Kończący się tydzień był kolejnym udanym dla ropy naftowej. W całości wynika to jednak z wzrostowego poniedziałku, gdyż kolejne dni przyniosły ustabilizowanie cen, mimo wzrostu napięcia wokół Kurdystanu. Przeprowadzone na terenach północnego Iraku referendum wskazało na znaczną przewagę zwolenników niepodległości, która wydaje się nie na rękę światowym mocarstwom oraz przede wszystkim obecnym krajom Bliskiego Wschodu. Prezydent Turcji cały czas grozi odcięciem dostaw kurdyjskiej ropy, ale wpływ tego zagrożenia nie jest już tak duże. Po części wynikać to może z informacji, że produkcja ropy w USA wzrosła w ubiegłym tygodniu do 9,55 miliona baryłek dzienne, czyli poziomu wyższego niż przed przejściem huraganu Harvey. Tym samym amerykański przemysł naftowy szybko otrząsnął się ze strat i wciąż pozostaje główną bolączką krajów OPEC zdeterminowanych do zaprowadzenia równowagi na dotychczas zdestabilizowanym rynku. Po swojej stronie kartel ma silny popyt na ropę z kierunku Azji oraz Europy, co pozwoliło w ostatnich tygodniach wyraźnie zbliżyć się do upragnionego zrównoważonego bilansu pomiędzy popytem i podażą. Zmniejszyły się też zapasy surowca w USA. Cena „czarnego złota” została jednak zatrzymana przez techniczny opór, choć odejście od niego nie jest znaczne i wskazuje, że popyt do większego spadku nie chce doprowadzić.