GPW ugina się pod presją strachu
Strach, niepewność i geopolityka, tak w skrócie można opisać to, co aktualnie dzieje się z akcjami notowanymi na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Mimo mocnych wyników za III kw. dużych spółek pokroju PZU (WA:PZU), Cyfrowego Polsatu (WA:CPS), Celon Pharmy, Dom Development (WA:DOMP) czy Grupy Pracuj polska giełda kolejny dzień świeci na czerwono, co ma związek z nowymi groźbami Rosji.
Ryzykiem dla zagranicznego kapitału jest bez wątpienia polski rynek akcyjny, który w przypadku zaostrzenia konfliktu na linii NATO-Rosja stoi na pierwszej linii frontu, będąc narażonym na akty dywersji poniżej progu pełnoskalowej wojny.
Dla trzeźwego osądu sytuacji warto w tym miejscu przypomnieć słowa przypisywane arcymistrzowi szachowemu dr Siegbertowi Tarraschowi, który twierdził, że groźba jest silniejsza niż jej wykonanie.
Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której Rosja przez ponad 1000 dni nie jest w stanie pokonać wspieranej przez Zachód Ukrainy, ale pójdzie na wojnę z całym NATO, dla którego taki konflikt stanowiłby test istnienia sojuszu oraz globalnej pozycji USA.
Opcja atomowa wydaje się jeszcze mniej prawdopodobna i choć rozpala emocje, tak trudno wyobrazić sobie jej konsekwencje. Traktat o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT) przestałby z dnia na dzień obowiązywać, czego z pewnością nie chcą dotychczasowi posiadacze tej technologii w tym Rosja, USA, czy Chiny.
Straszenie nuklearną wymianą ciosów wygląda zatem na ostateczność w przypadku, w którym przegrywająca strona nie ma już nic do stracenia, a nie realny scenariusz.
Rosja oczywiście pozostaje dużym zagrożeniem i nie ma co bagatelizować jej imperialistycznych zapędów, jednak emocje nie są w tym przypadku dobrym doradcą.
Warto więc rozważyć, czy obecna sytuacja nie zaczyna przypominać tej z 2022 r., kiedy część osób przygotowywała się już do ewakuacji, a inni dokupowali taniejące aktywa.
Dużym ryzykiem pozostaje jednak fakt, że nie znamy momentu, w którym rynkowy sentyment ulegnie zmianie.
W 2022 r. szeroki WIG w ciągu miesiąca odrobił straty z lutego, co nie przeszkodziło mu później runąć o kolejne 32% na przestrzeni 7 miesięcy. Kto kupił na dołku, sporo zarobił, podobnie jak inwestorzy długoterminowi, którzy zamiast trafić idealnie w dołek, trzymają się swojej strategii, stawiając na obserwowane spółki.
Powyższy tekst nie daje oczywiście odpowiedzi, w jakie akcje warto inwestować, ale jest “kamykiem wrzuconym do cudzego ogródka”, aby przypomnieć, że rynek lubi wyjątkowo skrajne narracje, które najczęściej się nie sprawdzają.