W Kalifornii liczba zarażonych wirusem Covid-19 jest już ponad dwa razy wyższa niż w maju i nieustannie pnie się do góry w niemal pionowym tempie.
W poniedziałek gubernator stanu nakazał ponowne zamknięcie restauracji, muzeów, kin, szkół i wszystkich innych imprez masowych. Podobne ograniczenia na nowo wprowadziły Oregon, Arizona, Teksas, Michigan i Floryda.
Cały czas w mocy pozostają też ograniczenia na szczeblu federalnym, które zabraniają przekroczenia granicy kraju osobom przyjeżdżającym z Europy czy Chin. Co to oznacza dla branży turystycznej czy lotniczej – nie trzeba nikomu mówić, ale spore problem mają też firmy, które nagle straciły dostęp do kluczowych klientów czy do własnych pracowników i podwykonawców z poza USA.
Co w takiej sytuacji robi giełda? Osiąga nowe szczyty oczywiście. Tym razem jednak już nawet optymistyczny zwykle Bank Centralny zabiera głos i gasi optymizm. Robert Kaplan z FED-u powiedział w poniedziałek, że rynek zdaje się nie dostrzegać, iż mniej więcej w drugiej połowie czerwca sytuacja w gospodarce ponownie diametralnie się zmieniła.
Do tej pory mówiliśmy o bardzo dynamicznym wzroście niemal wszystkich wskaźników ekonomicznych, jednak druga fala wirusa wszystko wygasiła. Kaplan spodziewa się, że na najbliższy czas oznacza to prawdopodobnie koniec dobrych wiadomości płynących z gospodarki. Jego zdaniem rynki nieco się zagalopowały przyjmując zbyt optymistyczną wizję przyszłości, a to nigdy nie trwa w nieskończoność i tym razem też nie będzie.
Jest to dość wymowna uwaga ze strony przedstawicieli Rezerwy Federalnej, którzy zazwyczaj starają się unikać tak jednoznacznych osądów odnośnie zachowania rynków.
Szybujący w kosmos poziom wzrostu zachorowań na terenie całych Stanów Zjednoczonych faktycznie pokazuje jednak, że do zwalczenia pandemii cały czas mamy jeszcze długą drogę.
|
Artykuł pochodzi z bloga tradingforaliving.pl