Węgierski bank centralny w marcowej projekcji przewiduje, że gospodarka żywiołowo odbije w 2021 i 2022 r., zaś inflacja, mimo przejściowego wzrostu, wróci do celu. Z kolei w Czechach władze monetarne podniosły prognozy PKB, zakładają jednak, że od połowy tego roku mogą zacząć rosnąć stopy proc.
Wzrost PKB Węgier w 2021 r. wyniesie między 4 a 6 proc., w 2022 r. ma mieścić się między 5 a 6 proc., zaś w 2023 r. spowolnić do 3,5 proc. – wynika z najnowszej projekcji Węgierskiego banku centralnego (Magyar Nemzeti Bank, MNB). Interesujące, że większą rozpiętość mają przewidywania na bieżący rok niż na kolejne, ale wynika to z niepewności związanej z trzecią falą pandemii i restrykcjami podjętymi w związku z rosnącą liczbą zakażeń. „Popyt wewnętrzny może zacząć rosnąć po tym, jak zostanie osiągnięty postęp w procesie szczepień” – przewiduje Rada Monetarna MNB w komunikacie po ostatnim posiedzeniu.
Projekcja zakłada także wysoką zmienność inflacji. W nadchodzących miesiącach ma ona wystrzelić i zbliżyć się do 5 proc. w II kwartale tego roku. A to oznacza, że znacząco przekroczy cel inflacyjny, który na Węgrzech wynosi 3 proc. z pasmem tolerancji plus minus 1 pkt. proc. Ten wzrost dynamiki cen ma jednak wynikać z czynników, na które bank centralny nie ma wpływu: rosnące cen paliw i zmiany w podatkach mają odpowiadać za połowę tego poziomu. Letnie miesiące mają z kolei przynieść obniżenie inflacji. W całym 2021 r., według prognoz MNB, CPI wyniesie średnio 3,8-3,9 proc.
Już na początku 2022 r. inflacja ma spaść i ustabilizować się w pobliżu celu. „Zanikający wpływ czynników przejściowych, niewykorzystane moce produkcyjne w gospodarce i umiarkowana inflacja w otoczeniu zewnętrznym przyczynią się do obniżenia dynamiki cen krajowych od I kwartału 2022 r.” – głosi komunikat.
Mimo projekcji, która wskazuje, że w średnim terminie mandat banku centralnego będzie zrealizowany, MNB nie cofa się przed zapewnieniem, że trzyma rękę na pulsie i zamierza pilnować stabilności cen, nawet w czasie trzeciej fali pandemii. Gdyby bowiem – jak zastrzega Rada Monetarna – ryzyko wyższej inflacji wzrosło, „MNB będzie gotowy do użycia odpowiednich instrumentów”.
Wyższe stopy w Czechach
Większych problemów z inflacją nie przewiduje projekcja Czeskiego Banku Narodowego (CNB), choć odbicie w gospodarce nie będzie tak dynamiczne jak na Węgrzech. Zgodnie z prognozami przygotowanymi w lutym, PKB Czech, po 5,8-proc. spadku w 2020 r., ma wzrosnąć o 2,2 proc. w 2021 r. i o 3,8 proc. w kolejnym roku. Zdaniem ekonomistów CNB, wraz z wyhamowaniem pandemii, szczepieniami i luzowaniem obostrzeń, konsumpcja prywatna zacznie ponownie rosnąć i stanie się jednym z głównych motorów napędowych wzrostu gospodarczego.
Inflacja w horyzoncie projekcji ma pozostać blisko celu inflacyjnego CNB, czyli poziomu 2 proc. (plus minus 1 pkt. proc.), a głównym czynnikiem odpowiadającym za wzrost cen będzie inflacja bazowa. Warto zauważyć, że oficjalny cel polityki pieniężnej w Czechach wyznaczany jest dla wskaźnika nazywanego „inflacją relewantną dla polityki pieniężnej”, czyli CPI skorygowanego o efekty pierwszej rundy wywołane przez podatki. W najbliższych kwartałach różnica między oboma indeksami nie będzie wysoka – inflacja „tradycyjna” ma utrzymywać się nieco powyżej 2 proc., a ta „relewantna” – nieco poniżej.
Specyfiką czeskich projekcji jest zawarcie w nich także przewidywań dotyczących poziomu stóp procentowych, a konkretnie stawki 3M (NYSE:MMM) PRIBOR (odpowiednika polskiego 3-miesięcznego WIBOR-u). Prognozowana wartość tego wskaźnika jest sygnałem zarówno dla rynków, jak i dla zarządu CNB (który podejmuje decyzje w sprawie polityki pieniężnej) na temat poziomu stóp proc. koniecznego do zrealizowania scenariusza gospodarczego przedstawionego w projekcji. I w lutowej projekcji założono, że rynkowe stopy procentowe zaczną rosnąć od II połowy 2021 r. – z poziomu 0,4 proc. na koniec ubiegłego roku 3M PRIBOR ma sięgnąć 1,2 proc. na koniec bieżącego roku i 1,7 proc. na koniec przyszłego.
Oczywiście, prognozy nie zawsze się sprawdzają, dlatego decydenci głosując w sprawie stóp proc. mogą, ale nie muszą kierować się projekcjami. Tak przejrzysta forma komunikacji z rynkiem sprawia, że CNB uważany jest za przewidywalny i konserwatywny w swoich decyzjach. Nie przeszkodziło to jednak bankowi wiosną 2020 r. dokonać znaczącego luzowania polityki w reakcji na załamanie gospodarcze wywołane pandemią.
Projekcja CNB zawiera także prognozy dotyczące kursu czeskiej korony, która ma się w tym i przyszłym roku umacniać. „Spodziewamy się, że kurs wyniesie średni 26,3 CZK wobec euro w I kwartale. To odzwierciedla odporność czeskiego przemysłu nastawionego na eksport w czasie drugiej fali pandemii mimo utrzymującej się trudnej sytuacji epidemicznej” – głosi raport. Siłę waluty naszych południowych sąsiadów ma także wspierać ożywienie gospodarcze, zwiększający się popyt zewnętrzny oraz dodatnia i rosnąca różnica w poziomie stóp procentowych między Czechami a strefą euro. Do końca przyszłego roku korona może aprecjonować poniżej 25 CZK za euro i powrócić do stabilnego poziomu.
Artykuł pochodzi ze strony obserwatorfinansowy.pl
Autor : Maciej Jaszczuk