Najnowsze dane na temat rezerw ropy naftowej nie napawają optymizmem - kolejny tydzień z rzędu amerykańskie zapasy surowca spadają dużo mocniej od oczekiwań, a już niedługo może okazać się, że koncerny paliwowe w USA będą musiały liczyć się z ograniczeniami produkcji. Wszystko to wygląda niepokojąco i pokazuje jedyny aktualnie możliwy kurs, do którego zmierzamy - w kierunku trzycyfrowej ceny baryłki ropy.
Rezerwy ropy kurczą się coraz mocniej
W środę poznaliśmy cotygodniowe dane na temat zapasów ropy naftowej, benzyny i destylatów w Stanach Zjednoczonych, które po raz kolejny zanotowały niepokojący spadek. Rezerwy ropy naftowej w ubiegłym tygodniu zanotowały spadek aż o 2,17 mln baryłek w stosunku do poprzedniego tygodnia. Oznacza to, że amerykańskie zapasy ropy naftowej w ciągu tygodnia skurczyły się o kolejne 0,52 proc. i na koniec ubiegłego tygodnia wynosiły niecałe 416,3 mln baryłek surowca. Dla porównania, zeszłotygodniowy odczyt również był mocno spadkowy - zapasy ropy zanotowały wówczas spadek o 2,13 mln baryłek. Analitycy spodziewali się, że w trzecim tygodniu września zapasy ropy naftowej w USA spadną jedynie symbolicznie - o 200 tys. baryłek t/t.
Równie niepokojące są wtorkowe dane z hubu naftowego w Cushing (kluczowego dla dostaw w całych Stanach Zjednoczonych), które wskazują na najniższy poziom zapasów ropy naftowej od 14 miesięcy, zbliżający się w niepokojącym tempie do poziomu 20 mln baryłek, określanego jako operacyjne minimum. W zeszłym tygodniu zapasy ropy naftowej w Cushing spadły poniżej 23 mln baryłek, choć jeszcze w lipcu wynosiły one ponad 43 mln baryłek, co było najwyższym poziomem od dwóch lat. Spadek rezerw poniżej 20 mln baryłek byłby bardzo niekorzystny dla amerykańskich koncernów naftowych, ponieważ wymusiłby na nich ograniczenia w produkcji paliw wywołane obniżoną podażą surowca. To zaś bez wątpienia odbiłoby się negatywnie na stacjach paliw - wzrost cen w takiej sytuacji jest w zasadzie nieunikniony.
Sytuacja, w której rezerwy ropy naftowej w hubie Cushing spadły poniżej poziomu operacyjnych minimów ostatni raz miała miejsce na przełomie 2014 i 2015 roku.
Kurczące się amerykańskie rezerwy ropy naftowej, wraz z ograniczeniami produkcji utrzymywanymi przez największego eksportera surowca, jakim jest Arabia Saudyjska, mogą prowadzić tylko do jednego - wzrostu cen ropy naftowej na globalnych rynkach.
Na wczorajszej sesji amerykańska ropa WTI zanotowała ponad 3 proc. wzrost z poziomu 90,50 USD do 93,69 dolara za baryłkę. Na czwartkowej sesji wzrosty są kontynuowane, choć ze znacznie mniejszą siłą - obecnie baryłka ropy WTI jest wyceniana na nieco ponad 94 dolary, choć przez chwilę cena przekroczyła poziom 95 USD. To zaś oznacza, że notowania ropy przebiły już lokalny wierzchołek cenowy z listopada ubiegłego roku, a ropa WTI jest obecnie najdroższa od końca sierpnia 2022 roku.
BREAKING: Crude oil prices surge toward $94 and are now trading at their highest levels since August 2022.
Oil prices are up 38% in just 3 months and the national average gas price is about to cross $4.00.
Furthermore, oil prices are now 35% ABOVE where the US wanted to refill… pic.twitter.com/MrBy9wJXWx
— The Kobeissi Letter (@KobeissiLetter) September 27, 2023
Europejska ropa Brent również reaguje wzrostami, choć nie tak dynamicznie - na wczorajszej sesji cena baryłki wzrosła o niecałe 2 proc., do poziomu 94,26 USD, zaś na dzisiejszej sesji cena oscyluje w okolicach poziomu 94,60 dolara. Tegoroczne maksimum cenowe ropy Brent zostało jednak wyznaczone 19 września, gdy cena baryłki zbliżyła się do poziomu 96 dolarów.
Obecne maksima nie utrzymają się jednak długo - wg analityków ING utrzymujący się niedobór surowca i pogłębiający się problem zbyt niskiej podaży doprowadzi do przekroczenia symbolicznej granicy 100 USD za baryłkę ropy, zarówno Brent, jak i WTI. Taka sytuacja ostatni raz miała miejsce właśnie pod koniec sierpnia ubiegłego roku.