• Sektor energetyczny i rolny zyskują kosztem metali szlachetnych i przemysłowych
• Aprecjacja USD przyczynia się do spadku cen surowców denominowanych w dolarach
• Rajd cen soi uzależniony od suszy w Stanach Zjednoczonych tego lata
Dla surowców był to mieszany tydzień: zyski w sektorze energetycznym i rolnym niemal zrównoważyły straty w sektorze metali szlachetnych i przemysłowych. W ogólnym ujęciu w ciągu ostatnich trzech tygodni ceny w tym sektorze plasowały się w granicach przedziału; coraz mniej można liczyć na powtórkę znacznych zysków odnotowanych w ciągu pierwszych czterech miesięcy 2016 r.
Istotnym czynnikiem była na pewno deprecjacja dolara w tych miesiącach, jednak nie tylko ona odpowiada za wzrost cen surowców w bieżącym roku. 3 maja indeks dolarowy Bloomberg (odzwierciedlający kurs USD względem koszyka 10 głównych walut) osiągnął roczne minimum.
Od tego czasu jednak dolar się umacniał, przyczyniając się do spadku cen surowców denominowanych w dolarach.
Jednak umocnienie USD nie wystarczyło, by zapobiec kolejnej próbie wybicia w kierunku istotnego pod względem psychologicznym poziomu 50 USD za baryłkę na rynku ropy. W efekcie zakłóceń w Kanadzie i Nigerii podaż została tymczasowo znacznie ograniczona.
W połączeniu z pierwszym sezonowym spadkiem stanu zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych i prognozowanym przez EIA wzrostem światowego popytu ceny ropy, które dotychczas w coraz większym stopniu wykazywały oznaki osłabienia impetu, poszły w górę.
Chaos polityczny w Brazylii oraz deficyt podaży przyczyniły się do wzrostu cen cukru, susza w Wietnamie i aprecjacja BRL – cen kawy, a gwałtowna redukcja przewidywanych na przyszły rok zapasów soi spowodowała gwałtowny jednodniowy skok.
Na ceny metali przemysłowych negatywnie wpłynęło pęknięcie bańki spekulacyjnej na rynku chińskich surowców, takich jak ruda żelaza czy stal, jak również obawy o przyszły popyt w Państwie Środka.
Chińskie kontrakty terminowe na stal zbrojoną, które pomimo stałej nadpodaży w ubiegłym miesiącu najwięcej zyskały na wartości, obecnie poszły w dół. Odnotowany w tym tygodniu spadek o 12% był największym do tej pory i przyczynił się do obniżenia popytu na inne metale przemysłowe, przy czym najgorsze wyniki miały aluminium i miedź.
Ceny złota i srebra nadal mają solidne wsparcie pomimo faktu, iż w tym roku osiągnięto już zyski przekraczające 20%. Główne czynniki tej sytuacji to m.in. niewielkie tempo wzrostu, coraz mniejsze szanse na podwyżkę stóp w Stanach Zjednoczonych, ujemne stopy procentowe w efekcie polityki banków centralnych oraz dewaluacje chińskiej waluty.
Światowa Rada Złota w dokumencie „Trendy popytu na złoto w I kwartale 2016 r.” uznała te czynniki za główną przyczynę rekordowego wzrostu cen złota w I kwartale tego roku.
Ponieważ większość powyższych czynników utrzyma się w najbliższym czasie, inwestorzy - zarówno instytucjonalni, jak i detaliczni - nadal szukają alternatywnych inwestycji, takich jak złoto. Ten „papierowy” popyt co najmniej zrównoważył spadek popytu na biżuterię, ze swej natury znacznie bardziej wrażliwego na poziom cen i wzrostu.
W ubiegłym tygodniu ceny złota i srebra spadły w miarę umocnienia dolara, jednak trend rosnący utrzymuje się, a wszelkie dotychczasowe przystanki równoważyły dodatkowe zlecenia kupna.
Dalsza aprecjacja USD może oznaczać pewne problemy, jednak w czerwcu odbędzie się referendum w sprawie Brexitu, po którym nastąpią wahania na giełdzie, co wygeneruje wystarczającą niepewność na rynku, by zapewnić stałe wsparcie.
Liczne zakłócenia podaży wspierają ceny ropy
Zarówno ceny ropy Brent, jak i ceny ropy WTI w ubiegłym tygodniu kolejny raz podjęły próbę wybicia w górę. Globalne zakłócenia podaży i znaczny popyt przyczyniły się do największego wzrostu cen od czasu minimów z początku 2016 r.
Ostatnie zakłócenia podaży w takich krajach, jak Wenezuela, Kanada czy Nigeria znacznie zmniejszyły bieżącą dzienną nadpodaż.
W połączeniu z pierwszym sezonowym spadkiem stanu zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych i prognozowanym przez EIA wzrostem światowego popytu ceny ropy, które dotychczas w coraz większym stopniu wykazywały oznaki osłabienia impetu, poszły w górę.
Po dotarciu do podwójnego wierzchołka na wykresach, ceny obydwu rodzajów ropy w piątek nieco spadły.
Ropa naftowa jest silnie skorelowana z dolarem, a aprecjacja USD w ubiegły piątek, w połączeniu z doniesieniami, że w kwietniu produkcja OPEC osiągnęła nowe wieloletnie maksimum, wywołały falę realizacji zysków.
Mimo iż OPEC nadal zwiększa produkcję – przede wszystkim ze względu na Iran – w coraz większym stopniu uzależniona jest od redukcji podaży w innych krajach, aby uzyskać wsparcie dla bieżących cen.
Hamująca produkcja w Stanach Zjednoczonych jest nadal wrażliwa na ceny, a biorąc pod uwagę, że cena ropy WTI (na rok kalendarzowy 2017 r.) plasuje się niemal na poziomie 50 USD za baryłkę, potencjalny koniec spadkowego trendu w produkcji oznaczałby mniejszą szansę na szybkie przywrócenie równowagi na rynku.
Dlatego podtrzymujemy nasz pogląd, że trwający obecnie proces przywracania równowagi jest w znacznym stopniu uzależniony od poziomu cen. Pozytywnie wpływa na niego przede wszystkim wymuszone spowolnienie produkcji spoza OPEC (tj. amerykańskiej ropy z łupków) oraz liczne tymczasowe zakłócenia podaży.
Mimo iż w bieżącym kwartale ceny mogą sięgnąć poziomu 50 USD za baryłkę, ryzyko w coraz większym stopniu jest spadkowe. Rozpoczął się coroczny spadek stanu zapasów ropy amerykańskiej, a w nadchodzących tygodniach można się spodziewać dodatkowych redukcji ze względu na ograniczenie importu z Kanady, która powoli przywraca wcześniejszy poziom wydobycia po fali pożarów.
Jeżeli tempo wzrostu zapasów nie spadnie, uwaga inwestorów zwróci się w kierunku rafinerii i ich zapotrzebowania na ropę do przetwarzania. Implikowany popyt na benzynę jest obecnie na poziomie o 325 000 baryłek wyższym niż w ubiegłym roku, z drugiej strony jednak stan zapasów jest o około 14 milionów baryłek wyższy (a marże rafinerii są mniej więcej o 15% niższe) niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku.
Cena ropy WTI znajduje się obecnie w przedziale 43-47 USD za baryłkę, natomiast cena ropy Brent – w przedziale 43,5-48 USD za baryłkę. Na tym etapie rynki ropy mogą zagwarantować jedynie dalszą wyboistą drogę.
Ceny ropy ostatecznie wzrosną, aby przyciągnąć nowe inwestycje i możliwości nowych odwiertów. Na razie jednak termin przywrócenia równowagi pomiędzy popytem a podażą pozostaje wielką niewiadomą, która w nadchodzących miesiącach niewątpliwie będzie generować znaczną zmienność.
Kontrakty terminowe na soję zyskują po obniżeniu prognoz dotyczących zapasów
Szacunki na kwiecień zawarte w raporcie w sprawie podaży i popytu na światowych rynkach rolnych pozytywnie wpłynęły na rynek zbóż, w szczególności soi. Był to pierwszy miesięczny raport zawierający szacunkowy stan zapasów na koniec roku obrotowego 2016/17.
Kontrakty terminowe na soję odnotowały siedemnastomiesięczne maksimum, a wiele kontraktów osiągnęło dzienny maksymalny limit. Nastąpiło to po publikacji raportu, który wykazał, że stan zarówno światowych, jak i amerykańskich zapasów ropy był znacznie poniżej przewidywanego poziomu.
Stan światowych zapasów był o 5 mln ton poniżej oczekiwanego poziomu i wyniósł 68,2 mln, osiągając trzyletnie minimum. Równocześnie amerykańskie zapasy oszacowano na 305 mln buszli, czyli około 100 mln poniżej oczekiwań.
Po tym, jak soja z terminem dostawy w listopadzie zyskała w tym roku jedną czwartą na wartości, pojawiły się obawy o trwałość ostatniego wzrostu. Jeżeli latem w Stanach Zjednoczonych nie będzie suszy, stan zapasów może wzrosnąć, przez co obecne ceny mogą zahamować.