutą premium.
Mimo że Donald Trump wstrzymał część planowanych ceł, rynki finansowe nie oddychają z ulgą. Francois Villeroy z Europejskiego Banku Centralnego ujął to precyzyjnie: „Decyzja Trumpa o wstrzymaniu ceł jest mniej złą wiadomością, ale nadal są złe wiadomości w Ameryce”.
Zaufanie do dolara zostało nadszarpnięte, a polityka gospodarcza USA coraz częściej postrzegana jest jako instrument politycznego chaosu, a nie przewidywalności. Dla inwestorów globalnych, to sygnał ostrzegawczy – zwłaszcza gdy w grze pojawia się inna, potencjalnie bardziej przewidywalna waluta: euro.
Gra walutowa: EUR/USD jako „pralka”? ING widzi coś więcej
Chris Turner z ING określił parę EUR/USD mianem „pralki” globalnych przepływów kapitału – miejsca, gdzie sprzeczne siły się znoszą, ale nawet on przyznaje: sytuacja się zmienia. „Przedstawiciele EBC chcą obecnie promować euro jako silną alternatywę dla dolara” – mówi wprost.
To już nie tylko techniczne wahania między poziomami 1,09–1,11. To walutowa gra prestiżu, w której euro zyskuje nowy wymiar – waluty zaufania w niepewnym świecie.
Z kolegi analitycy grupy UOB uważają, że testowanie poziomu 1,0895 może nastąpić, ale istotne wsparcie na 1,0850 raczej nie zostanie przełamane. Jeśli tak – EUR/USD wejdzie w fazę „handlu zakresowego”, czyli przestanie być polem do spekulacji i stanie się polem do przeczekania rynkowych zawirowań.
Jednak dopóki to wsparcie się utrzymuje, wciąż istnieje szansa na dalszy wzrost euro, szczególnie jeśli kolejne dane makroekonomiczne z USA rozczarują lub napięcia celne wrócą jak bumerang. Co ciekawe, choć formalnie rozmowy dotyczą ceł i handlu, coraz więcej wskazuje, że prawdziwa rozgrywka dotyczy dominacji walutowej.

Amerykański dolar długo pełnił funkcję globalnej waluty rezerwowej i bezpiecznej przystani. Jednak dziś – w dobie deglobalizacji, cyfrowych walut i politycznego rewizjonizmu – ta pozycja zaczyna wyglądać mniej solidnie. UE to rozumie i cicho, lecz konsekwentnie, zaczyna pozycjonować euro jako alternatywę nie tylko handlową, ale systemową.
Euro ma dziś wszystko, czego potrzebuje waluta rezerwowa: stabilność, regulacyjną przewidywalność i gospodarkę wystarczająco dużą, by wspierać globalny popyt. Brakuje jednego: narracji.