Komentarz rynkowy
Zacznijmy może od przeglądu rynku walutowego. EUR/USD notowane jest po cenie 1189. Kurs osłabił się szczególnie w drugiej części tygodnia. Złoty istotnie umocnił się wobec europejskiej waluty, a jego kurs obecnie oscyluje wokół poziomu 4,533. Podobnie sytuacja wygląda na USD/PLN, gdzie amerykańska waluta była przez ostatni tydzień w deprecjacji. Obecnie notowania tej pary są na poziomie 3,802. Funt brytyjski kosztuje natomiast 5,22, a frank szwajcarki 4,116.
W minionym tygodniu dominowały mieszane nastroje. Z jednej strony mieliśmy szalejące indeksy i dobra nastroje związane z czekami w USA (o których powiem dalej), z drugiej natomiast wciąż rośnie presja inflacyjna. Gdzieś w przysłowiowym tle, inwestorzy wciąż mają na uwadze dane dot. szczepień i liczby zachorowań, które realnie patrząc mocno się rozmijają. Liczba przypadków wciąż jest bardzo duża, choć tempo szczepień jest całkiem dobre (mówiąc o skali globalnej).
Czeki na akcje
Brzmi to może dość nieprawdopodobnie, by jakiekolwiek państwo wydawało czeki na akcje. Natomiast można by tak powiedzieć o pomocy finansowej, jaką przygotowało USA dla swoich obywateli. Są to tak zwane czeki stymulacyjne, które Stany Zjednoczone mają zamiar wydać dla swoich obywateli. Większość z nich, jak donoszą statystyki zostanie spożytkowane na inwestycje w rynek akcyjny. W związku z tym nie powinny nikogo dziwić szampańskie nastroje na akcjach.
Wystarczy spojrzeć jak zachowywał się amerykański indeks SP500 w ciągu ostatniego roku. Obrazuje on 500 najlepszych spółek w USA. Ciężko dopatrywać się w nim kryzysowych spadków lub olbrzymich przecen. Nie mniej jednak w moim odczuciu może być zdecydowanie wyżej dzięki Rezerwie Federalnej. Mowa oczywiście o czekach stymulacyjnych, które będzie wydawała. Jak to wpłynie na rynek walutowy? Przede wszystkim zwiększony popyt na akcje odbije się na USD, przez co może go osłabić. Jest to szansa dla złotego na dalsze umocnienie. Warto powiedzieć, że potaniał on blisko 17 gorszy w ciągu zaledwie kilku dni. W dużej mierze jest to zasługa Rady Polityki Pieniężnej, która w ostatnim czasie nie uważała już (a trzymałą się tego stanowiska naprawdę długo), że złoty jest za mocny. Dlaczego? Można dywagować na ten temat, nie mniej jednak najbardziej prawdopodobny scenariusz to strach przed zbyt dużą inflacją. Warto tutaj dodać, że jest czynnik, który realnie może zaburzyć dobrą passę PLN. Mowa o nielimitowanym programie QE. Program ten zapewnia nielimitowany skup obligacji rządowych, w związku z tym wpływa na podaż złotówki na rynku. Skoro obligacje mają być kupowane do przysłowiowego oporu, ich rentowności są wysokie, przez co ceny bardzo niskie, z jakiej racji inwestor miałby się zainteresować właśnie nimi? To może ograniczać realny popyt na PLN, przez co wyhamować także jego aprecjacyjne zapędy z ostatnich dni.
Na rynek należy jednak patrzeć w skali globalnej. Stąd też często w analizach poruszamy temat USA, Strefy Euro czy Chin. Są to miejsca o dużej aktywności gospodarczej, które kreują długo i krótkoterminowe trendy na rynku. Rynek długu nieco odpuścił, przez co dolar stał się słabszy, a złotówka miała szansa nadrobić na wartości. Pojawia się tutaj jednak kluczowe pytanie, na jak długo? W moim odczuciu rynek długu i lekka odwilż jest to krótkoterminowy czynnik osłabienia USD, który jest dodatkowo wspierany przez czeki stymulacyjne (kolejny duży dodruk gotówki).
Duża ilość gotówki na rynku to także element polityki płynności. FED zabezpiecza się przed jej utratą. Nie mniej jednak jest w tym czynnik ryzyka, który pozwala mi twierdzić, że osłabienie USD jest wyłącznie Krótkoterminowe. Tym czynnikiem jest Biden i jego plan na gospodarkę Stanów Zjednoczonych. Ogromne zasoby gotówki, które pochłonie, będą oczywiście pochodziły z rynku. Gdzie wylądują? Odpowiedź jest prosta - w rynku dłużnym. Nikt, absolutnie nikt obietnic gospodarczy prezydenta nie będzie finansował z bieżących sald. Będą one realizowane poprzez emisję obligacji. Zwiększony popyt na nowy kupon wyciągnie gotówkę z rynku. Kolejnym ryzykiem, które się z tym wiąże to inflacja. Dlatego tak ważne będzie obserwowanie jej odczytów w najbliższych miesiącach. Sama, duża ilość gotówki na rynku nie musi wcale oznaczać zwiększonego wskaźnika inflacji. W tym kontekście liczy się szybkość jej obiegu, czyli prościej mówiąc wykorzystania. Jeżeli gotówka nie kreuje popytu nie można za bardzo mówić zasadniczym wzroście inflacji, gdyż wzrost cen napędzany jest przez popyt (czyli zakupy).
Euro i dolar w najbliższych dniach
Już na wstępie warto powiedzieć, że ten tydzień to początek sezon zysków za pierwszy kwartał, a duże banki, w tym JPMorgan (NYSE:JPM) Chase, Goldman Sachs (NYSE:GS), Bank of America, Wells Fargo, Citigroup (NYSE:C) i Morgan Stanley (NYSE:MS), również opublikują swoje raporty. W Europie natomiast inwestorzy będą obserwować produkcję przemysłową, sprzedaż detaliczną i handel zagraniczny, oraz dane o produkcji przemysłowej we Włoszech. Natomiast w Stanach Zjednoczonych poznamy dane dotyczące sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej wskazują na silny wzrost krajowego handlu i aktywności w marcu, ponieważ więcej firm otworzyło się ponownie z powodu programu wprowadzania szczepionek i rządowego pakietu pomocy na wypadek pandemii w wysokości 1,9 biliona dolarów.
Patrząc na szanse i zagrożenia na zbliżający się tydzień warto powiedzieć jeszcze o rentownością obligacji. Temat ten zszedł trochę na bok z racji skupienia się rynku na czekach stymulacyjnych. Nie mniej jednak to właśnie rentowności w dużej mierze kierowału ruchem w ubiegłym tygodniu. Na tym polu może nieco umocnić się USD, co krótkoterminowo może mieć duże znaczenie dla walut. Kluczowe będą jednak odczyty makroekonomiczne.
Powyższa analiza nie jest w żadnym przypadku rekomendacją inwestycyjną i stanowi wyłącznie prywatną opinię jej twórców.
Natalia Bojko
FX Analyst
Trefix