(PAP) Szef Komisji Europejskiej Jean Claude-Juncker przedstawi w środę swój plan mobilizacji 315 mld euro na inwestycje w UE. Według unijnych źródeł plan zakłada utworzenie funduszu wartego 21 mld euro, który wygeneruje piętnastokrotnie większe inwestycje.
Swój zapowiadany od miesięcy program Juncker zaprezentuje w środę rano w Parlamencie Europejskim. Z kolei w grudniu propozycje te będą tematem obrad szczytu UE, pierwszego, któremu przewodniczyć będzie nowy szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
Na propozycje Junckera wszyscy czekają z niecierpliwością, bo w UE panuje zgoda co do tego, że słaby poziom inwestycji utrudnia ożywienie gospodarcze w Unii po kryzysie finansowym i gospodarczym minionych kilku lat. Według danych Komisji Europejskiej, podczas gdy PKB i prywatna konsumpcja w UE osiągnęły w drugim kwartale 2014 r. poziom z roku 2007, czyli sprzed kryzysu, to inwestycje były o 15 proc. (o 430 mld euro) mniejsze niż w 2007 r.
Przyczyną tej sytuacji jest - zdaniem ekspertów - przede wszystkim ciągle niskie zaufanie inwestorów do unijnej gospodarki, związane m.in. z utrzymującym się wysokim zadłużeniem niektórych krajów UE i niepewnością co do stanu ich gospodarek. Dlatego też celem KE było pozyskanie zaufania inwestorów oraz znalezienie sposobu na pobudzenie inwestycji bez potrzeby zaciągania nowych długów.
Jak twierdzą unijne źródła, plan Junckera zakłada wykorzystanie środków z budżetu UE i Europejskiego Banku Inwestycyjnego, aby zmobilizować inwestycje sektora prywatnego w dziedzinach, które Komisja Europejska uważa za najważniejsze dla wzrostu i konkurencyjności gospodarczej Unii: energia, transport, szerokopasmowe sieci internetowe, edukacja oraz badania i rozwój. Ma to być możliwe dzięki tzw. lewarowaniu, czyli generowaniu nowych pieniędzy z niewielkiego wkładu początkowego.
Powstać miałby Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych o wartości 21 mld euro, z czego 5 mld euro pochodziłoby z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, zaś kwota 16 mld byłaby gwarantowana z budżetu UE. W rzeczywistości jednak w unijnej kasie na ewentualne roszczenia z tytułu poręczeń zarezerwowano by jedynie połowę tej sumy, czyli 8 mld euro, pochodzących ze środków programu Łącząc Europę, Horyzontu 2020 oraz marginesu budżetowego.
Również kraje UE miałyby możliwość udziału w kapitale nowego funduszu, a wpłaty na ten cel mogłyby zostać odliczone od deficytu strukturalnego.
Zgodnie z propozycjami Junckera początkowy kapitał funduszu z zaangażowaniem EBI ma wygenerować w ciągu trzech lat długoterminowe inwestycje sektora prywatnego o wartości 240 mld euro oraz inwestycje małych i średnich przedsiębiorstw na kwotę ok. 75 mld euro. Razem dawałoby to 315 mld euro w latach 2015-2017. Efekt mnożnikowy obliczono zatem na 1:15; każde 1 euro zapewnione przez fundusz ma wygenerować inwestycje o wartości 15 euro.
Fundusz miałby inicjować projekty inwestycyjne, wybrane przez niezależną komisję, które mogłyby przynieść dużą "wartość dodaną" gospodarkom i społeczeństwom krajów UE. Przy wyłanianiu projektów komisja nie będzie kierować się jednak kryterium geograficznym, dlatego pierwszeństwa wcale nie będą mieć kraje, które najbardziej dotknął kryzys gospodarczy, jak Grecja czy Hiszpania.
Według unijnych źródeł wdrożenie planu inwestycyjnego mogłoby zwiększyć PKB Unii w tym okresie o 330-410 mld euro oraz przyczynić się do stworzenia od 1 mln do 1,3 mln nowych miejsc pracy.
Choć szczegóły planu nie zostały jeszcze ogłoszone, to już pojawiły się sceptyczne głosy, że proponowane kwoty są za małe, by faktycznie ożywić gospodarkę UE i zapobiec kolejnej recesji. Francuski minister gospodarki Emmanuel Macron oświadczył w niedawnym wywiadzie dla dziennika "Financial Times", że unijna gospodarka potrzebuje 80 mld euro "realnych środków". Ostrzegł, że jeśli fundusze takie się nie znajdą, wielki plan inwestycyjny KE może zakończyć się niepowodzeniem.
Udział w debacie o pobudzeniu inwestycji w Unii bierze też polski rząd, który w zeszły czwartek rozesłał do pozostałych państw członkowskich dokument ze szczegółami propozycji w sprawie utworzenia Europejskiego Funduszu na rzecz Inwestycji autorstwa ministra finansów Mateusza Szczurka. Polska proponuje, by na ten cel skierować ponad dwukrotnie wyższą sumę niż chce Juncker - 700 mld euro w ciągu kilku lat.
Europejski Fundusz na rzecz Inwestycji miałby być zasilany przez zastrzyki kapitału wpłaconego oraz gwarancje ze strony wszystkich państw UE. Dzięki nim fundusz byłby zdolny do zaciągnięcia pożyczek na rynku finansowym, które następnie byłyby bezpośrednio inwestowane w wybrane projekty infrastrukturalne ze szczególnym uwzględnieniem energii, transportu i technologii informacyjno-komunikacyjnych, a także obronności.
Z Brukseli Anna Widzyk