W poprzednim wpisie przedstawiłem wyglądającą dla mnie w miarę wiarygodnie projekcję ścieżki WIG-u 20 na najbliższe dwa lata. Dziś proponuję zerknąć z lotu ptaka na to, co dzieje się w polskiej gospodarce. Już w połowie sierpnia poznaliśmy wstępną informację o 5,1 proc. tempie wzrostu PKB w naszym kraju, które okazało się najwyższe w Unii Europejskiej. W piątek GUS podał bardziej szczegółowe dane na temat czynników, które wpłynęły na ten relatywnie bardzo dobry wynik. Najpierw rozbijmy sobie owe 5,1 proc. realnego wzrostu PKB w stosunku do II kw. 2017 na dwa główne elementy:
PKB = popyt krajowy + eksport netto
Jak widać obecna sytuacja w krajowej gospodarce jest z tego punktu widzenia zupełnie odmienna od tej z okresu II kw. 2012-III kw. 2013 czy z okresu I-III kw. 2009, kiedy to kontrybucja krajowego popytu była ujemna a wzrost gospodarczy trzymał się na popycie zagranicznym. W II kw. kontrybucja popytu krajowego do owych 5,1 proc. wzrostu PKB wyniosła +4,6 pkt. proc., a udział eksportu netto +0,5 pkt. proc. Najbardziej przypominało to sytuację z I kw. 2011, IV kw. 2015 oraz I kw. 2017.
Rozbijmy sobie teraz popyt krajowy na dwie składowe:
popyt krajowy = spożycie ogółem + akumulacja brutto
Kontrybucja spożycia ogółem wyniosła w II kw. +3,7 pkt. proc. i był najwyższa od 2008 roku. Wpływ akumulacji brutto był znacznie mniejszy i wyniósł +0,9 proc. To dokładnie połowa przedziału wahań tej kategorii w okresie minionych 10 lat. Generalnie najbardziej z tego punktu widzenia podobne do II kwartału były różne kwartały z lat 2015-2017 - tego typu przewaga konsumpcji nad akumulacją utrzymuje się już od dłuższego czasu.
Zobaczmy teraz kto jest odpowiedzialny za to "wielkie żarcie":
spożycie ogółem = spożycie gospodarstw domowych + spożycie publiczne
Jak widać sektor publiczny jest raczej niewinny (chociaż udział spożycia publicznego - +0,8 proc. - jest też powyżej średniej z minionej dekady), a odpowiedzialnymi za to utrzymujące się konsumpcyjne rozpasanie są krajowe gospodarstwa domowe. Kontrybucja spożycia tych ostatnich na poziomie +2,9 proc. jest w pobliżu maksimów wartości obserwowanych po 2008 roku. Algorytm klastrujący za najbardziej z tego punktu widzenia podobny do II kw. uznaje cały okres od I kw. 2017 do I kw. 2018.
Pozostaje nam jeszcze rozbić akumulację brutto:
akumulacja brutto = inwestycje w środki trwałe brutto + zapasy
Tu mamy z pewnością jakieś rozczarowanie, jeśli chodzi o inwestycje, chociaż oczywiście dramatu chyba nie ma, to kontrybucja inwestycji (+0,7 pkt. proc.) była wyższa niż średnia z minionej dekady (+0,53 pkt. proc.). Spadła do +0,2 pkt. proc. kontrybucja wzrostu zapasów, chociaż nadal jest dodatnia.
Warto jednak zwrócić uwagę, że minione 2 lata to najdłuższy w dostępnych danych okres systematycznej przewagi konsumpcji nad inwestycjami. Ostatnim kwartałem, w którym kontrybucja inwestycji w środki trwałe dorównywała kontrybucji spożycia ogółem był IV kw. 2014. Zdrowy rozsądek podpowiada, że na dłuższą metę utrzymywanie się takiej dysproporcji pomiędzy konsumpcją a inwestycjami przyniesie negatywne skutki dla wzrostu gospodarczego.
Zgodnie z powyższym:
PKB = spożycie gospodarstw domowych + spożycie publiczne + inwestycje + zmiana stanu zapasów + eksport netto
Sprawdźmy, czy się zgadza: spożycie gospodarstw domowych (2,9) plus spożycie publiczne (0,8) plus inwestycje (0,7) plus zapasy (0,2) plus eksport netto (0,5) rzeczywiście daje 5,1 proc.
Weźmy na koniec te 5 elementów popytu i potraktujmy je innym ciekawym algorytmem dostępnym w programie PAST3, o którym pisałem przed miesiącem - zastosujmy analizę głównych składowych (PCA - Principal Component Analysis), dzięki czemu będziemy mogli sobie jakoś zwizualizować podobieństwo sytuacji w polskiej gospodarce w II kw. br. do momentów z przeszłości (niestety dostępne są jedynie dane sięgające 2008 roku).
Jak interpretować powyższy obrazek? Po jego lewej stronie grupują się kwartały minionej dekady, w którym dominującą siłą ciągnącą polską gospodarkę w górę był eksport netto, zaś po prawej stronie znajdują się okresu, w którym przewagę miał popyt wewnętrzny. W górę wykresu będą się przesuwać kwartały, w których ważnym czynnikiem przyczyniającym się do wzrostu gospodarczego były inwestycje w środki trwałe, zaś ku jego dołowi ciążyć te, w którym wzrost gospodarczy opierał się w istotnym stopniu na wzroście zapasów.
Mała czerwona kropka nieco na prawo i w górę od środka wykresu to nasz II kw. 2018. Jak widać nie ma on jakiejś silnej charakterystyki, która popychałaby go w stronę krawędzi wykresu. Innymi słowy zastosowana metoda sugeruje, że obecny wzrost ma mimo wszystko jednak dosyć zrównoważony charakter. Albo ostrożniej - bywały w przeszłości znacznie bardziej ekstremalne okresy jeśli chodzi o strukturę popytu.
Najbliższym czerwonej kropki II kw. 2018 na powyższym wykresie PCA jest III kw. 2011. To trochę zaskakujące, bo mieliśmy wtedy bardzo niską kontrybucję spożycia ogółem (+0,6 pkt. proc.), co nijak się nie ma do obecnej sytuacji. Pasuje to do jednak koncepcji, o której pisałem w lutym ("2018=2011?"). Gdyby tą analogię potraktować całkiem dosłownie (a oczywiście nie należy tego robić) to mielibyśmy dziś - 3 września 2018 odpowiednik 3 grudnia 2011. Na WIG-u trwała wtedy od końca września nieregularna korekta wzrostowa (fala B) ówczesnej bessy rozpoczętej 8 miesięcy wcześniej (w kwietniu 2011). To całkiem przypomina obecną sytuację, gdy WIG od końca czerwca znajduje się w obrębie korekty wzrostowej podejrzewanej o bycie falą B bessy. Na początku grudnia 2011 do końca fali B było jeszcze 2 miesiąca, a do końca bessy czyli maja 2012 - 5 miesięcy (ówczesna fala C przyjęła postać fali "załamanej").
Oprócz III kw. 2011 blisko czerwonej kropki plasują się też II, III i IV kw. 2015 roku
Gdyby analogię II kw. 2018 z III kw. 2011 potraktować dosłownie to sugerowałaby bliski początek wzrostu kontrybucji eksportu netto i spadku kontrybucji popytu krajowego (patrz kwartały z 2012 i 2013 roku po lewej stronie powyższego wykresu PCA), ale nie jestem pewien, czy na podstawie tak niewielkiej liczby danych można formułować jakieś bardziej wiarygodne wnioski. W 2012 roku zakończyły się inwestycje związane z organizacją Euro 2012, a w najbliższym czasie z niczym podobnym nie będziemy chyba mieli w polskiej gospodarce do czynienia.
Podsumowując: w II kw. br. w krajowej gospodarce nadal dominowała kontrybucja ze strony popytu krajowego w szczególności konsumpcji a zwłaszcza konsumpcji prywatnej.