Surowce mają ostatnio swoje pięć minut po kilku latach zapomnienia i bycia w niełasce globalnych inwestorów. Metale przemysłowe, złoto czy ropa odbiły w ostatnich tygodniach nawet po kilkadziesiąt procent. Cena baryłki ropy naftowej WTI odbiła od tegorocznych dołków już o ponad 76% i w zasadzie nie można wykluczyć tego, że strategiczny dla świata surowiec zmieni swoją wartość o 100% w okresie kilku miesięcy.
Jeżeli patrzymy na metale przemysłowe takie jak miedź, stal czy ruda żelaza to faktycznie pewne powody do optymizmu istnieją. Spowolnienie gospodarcze w Chinach wydaje się być pod kontrolą banku centralnego i rządu w Pekinie. Ostatnie odczyty z Chin nie są tak złe jak na początku roku, a przy astronomicznym wzroście akcji kredytowej znów pojawia się popyt na surowce ze względu na odbicie w inwestycjach w środki trwałe. Czy wzrost gospodarczy oparty o nie do końca uzasadnione ekonomicznie inwestycje w dodatku oparty o kredyt jest bezpieczny w długim terminie? Raczej nie, ale póki co nikt się tym specjalnie nie przejmuje. Fundamentalne odbicie popytu idzie w parze z napływem chińskiej fali spekulacyjnej na giełdy towarowe, które są hitem ostatnich tygodni. Wartość obrotu na poszczególnych instrumentach nierzadko w ostatnich dniach przekracza roczny import Chin danego surowca, więc giełdy zaczynają podnosić wymogi depozytowe. Może to być przykład kolejnej mini-bańki w Państwie Środka, a sytuacja mocno przypomina wydarzenia z chińskich parkietów giełdowych w ubiegłym roku.
Jeżeli chodzi o notowania złota, to w tym przypadku również mamy widoczne odbicie popytu, ale cena tego surowca jednak w głównej mierze zależy od dolara i wzrosty są na tyle umiarkowane, że są uzasadnione. Złoto zaliczyło doskonały pierwszy kwartał tego roku, co będzie ciężko powtórzyć, ale notowania w półtorarocznej perspektywie nadal znajdują się w konsolidacji/lekkim trendzie spadkowym.
Najbardziej zastanawiająca jest euforia na ropie, ponieważ tutaj wzrosty są niemal całkowicie nieuzasadnione z punktu widzenia fundamentów. Jedynym fundamentalnym argumentem za odbiciem cen ropy jest spadek produkcji w USA, ale z drugiej strony spadki te odrabiają kraje takie jak Rosja, Iran czy Arabia Saudyjska, które utrzymują produkcje na historycznie wysokich poziomach. Popyt na ropę wcale nie odbił, a w obliczu spowolnienia gospodarczego na całym świecie jest wątpliwe aby doszło do tego w najbliższym czasie. Dodatkowo przy cenie 50 dolarów za baryłkę Stany Zjednoczone ponownie mogą zwiększać wydobycie, co jeszcze bardziej zaleje rynek podażą.
Wszystkie surowce korzystają natomiast na słabym dolarze, ze względu na to, że ich cena jest wyrażona właśnie w tej walucie. Dolar przeżywa natomiast najgorsze tygodnie od ponad roku. Jest to usprawiedliwione kiepskimi danymi gospodarczymi i gołębią retoryką FED. Warto jednak pamiętać o tym, że Rezerwa Federalna i tak pozostaje najbardziej jastrzębio nastawionym bankiem centralnym G-10, co ogranicza potencjał dolara spadków, a wraz z lepszymi danymi karta amerykańskiej waluty może się odwrócić. To zaś będzie oznaczało, że surowcowi optymiści ponownie zwrócą uwagę na fundamenty.