Brak chipów ograniczy produkcję aut

Opublikowano 22.02.2021, 10:19
GM
-
F
-
NXPI
-

Tlące się od jesieni ub.r. ryzyko niedoboru półprzewodników wykorzystywanych w motoryzacji zmaterializowało się. Od początku tego roku producenci aut albo ograniczają produkcję, albo wręcz ją zawieszają.

Bez półprzewodników nie ma nowoczesnych samochodów osobowych. W aucie z sinikiem spalinowym zainstalowane jest od 50 do 200 różnych chipów. Ich liczba drastycznie rośnie w autach hybrydowych i elektrycznych. Dochodzi w nich do 3500. Wykorzystywane są od sterowania pracą silnika, przez hamulce i systemy bezpieczeństwa, po samochodowe nawigacje i systemy rozrywki.

Wymagania stawiane chipom używanym w samochodach są z reguły wyższe niż tym instalowanym w domowej elektronice. Dotyczą np. zakresu temperatur, w jakich mają działać, jak i żywotności oraz niezawodności. Jak podkreśla tajwańska firma badawcza TrendForce, nie jest łatwo przestawić linie produkujące chipy dla smartfonów na produkcję dla motoryzacji.

Niemiecki minister lobbuje
W końcu stycznia Peter Altmaier, niemiecki minister gospodarki wysłał kanałami dyplomatycznymi do swego tajwańskiego odpowiednika Wang Mei-hua list, w którym prosił go o interwencję w sprawie zwiększenia produkcji samochodowych chipów przez Taiwan Semiconductor Manufacturing Co Ltd (TSMC). TSMC jest największym na świecie tzw. kontraktowym producentem półprzewodników i jednym z największych dostawców dla niemieckiej motoryzacji. List był wsparciem bezpośrednich rozmów niemieckich koncernów z tajwańską spółką.

Dla TSMC produkcja dla branży motoryzacyjnej nie jest znaczącą pozycją. W całym 2020 r. stanowiła ledwie 3 proc. sprzedaży. Głównymi klientami są producenci smartfonów oraz komputerów i innych urządzeń wymagających chipów o wysokiej wydajności. Te dwie grupy klientów odpowiadały odpowiednio za 48 proc. i 33 proc. sprzedaży. W IV kwartale ub.r. produkcja chipów dla motoryzacji w TSMC była o 27 proc. większa niż w trzech wcześniejszych miesiącach, ale nadal było to 3 proc. całej sprzedaży.

Pierwsza reakcja TSMC na list niemieckiego ministra była daleka od oczekiwanej. Tajwański producent stwierdził, że ściśle współpracuje z klientami i wspiera ich, zwiększając produkcję. Po kilku dniach – i spotkaniu z ministrem gospodarki Tajwanu – firma ogłosiła, że nada produkcji chipów dla motoryzacji najwyższy priorytet. TSMC podkreślił przy tym, że jego moce produkcyjne są w pełni wykorzystane.

Minister Wang spotkał się też z innymi tajwańskimi producentami chipów, takimi jak United Microelectronics Corp (UMC) i Powerchip Semiconductor Manufacturing Corp. UMC oficjalnie zadeklarował, że zwiększy produkcję dla motoryzacji, ale zaznaczył, że nie odbędzie się to kosztem klientów z innych branż.

Niemieckie naciski nie były odosobnione. Podobne podjęła American Automotive Policy Council, organizacja lobbystyczna reprezentująca interesy koncernów z USA, która poprosiła administrację o wywarcie nacisku na azjatyckich producentów, by ci zwiększyli produkcję chipów dla branży motoryzacyjnej. Jak twierdzą japońskie media, rządy USA i Japonii również użyły kanałów dyplomatycznych, by wesprzeć firmy motoryzacyjne w staraniach o wzrost produkcji samochodowych chipów na Tajwanie.

Zwiększanie mocy produkcyjnych w branży półprzewodników nie jest ani szybkie (maszyny produkowane m.in. przez holenderskie ASML zamawia się z dużym wyprzedzeniem), ani tanie (TSCM w ub.r. na inwestycje wydał ponad 17 mld dolarów, a plany na ten rok mówią o minimum 25 mld dolarów). Na dodatek obarczone jest sporym ryzykiem, bo klienci niemal z dnia na dzień potrafią wycofać się z dużych kontraktów. Stąd zapewne wynika ostrożność tajwańskich firm w reakcji na niemieckie naciski.

Luka między popytem, a podażą motoryzacyjnych chipów jest na tyle duża, że producenci zdecydowali się podnieść ceny. Jednym z pierwszych był holenderski NXP Semiconductors (NASDAQ:NXPI), drugi na świecie gracz w tym segmencie rynku, który już w końcu listopada zasygnalizował klientom podwyżkę.

Na podwyżkę zdecydowało się też m.in. japońskie Renesas Electronics, trzeci co do wielkości dostawca oraz szwajcarski STMicroelectronics. O podwyżkach z klientami rozmawia również TSMC i koreański Samsung Elekctronics.

Skala podwyżek to 10-20 proc. Biorąc pod uwagę udział elektroniki w kosztach produkcji samochodów osobowych – od ok. 40 proc. w autach z silnikiem spalinowym do nawet 70 proc. w samochodach elektrycznych – muszą one znaleźć odbicie albo w cenach aut, albo w rentowności ich producentów, ewentualnie dostawców podzespołów.

Utracone ponad 2 mln aut
Markus Duesmann, szef Audi, producenta luksusowych aut z grupy Volkswagen w rozmowie z „Financial Times” deklarował, że firma zrobi wszystko, by w I kwartale produkcja nie spadła o więcej niż o 10 tys. sztuk. O ograniczeniu produkcji poinformowała też należąca do VW marka Skoda oraz sam Volkswagen. Niemiecki koncern szacuje, że z powodu braku chipów w I kwartale wyprodukuje o 100 tys. aut mniej.

Volkswagen nie jest osamotniony w brakach. Ford (NYSE:F) w styczniu ogłosił, że do 19 lutego zamyka fabrykę w niemieckim Saaflouis. Także w styczniu produkcję w angielskim Swindon przerwała fabryka Hondy. Poza tą trójką producentów problemy z chipami mają m.in. Toyota, Nissan, Daimler, Renault, Subaru, Fiat Chrysler Automobiles i General Motors (NYSE:GM). Nie sygnalizuje ich koreańskie KIA (grupa Hyundai Motor) i chiński BYD (współwłaścicielem jest amerykański miliarder Warren Buffett). KIA twierdzi, że problem zidentyfikowała w październiku i od tego czasu robiła zapasy, zaś BYD zapewnia, że jego łańcuch dostaw nie został naruszony.

Kłopoty z chipami silnie dotknęły fabryki aut w Chinach. Tu powstaje niemal co trzecie auto wyprodukowane na świecie. Chiny są też wielkim rynkiem zbytu. Według danych China Passenger Car Association, w ub.r. w Chinach sprzedano 19,3 mln aut osobowych o 7 proc. mniej niż rok wcześniej. Prognozy mówią o wzroście o 5-6 proc. w tym roku i powrocie w 2024 r. do poziomu z 2017 r., który był rekordowy. Chińczycy kupili wówczas 23,8 mln aut. W Chinach fabryki samochodów mają nie tylko rodzimi producenci, ale również – poprzez joint-venture z chińskimi firmami – światowi giganci tacy jak Volkswagen, GM, czy Toyota.

W wywiadzie dla niemieckiego magazynu „Automobilwoche” Frank Biller, analityk niemieckiego banku LBBW oszacował, że w tym roku z powodu braku półprzewodników na całym świecie nie zostanie wyprodukowane 2,2 mln aut. Jego zdaniem, na normalne tory produkcja wróci dopiero w 2022 r.

Zmniejszenie produkcji samochodów oznacza, że spadnie zapotrzebowanie na części i podzespoły. A to z kolei oznacza, że problem z chipami pośrednio uderzy w dostawców koncernów. I tych bezpośrednich i tych pośrednich. Potencjalnie także w Polsce.

Złożona przyczyna
By zrozumieć, dlaczego pod koniec ub.r. zaczęły się kłopoty z samochodowymi chipami trzeba się cofnąć do początku 2020 r., a także do 2019 r. Z jednej strony wpływ na to miała bowiem pandemia COVID-19, a z drugiej – decyzje administracji Donalda Trumpa.

Pandemia zaczęła się w Wuhan, stolicy prowincji Hubei. To jeden z motoryzacyjnych hubów Chin. Lockdown w tym regionie, a potem w Chinach spowodował, że branża motoryzacyjna była jedną z pierwszych, które odczuły pandemię. W lutym ub.r. pękły łańcuchy dostaw, a problemy z częściami odczuli producenci od Korei przez Europę po USA.

W połowie marca COVID-19 obecny był praktycznie na całym świecie. Rządy i władze regionalne wprowadzały lockdown, a fabryki aut przerywały produkcję. Wiadomo było, że pandemia ma nie tylko negatywny wpływ na produkcję, ale także na sprzedaż aut.

Motoryzacyjni planiści – działając nieco po omacku, bo nie wiadomo było jak długo potrwają przerwy w dostawach części z Chin, a tym bardziej jak głęboki i długi będzie spadek sprzedaży – zaczęli ograniczać zamówienia na części i podzespoły, a tym samym zwalniać moce produkcyjne w fabrykach półprzewodników, które zajmowane były przez inne branże, w tym producentów PC, smartfonów i innej elektroniki użytkowej.

Ku zaskoczeniu planistów – i zadowoleniu dyrektorów finansowych – w II połowie ub.r. sprzedaż samochodów była nie tylko w Chinach, ale także w innych regionach świata wyraźnie wyższa od prognozowanej, a IV kwartał był bardzo dobry. Jesienią zaczęła się ujawniać luka między popytem na samochodowe chipy, a ich podażą.

By zrozumieć drugi czynnik – wpływ decyzji administracji Donalda Trumpa – trzeba się cofnąć do I połowy 2019 r. To wówczas zostały nałożone pierwsze sankcje USA na Huawei, największego na świecie producenta sprzętu telekomunikacyjnego, któremu rząd USA zarzuca współpracę z chińskim rządem oraz to, że jego sprzęt zagraża bezpieczeństwu sieci.

Kolejne miesiące uszczelniania sankcji – w tym wprowadzanie na tzw. czarną listę chińskich producentów chipów – doprowadziły we wrześniu ub.r. do zablokowania dostaw do Huawei półprzewodników wykorzystywanych w sprzęcie i sieciach 5G. Nim do tego doszło, Huawei zwiększył zamówienia, by zrobić zapasy, a następnie jego miejsce w mocach produkcyjnych kontraktowych producentów zajęli inni dostawcy elektroniki użytkowej, którzy uznali, że kłopoty chińskiego giganta są ich biznesową szansą.

Działania administracji, które miały osłabić Huawei uderzyły w motoryzację. Objęte sankcjami i pozbawione możliwości wykorzystywania amerykańskich technologii chińskie fabryki półprzewodników nie mogą ich produkować. Ucierpieli na tym m.in. holenderski NXP i japoński Renesans, którzy wykorzystywali moce SMIC. Tylko najbardziej przewidujący producenci aut na czas znaleźli wolne moce w tajwańskim TSMC i tam przerzucili produkcję.

Kłopoty się skończą, problem pozostanie

Najbardziej optymistyczne szacunki mówią, że problem niedoboru chipów uda się rozwiązać do końca I kwartału. Pewniejsze wydaje się to, że sytuacja wróci do normy w I półroczu. Na razie trwa poszukiwanie winnych. VW uznał, że dwaj jego dostawcy Continental i Robert Bosch powinni partycypować w kosztach przestojów fabryk, bo nie są w stanie dostarczyć firmie odpowiedniej liczby podzespołów.

Czy VW dostanie odszkodowania trudno rozstrzygnąć. Analitycy przypominają, że w 2017 r. BMW wywalczyło je od Boscha, gdy z powodu kłopotów z dostawami części z tej firmy musiał zamknąć jedną linię produkcyjną. Starań o odszkodowania od dostawców nie wyklucza też m.in. Daimler.

W przekonaniu rządu Niemiec, efektem tegorocznych doświadczeń z załamaniem dostaw chipów musi zbyć zmniejszenie zależności od ich azjatyckich kontraktowych producentów. Stąd deklaracja Berlina, że będzie wspierał zwiększanie rodzimej i europejskiej produkcji chipów. Nie jest to zresztą pierwsza deklaracja. W czerwcu ub.r. niemiecki rząd ogłosił dwa warte łącznie 45 mln euro programy wsparcia produkcji „zaufanej” elektroniki, które miały z kolei wspomagać wcześniejsze programy wpierające produkcję i projektowanie chipów.

Infineon Technologies, niemiecki producent półprzewodników już kilka miesięcy temu ogłosił, że aby zaspokoić potrzeby branży motoryzacyjnej buduje fabrykę w Austrii i deklaruje, że w tym roku zwiększy produkcję dla branży. To powinno pomóc zredukować zależność od azjatyckich kontraktowych dostawców.

Wąskim gardłem będą Chiny. Ich przemysł nie ma własnych technologii pozwalających na produkcję chipów używanych w samochodach. Większość półprzewodników wykorzystywanych w chińskich fabrykach – i tych należących do rodzimych producentów, i tych których współwłaścicielami są wielkie światowe koncerny – jest importowana.

Chińscy kontraktowi producenci półprzewodników tacy jak SMIC mają sprzęt i technologie albo kupione od amerykańskich firm, albo w których używane są rozwiązania stworzone w USA. Podjęte w drugiej połowie kadencji prezydenta Donalda Trupa działania wobec Huawei utrudniły im korzystanie z technologii Made in USA, a niektóre firmy – SMIC – znalazły się na amerykańskiej czarnej liście firm podejrzanych o współpracę z chińską armią.

Chiński rząd, od lat pompując miliardy dolarów w chińską branżę technologiczną stara się zasypać dziurę między rodzimymi możliwościami produkcyjnymi, a światową czołówką. O ile chińskie firmy już są w stanie zaprojektować supernowoczesne chipy telekomunikacyjne, to nadal żaden chiński producent bez udziału objętych sankcjami USA technologii nie jest w stanie ich wyprodukować. I tak naprawdę nie wiadomo, kiedy będzie potrafił. To samo dotyczy chipów dla nowoczesnych aut.

“Artykuł pochodzi ze strony obserwatorfinansowy.pl”

Author : Tomasz Świderek

Najnowsze komentarze

Wczytywanie kolejnego artykułu...
Zainstaluj nasze aplikacje
Zastrzeżenie w związku z ryzykiem: Obrót instrumentami finansowymi i/lub kryptowalutami wiąże się z wysokim ryzykiem, w tym ryzykiem częściowej lub całkowitej utraty zainwestowanej kwoty i może nie być odpowiedni dla wszystkich inwestorów. Ceny kryptowalut są niezwykle zmienne i mogą pozostawać pod wpływem czynników zewnętrznych, takich jak zdarzenia finansowe, polityczne lub związane z obowiązującymi przepisami. Obrót marżą zwiększa ryzyko finansowe.
Przed podjęciem decyzji o rozpoczęciu handlu instrumentami finansowym lub kryptowalutami należy dogłębnie zapoznać się z ryzykiem i kosztami związanymi z inwestowaniem na rynkach finansowych, dokładnie rozważyć swoje cele inwestycyjne, poziom doświadczenia oraz akceptowalny poziom ryzyka, a także w razie potrzeby zasięgnąć porady profesjonalisty.
Fusion Media pragnie przypomnieć, że dane zawarte na tej stronie internetowej niekoniecznie są przekazywane w czasie rzeczywistym i mogą być nieprecyzyjne. Dane i ceny tu przedstawiane mogą pochodzić od animatorów rynku, a nie z rynku lub giełdy. Ceny te zatem mogą być nieprecyzyjne i mogą różnić się od rzeczywistej ceny rynkowej na danym rynku, a co za tym idzie mają charakter orientacyjny i nie nadają się do celów inwestycyjnych. Fusion Media i żaden dostawca danych zawartych na tej stronie internetowej nie biorą na siebie odpowiedzialności za jakiekolwiek straty lub szkody poniesione w wyniku inwestowania lub korzystania z informacji zawartych na niniejszej stronie internetowej.
Zabrania się wykorzystywania, przechowywania, reprodukowania, wyświetlania, modyfikowania, przesyłania lub rozpowszechniania danych zawartych na tej stronie internetowej bez wyraźnej uprzedniej pisemnej zgody Fusion Media lub dostawcy danych. Wszelkie prawa własności intelektualnej są zastrzeżone przez dostawców lub giełdę dostarczającą dane zawarte na tej stronie internetowej.
Fusion Media może otrzymywać od reklamodawców, którzy pojawiają się na stronie internetowej, wynagrodzenie uzależnione od reakcji użytkowników na reklamy lub reklamodawców.
Angielska wersja tego zastrzeżenia jest wersją główną i obowiązuje zawsze, gdy istnieje rozbieżność między angielską wersją porozumienia i wersją polską.
© 2007-2025 - Fusion Media Limited. Wszelkie prawa zastrzeżone.