Warszawa, 07.01.2025 (ISBnews) - Łącznie na sześciu największych rynkach w Polsce deweloperzy sprzedali 9,6 tys. mieszkań w IV kwartale 2024 r., co oznacza wzrost o 4,9% względem poprzedniego kwartału, wynika z danych JLL. W całym ubiegłym roku liczba sprzedanych mieszkań była niższa niż 40 tys., co oznacza spadek o 31% r/r.
"Mniejsza sprzedaż nie zniechęciła deweloperów do wprowadzania nowych inwestycji na rynek. Przewaga rocznej nowej podaży nad sprzedażą była rekordowa - do oferty wprowadzonych zostało o 17 tys. jednostek więcej niż deweloperzy zdołali sprzedać. Łączny wolumen nowych mieszkań wyniósł w minionych 12-stu miesiącach ponad 56,5 tys. a w ofercie na koniec grudnia na rynku pierwotnym było 54,4 tys. mieszkań (+50% r/r). Największa przewaga nowej podaży nad sprzedażą została odnotowana w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie i Poznaniu" - powiedziała dyrektorka Działu Badań Rynku Mieszkaniowego Aleksandra Gawrońska, cytowana w komunikacie.
Na poszczególnych rynkach w ostatnim kwartale wszędzie odnotowano kilkuprocentowy wzrost lub stabilizację sprzedaży. Jedynie w Poznaniu wynik minionego kwartału był wyraźnie wyższy niż poprzednio (+18% kw/kw). O największym rozczarowaniu można mówić w przypadku rocznej sprzedaży w Warszawie. Liczba sprzedanych mieszkań na największym rynku mieszkaniowym w Polsce wyniosła ok. 12,8 tys. jednostek. Nawet wyraźny wzrost oferty nie pomógł deweloperom poprawić wyników sprzedaży (-33% r/r). Był to jednak wynik lepszy niż w jeszcze słabszym 2022 r., kiedy sprzedaż nie przekroczyła 11 tys. Na kolejnych trzech rynkach: w Krakowie, Wrocławiu i Trójmieście odnotowano w minionym kwartale po ok. 1,5 tys. sprzedanych mieszkań. Roczny wolumen sprzedaży wyniósł natomiast w każdym z tych miast między 6,0-6,2 tys. jednostek. Największy spadek popytu był widoczny w Krakowie. Liczba sprzedanych jednostek w 2024 r. była niższa aż o 42% w porównaniu do 2023 r. i również, odmiennie niż na wszystkich pozostałych rynkach, nieco niższa niż w roku 2022. Poznań i Łódź charakteryzowały się rocznym spadkiem sprzedaży na poziomie odpowiednio -19% i -23%, ale roczny wynik sprzedaży w każdym z tych miast wyraźnie przekroczył poziom 4 tys. jednostek, wymieniło JLL.
"Ciekawym pytaniem jest zatem, dlaczego podaż rosła wbrew słabnącej sprzedaży. Przyczyn było zapewne kilka. Wiara w kredyt za zero, zwłaszcza po opublikowaniu projektu ustawy w kwietniu to jeden. Drugi - to słaba sprzedaż projektów typowo inwestycyjnych, a w związku z tym konieczność uzupełnienia oferty o inny typ produktu. Trzeci powód to sytuacja dużych spółek: chęć zrealizowania planów rocznych, opartych o wyniki sprzedażowe z 2023 r., podtrzymana przez dobrą sprzedaż w pierwszych miesiącach 2024. W przypadku Warszawy, Trójmiasta, ale też Krakowa i Wrocławia - niska oferta na początku roku, zachęcająca do uruchamiania kolejnych projektów. W sumie - bezwładność podaży, działającej tak, jakby rok 2023 nie był krótkotrwałą efemerydą, lecz miał się - z grubsza - powtórzyć w 2024 w podobnym schemacie: słabszy popyt w pierwszej połowie roku, lepszy w drugiej" - czytamy dalej.
JLL podkreślił, że w porównaniu do roku 2023 r., w którym popyt był wspierany rządowym programem dopłat do kredytów (BK2), ostatnie miesiące 2024 to czas względnego spokoju, choć trudno mówić o normalności. Jakaś część potencjalnego popytu wciąż czeka - albo na kolejny program wsparcia nabywców pierwszych mieszkań, albo na wyraźny spadek cen, który - póki co - nie nadchodzi. Zmiana średnich cen mieszkań znajdujących się w ofercie wahała się w IV kw. w przedziale od -0,05% do +3,7%. Wzrost na poziomie odpowiednio 3,7% kw/kw i 3,2% został odnotowany w Warszawie i Łodzi. W Trójmieście średnie ceny wzrosły o 2,2% kw/kw, natomiast w Krakowie i Poznaniu o 1% a we Wrocławiu pozostały stabilne. W 12-miesięcznym okresie największy wzrost miał miejsce w Łodzi (16,4%). Warszawa, Kraków i Trójmiasto osiągnęły średnie ceny wyższe o 8-10% r/r. Natomiast we Wrocławiu i Poznaniu roczny wzrost średnich cen wyniósł 4,5-5,0%.
Analizując natomiast średnie ceny nowo wprowadzanych inwestycji należy podkreślić, że w obecnej sytuacji duża część nowych projektów uruchamiana jest z myślą o zamożnych nabywcach, dysponujących dużymi oszczędnościami albo zdolnością kredytową. Pojawiają się także wyjątkowe projekty z segmentu luksusowego, w szczególności w Warszawie, gdzie średnia cena nowej podaży była w minionym kwartale rekordowa: 19,7 tys. zł/mkw. Wycofanie się z rynku nabywców, którzy czekali na dopłaty lub nie mieli zdolności kredytowej spowodowało ograniczenie udziału tańszych mieszkań w nowej podaży, wskazano także.
"W minionych miesiącach można było obserwować ogromne wysiłki marketingowe deweloperów, którzy starali się przyciągnąć nabywców do biur sprzedaży. Negocjacje, upusty oraz ciekawe okazje sprzedażowe były standardem w wielu projektach będących w ofercie. Średnie ceny sprzedanych mieszkań pokazują jednak, że najbardziej aktywni byli nabywcy posiadający większe oszczędności i poszukujący mieszkań z wyższej półki cenowej. Średnie ceny mieszkań sprzedanych na trzech rynkach (w Trójmieście, Wrocławiu i Poznaniu) wzrosły między 2,7% a 5,2% kw/kw . Natomiast w Łodzi i Krakowie były one dość stabilne (spadki o 0,4% - 0,7%). Największa zmiana była widoczna w Warszawie (-2,9% kw/kw) choć warto podkreślić, że był to drugi najwyższy wynik średniej ceny mieszkań sprzedanych w historii monitoringu" - powiedziała Gawrońska.
JLL przypomniało, że począwszy od roku 2020 r. rynek nowych mieszkań znajduje się w okresie turbulencji, zarówno tych związanych z wybuchem pandemii, wojny w Ukrainie czy zawirowań makroekonomicznych. W 2023 i 2024 roku do listy problemów dołączyły również kwestie polityczne i traktowania rynku mieszkaniowego jako elementu kampanii wyborczej. Minione 12 miesięcy to czas dużego chaosu informacyjnego związanego z kolejnym programem mieszkaniowym "na Start". Wygląda jednak na to, że polityka mieszkaniowa jeszcze w I połowie 2025 r. będzie po raz kolejny elementem gry politycznej a uczestnicy rynku nie dostaną w najbliższych tygodniach klarownej informacji w zakresie długoterminowej strategii mieszkaniowej państwa. W dodatku stracone zaufanie, zwłaszcza po stronie podaży, nie tak łatwo będzie odbudować. Przy tym wszystkim im mniej jasne są zasady funkcjonowania branży, tym większe oczekiwania inwestorów finansujących sektor deweloperski, a to przekłada się na zakładane marże.
Jak zauważa JLL, o normalności nie można także mówić w zakresie relacji oferty do sprzedaży. Co prawda rząd, który przeciągał decyzje w sprawie dopłat do kredytów sprawił, że popyt wyraźnie wyhamował a podaż urosła. Na części z największych rynków widać już wyraźną nierównowagę popytowo-podażową. Najgorzej jednak sytuacja wygląda na rynkach poza największymi miastami, gdzie okres wyprzedaży oferty to blisko 2 lata, a w ofercie znajdują się głównie mieszkania dedykowane nabywcom kredytowym, którzy częściowo nadal czekają na pomoc państwa przy zakupie pierwszego mieszkania.
"Wszyscy uczestnicy rynku potrzebowaliby zatem różowych okularów, aby zdobyć się na optymizm w obecnej sytuacji. Największa nadzieja wiąże się z prognozą spadku stóp procentowych, które pomogłyby ukształtować koszt kredytu hipotecznego bliżej poziomu 5-6%, co można uznać za nową normalność. Jednak proces ten nie nastąpi zapewne szybko a rozłożony będzie na kolejne 2 lata. Drugim czynnikiem, który może ożywić rynek, mógłby być program wsparcia nabywców, dość mgliście zapowiadany przez Ministerstwo Rozwoju. Jednak, jego potencjalny wpływ na rynek będzie można szacować dopiero wówczas, gdy pojawią się uzgodnione w ramach koalicji konkrety" - podsumował senior strategy advisor Kazimierz Kirejczyk.
(ISBnews)