Kończący się tydzień był najlepszy dla posiadaczy złota od prawie dwóch lat. Ceny kruszcu rosną bowiem o ponad 3% i praktycznie w całości odrobiły zniżki z poprzednich dwóch tygodni. Wsparciem okazała się seria danych o inflacji w USA, gdzie wszystkie odczyty konsekwentnie wskazywały na rosnącą presję inflacyjną. In plus zaskoczyły bowiem zarówno inflacja konsumencka, jak i producencka. Na dodatek było to wynikiem nie tylko wzrostu cen energii, gdyż bazowe miary obu wskaźników również okazały się wyższe od oczekiwań. Dodatkowo cenowe subkomponenty regionalnych wskaźników koniunktury z Nowego Jorku i Filadelfii wzrosły do najwyższych poziomów od niemalże sześciu lat. Wszystko to powoli budzi inflacyjnego demona, a jest to korzystne dla złota. Dodatkowym impulsem jest słabość dolara, a ta między innymi wynika z lepszego klimatu inwestycyjnego na świecie. Dochodzimy więc do pewnego paradoksu, że w poprzednich tygodniach podwyższonej zmienności na rynkach złoto na wartości traciło wraz z cenami akcji. Nie okazało się więc bezpieczną przystanią podobną do japońskiego jena czy szwajcarskiego franka. Cena złota wydaje się więc zakładnikiem po części uzależnionym od inwestycyjnego klimatu na świecie.
Z technicznego punktu widzenia ceny czarnego złota zbliżyły się do serii ważnych maksimów z 2017 i 2016 roku. Obszar od 1360 dolarów aż do 1375 dolarów za uncję jest ważnym oporem i dopiero jego pokonanie umożliwi dalsze wyraźnie wzrosty.
Notowania złota – dane tygodniowe.