(PAP) GPW, chociaż na tle zagranicznych rynków nie jest atrakcyjnym miejscem do inwestowania, może rosnąć w przypadku pozytywnego dla sektora bankowego wyroku TSUE - uważa Sławomir Sklinda, zastępca dyrektora departamentu zarządzania aktywami PKO TFI. Wskazuje jednak na szereg ryzyk dla rynków akcji.
Zdaniem Sławomira Sklindy, gdyby czwartkowe orzeczenie TSUE w sprawie kredytów frankowych okazało się pozytywne z punktu widzenia sektora bankowego, to banki mogą być motorem wzrostu dla całego rynku.
"Rynek nie zakłada czarnego scenariusza, w którym będzie to wyglądało bardzo źle, łącznie z tym, że w kilku bankach będzie potrzebne dokapitalizowanie" - powiedział.
"Wszystko zależy od kursu CHF/PLN i liczby konwersji, która miałaby się dokonać. Konsensus rynkowy jest chyba taki, że temat tego wyroku dotyczyłby nie tylko kredytów indeksowanych, ale całości kredytów w CHF. Pytanie, na ile lat banki mogłyby rozłożyć ten negatywny efekt" - dodał.
Jego zdaniem najważniejszą kwestią, na której będzie skoncentrowana uwaga rynku, będzie podejście audytorów banków co do kwestii konieczności tworzenia rezerw z tytułu potencjalnych roszczeń kredytobiorców walutowych.
"Gdyby się okazało, że banki muszą zawiązać rezerwę na 60 mld zł, to mielibyśmy do czynienia z tym najczarniejszym scenariuszem. Najczarniejszy z czarnych scenariuszy zakłada, że dostajemy informację, że audytor widzi tutaj ryzyko" - powiedział Sklinda.
Sławomir Sklinda z PKO TFI uważa, że wyrok TSUE może się okazać skomplikowany, w jakiś stopniu będzie uwzględniał interesy kredytobiorców, dlatego pierwsze reakcje po ogłoszeniu wyroku mogą być bardzo mylące.
"Warto przyjrzeć się niedawnemu wyrokowi TSUE w sprawie prowizji pobieranych od klientów detalicznych za kredyty konsumpcyjne - nie wiem, czy go traktować jako takie preludium do tego, co będzie w czwartek. Tutaj zachowanie UOKiK było jednoznaczne (...) - nakazał jednemu z podmiotów, który się tym zajmował (...) odnalezienie swoich klientów i zwrócenie im pieniędzy" - powiedział.
"Pierwsze reakcje po ogłoszeniu wyroku mogą być bardzo mylące (...) dla mnie kluczowe będzie jak zachowają się audytorzy - myślę, że ten temat jest już tematem rozmów pomiędzy bankami i audytorami. Reakcja rynków będzie raczej emocjonalna i nie będzie ona wynikać z głębokiej analizy finansowej" - dodał.
Zdaniem Sławomira Sklindy mniejsze w ostatnich latach zainteresowanie polską giełdą ze strony inwestorów zagranicznych wynika z tego, że spółki z GPW są mniej atrakcyjne niż w innych krajach.
"Mamy oczywiście dwa duże techniczne odpływy. Debiut Aramco spowoduje odpływy z polskiej giełdy rzędu 350-700 mln USD. (...) Podobnie jest z trzecią falą umorzeń związaną z rebalancing'iem MSCI, która będzie miała miejsce w listopadzie" - powiedział Sławomir Sklinda.
"Jestem zwolennikiem fundamentalnego podejścia - jeżeli coś jest tanie i atrakcyjne to pieniądze się znajdą. Być może coś nie jest wystarczająco tanie albo nie jest atrakcyjne" - dodał.
Sklinda zwrócił uwagę na polski sektor energetyczny.
"Sektor utilities w Europie i Stanach Zjednoczonych był jednym z najbardziej atrakcyjnych sektorów w tym roku. Z polskiej energetyki kapitał uciekał, pomimo zaskakująco niskich wycen" - powiedział Sklinda.
W opinii zastępcy dyrektora departamentu zarządzania aktywami PKO TFI w przypadku mniejszych i średnich spółek niepokojące są dwa czynniki: koszty pracownika i ceny prądu.
"Wygląda na to, że te dwa czynniki od przyszłego roku będą znowu tematem bolesnym dla mniejszych spółek" - powiedział Sklinda.
Sklinda jest mniej optymistyczny co do rynku długu. Jego zdaniem duża dynamika wzrostów cen papierów skarbowych nastąpiła latem i nie pozostało już dużo miejsca na wzrosty.
"Tak ogromny ruch, jaki się dokonał latem na obligacjach, nie zdarza się często. Taka dynamika była tylko w latach 2008 i 2011, co przekładało się na o wiele słabsze zachowanie rynków akcji. Do rynków długu jesteśmy neutralni" - powiedział Sklinda.
"Zakładamy, że na przełomie roku, w okolicach pierwszego kwartału, będziemy chcieli zwiększać zaangażowanie w sektory cykliczne, być może trochę wcześniej. Przy tej długości czasu trwania spowolnienia gospodarczego rotacja będzie sprzyjać bardziej tej grupie spółek. Natomiast wychodzilibyśmy z miejsc, w których są wszyscy, czyli to, co jest grane nie w Polsce, ale w Europie i w Stanach Zjednoczonych, czyli spółki utilities i spółki konsumenckie" - dodał.
W opinii Sławomira Sklindy ogromnym zagrożeniem dla rynków akcji na świecie są zapowiedzi programowe prawdopodobnej kandydatki Demokratów na stanowisko prezydenta USA w przyszłorocznych wyborach.
"Cały program Elisabeth Warren jest katastrofalny dla rynków finansowych, to nie są tylko przedwyborcze hasła. Jest wśród Demokratów duży konsensus na zrealizowanie tych pomysłów. Pierwszy z pomysłów to rozbicie monopolu największych spółek technologicznych, a to te spółki ciągną rynek amerykański. Druga rzecz to podatek od bogactwa, 2 proc. rocznie dla osób o majątku powyżej 50 mln USD i 3 proc. dla osób z majątkiem powyżej 1 mld USD. Trzecia rzecz to odkręcenie reformy podatkowej Trumpa, kolejna to odkręcenie wszystkich porozumień po upadku Lehman Brothers między bankami a administracją rządową. Piąta wreszcie to stworzenie jednego narodowego producenta leków generycznych, czyli uderzenie w cały sektor ochrony zdrowia" - powiedział.
Według Sławomira Sklindy, amerykańskie firmy już rozpoczęły wycofywanie swojej produkcji z Chin w efekcie trwającej od ponad roku wojny handlowej między Waszyngtonem a Pekinem.
"Po stronie firm USA, po różnego rodzaju badaniach i analizach strategii, które były prowadzone, wynika, że proces przenoszenia produkcji i zmniejszenia ekspozycji na Chiny się rozpoczął i będzie kontynuowany, niezależnie od efektu rozmów. Firmy USA nie mogą sobie pozwolić na pozostanie w miejscu o tak wysokim ryzyku geopolitycznym. W trzech firmach, z którymi rozmawialiśmy, produkcja w Chinach ma zostać zmniejszona do 20 proc. Większość firm USA już tę decyzję podjęła" - powiedział.
"W miarę upływu czasu, możliwość podnoszenia presji ze strony USA w trakcie negocjacji będzie malała, ponieważ wpływ firm USA będzie coraz niższy. Sytuacja między USA a Chinami inaczej wygląda, gdy uwzględnimy tę dynamikę po stronie firm. Import Chin spada rok do roku o ok. 5-6 proc., a eksport nie spada. W Chinach popyt lokalny spada, a jeśli chodzi o eksport, to eksperci wskazują, że cła są omijane przez Wietnam i inne lokalizacje. Należy zwrócić uwagę, że Chiny spowalniają w segmencie konsumpcyjnym" - dodał Sklinda.
Sławomir Sklinda wskazał też na narastający w UE podział "północ-południe" względem nastawienia do luzowania polityki monetarnej.
"Angela Merkel ostatnio skrytykowała EBC za sposób prowadzenia polityki monetarnej (...). Z kolei paneuropejsko narasta krytyka Niemiec jako kraju, który jest przeciwny polityce monetarnej. Z drugiej strony najbardziej z tego korzysta, a wreszcie z trzeciej - neguje potrzebę programów fiskalnych" - powiedział Sklinda.
"Green deal zaproponowany przez Niemcy - 54 mld euro na rozbudowę zielonej energetyki (…) to raptem 1,5 proc. PKB Niemiec, i 0,4 proc. rocznie rozłożone na kilka lat. Projekt ma być natomiast neutralny dla budżetu. (…). Wydaje się, że sytuacja w EBC i na politycznej arenie bardzo się spolaryzowała. Jeżeli nie jesteśmy w stanie dostarczyć stymulacji fiskalnej w postaci np. inwestycji, to programy, takie jak na przykład nasze 500 plus - wspomagające konsumenta - byłyby na miejscu. Ale to się z drugiej strony spotyka z krytyką, gdyż konsument w USA i Europie mają się dobrze" - dodał.
Sławomir Sklinda, zastępca dyrektora departamentu zarządzania aktywami PKO TFI, brał udział w zorganizowanej przez PAP Biznes dwudziestej trzeciej debacie "Strategie rynkowe TFI".
Piotr Rożek (PAP Biznes)