(PAP) Rozmowy na temat obsady stanowisk w rządzie i Sejmie zaczną się po desygnowaniu przez prezydenta Bronisława Komorowskiego nowego premiera - powiedział w czwartek PAP wiceszef PO, wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk. Dodał, że nie rozważał powrotu do rządu.
Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała w czwartek, że prawdopodobnie w przyszłym tygodniu premier Donald Tusk poda się do dymisji w związku z objęciem 1 grudnia funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Według szefowej prezydenckiego biura prasowego Joanny Trzaski-Wieczorek złożenie dymisji - ze względu na kalendarz Bronisława Komorowskiego - będzie możliwe pod koniec przyszłego tygodnia.
Kandydatką PO na nowego szefa rządu jest marszałek Sejmu Ewa Kopacz - w środę poparcia udzielił jej zarząd Platformy. Politycy PO zapewniają, że żadne inne wiążące ustalenia, zwłaszcza dotyczące personaliów, jeszcze nie zapadły. "Wczoraj na zarządzie jedyna rozmowa dotycząca personaliów wiązała się z rekomendacją dla osoby, która obejmie funkcję szefa rządu. Jedyną kandydaturą była kandydatura Ewy Kopacz" - podkreślił Grabarczyk.
Jednocześnie wicemarszałek, który w latach 2007-2011 był ministrem infrastruktury, wykluczył ewentualność powrotu do rządu. "Nie rozważałem takiego scenariusza" - powiedział Grabarczyk. Według niego, czas na rozmowy o personaliach będzie po desygnacji nowego premiera. "Dopiero wtedy ruszą realne rozmowy" - zaznaczył.
W czwartek w mediach pojawiła się informacja, że Grabarczyk miałby objąć w nowym rządzie tekę wicepremiera i szefa połączonego na nowo resortu spraw wewnętrznych i administracji (obecnie są to dwa ministerstwa: spraw wewnętrznych oraz administracji i cyfryzacji). Również z nieoficjalnych rozmów PAP z politykami Platformy wynika, że wicemarszałek, który od lat blisko współpracuje z Ewą Kopacz, nie jest zainteresowany tymi stanowiskami. Bardziej realne jest objęcie przez niego funkcji marszałka Sejmu.
Jeśli chodzi o skład personalny przyszłego rządu, to - według polityków PO - za wcześnie jest jeszcze, by przesądzać cokolwiek definitywnie. Rozmówcy PAP wskazują jedynie, że w nowej Radzie Ministrów raczej pozostaną ci ministrowie, którzy są w trakcie realizacji ważnych projektów i reform, w tym ministrowie: sprawiedliwości Marek Biernacki i finansów Mateusz Szczurek. Na stanowisku ma pozostać ponadto szef MON Tomasz Siemoniak, a także reprezentanci PSL w rządzie Tuska: wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński, minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz oraz rolnictwa Marek Sawicki.
Z rządu - w ramach nowego otwarcia - mieliby odejść ministrowie, których obciąża tzw. afera taśmowa, przede wszystkim szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz.
Wicepremier Elżbieta Bieńkowska, która zostanie komisarzem UE, powiedziała w czwartek, że nie ma informacji o tym, aby Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju po jej odejściu z rządu miało być podzielone. "Uważam, że to byłaby bardzo zła decyzja. Ten resort naprawdę dużym wysiłkiem pracy - mojej, ale też moich kolegów - znajduje się obecnie w takim stanie, że działa jak dobrze naoliwiony mechanizm" – oświadczyła.
Dyskusja na środowym posiedzeniu zarządu dotyczyła też terminu ewentualnych wyborów nowych władz Platformy, w tym przewodniczącego PO. Tusk zapowiedział w poniedziałek, że 1 grudnia złoży rezygnację z kierowania partią. Zgodnie ze statutem PO, w takiej sytuacji obowiązki szefa Platformy przejmuje jego pierwszy zastępca. Obecnie jest nim Kopacz, więc to ona obejmie stery w swym ugrupowaniu. Z informacji PAP wynika, że większość członków zarządu optowało za tym, żeby nowe wybory wewnętrzne w PO odbyły się po wyborach parlamentarnych 2015 r.
Innego zdania był w środę lider mazowieckiej PO Andrzej Halicki, który w partii uchodzi za stronnika Grzegorza Schetyny, b. wiceszefa Platformy, obecnie przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Zdaniem Halickiego, wybory szefa PO powinny odbyć się tuż po wyborach samorządowych. "Wybory przewodniczącego powinny dać początek zarówno nowej formule programowej, jak i nowemu kierownictwu, tak aby mogło ono poprowadzić Platformę do wyborów parlamentarnych. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej" - mówił Halicki w środę PAP.
Nieoficjalnie zwolennicy Schetyny przyznają, że chcą wcześniejszych wyborów wewnętrznych, ponieważ obawiają się, że mogą nie znaleźć się na listach do Sejmu. Z kolei stronnicy Tuska i Kopacz deklarują, że nie chcą wojny w partii. "Trzeba się będzie usiąść i jakoś się dogadać" - powiedział PAP jeden z nich.
Marta Rawicz