Nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni, Grecja znów znalazła się w pierwszych nagłówkach internetowych serwisów giełdowych. Nie chodzi bynajmniej o zgodę UE na udzielenie pomocy finansowej w ramach drugiego pakietu, na co inwestorzy od dłuższego czasu z cierpliwością czekali. Wprost przeciwnie – ciążące fatum nad Atenami nie chce zniknąć.
Wbrew powszechnym oczekiwaniom sądny dzień dla Grecji znów uległ przesunięciu. Tak zdecydowali unijni politycy, którzy mają wątpliwości dotyczące planowanych reform oszczędnościowych. Unia potrzebuje gwarancji od rządu, że planowane działania wejdą w życie. Obawy związane są z tym, jak okazało się, że grecki PKB spadł w IV kwartale o 7 proc. r/r, co pokazuje, że cały ubiegły rok był gorszy od wcześniejszych szacunków. Tym samym nadzieje na to, że w 2012 i 2013 r. grecka gospodarka zacznie nieco odbijać z dołka mogą okazać się pobożnym życzeniem. Tymczasem na rynku pojawiły się głosy, że Grecja może okazać się „workiem bez dna”, która zniweczy majątek członków strefy euro. W związku z tym, pojawił się pomysł opóźnienia przekazania Grekom pomocy finansowej do momentu ukonstytuowania się nowego rządu po kwietniowych wyborach. Alternatywą jest przekazanie Grekom tylko tej kwoty, która będzie konieczna na obsłużenie płatności zapadającej 20 marca, czyli 14,5 mld EUR. Na ile takie rozwiązanie stanie się faktem i czy rynek „to kupi” okaże się w najbliższym czasie.
Z kolei z opublikowanego w środę sprawozdania (tzw. minutkach) z ostatniego posiedzenia FOMC, inwestorzy nie dowiedzieli się niczego nowego. Członkowie amerykańskiej polityki pieniężnej ogłosili w nim, że planują utrzymać stopy procentowe na poziomie bliskim zera, co najmniej do drugiej połowy 2014 r., bo liczą, że tani kredyt rozrusza gospodarkę i przyczyni się do zmniejszenia bezrobocia. Taka postawa Fed-u będzie naturalnie faworyzować dolara, dlatego w relacji EUR/USD kontynuacja trendu spadkowego jest jak najbardziej prawdopodobna. Warto jednak zwrócić uwagę na wsparcie – 1,3030, które powinno stłumić zapędy niedźwiedzi. Ten poziom powinien amortyzować spadek kursu pary walutowej. Możliwe jest nawet małe korekcyjne odbicie. Natomiast przełamanie tej linii obrony będzie nam sugerować wystąpienie kolejnej fali przeceny sięgającej nawet do 1,2930.
Podobny scenariusz rozwoju sytuacji może kształtować się na rynku GBP/USD. Obecna fala spadkowa zatrzymała się w okolicy wsparcia 1,5640. Ten poziom pozwala na konsolidację notowań w rejonie tej linii obrony. W przypadku, gdy presja podaży okaże się duża i doprowadzi do przełamania tego poziomu, to wtedy należy oczekiwać testu 1,5540. Reasumując analizę pierwszych dwóch par walutowych, myślę, że realizujący się trend spadkowy na obu rynkach nie uległ jeszcze zakończeniu.
Kolejny dzień umocnienia dolara względem franka szwajcarskiego doprowadziła do silnego wzrostu kursu. Tym samym tygodniowe maksimum zostało poprawione. Jednak kres wędrówki byków na północ znajduje się bardzo blisko. Nie oznacza to jednak, że od tego momentu podaż będzie dyktować warunki, jednak trzeba przyznać, że wysokie poziomy będą kusić część inwestorów do realizacji zysków. Tym samym impet wzrostu powinien zmaleć. Granicznym poziomem w tym przypadku jest 0,9270.
Podobna sytuacja miała miejsce na rynku USD/JPY. Silna aprecjacja dolara względem jena, mocno wywindowała notowania pary walutowej. Wczoraj pojawiła się pierwsza kontra ze strony niedźwiedzi. Korekta jest póki, co płytka, ale pogłębienie dołka nie jest wykluczone. Przed wydłużeniem fali spadkowej będzie chronić wsparcie 78,20. Dopóki znajdujemy się nad tym poziomem, dopóty można oczekiwać konsolidacji notowań nad tym poziomem. W przypadku, gdy ten poziom nie będzie w stanie oprzeć presji sprzedających i zostanie przełamany, spadek kursu może sięgnąć do 77,40.
Tymczasem korekta na parach złotówkowych(USD/PLN i EUR/PLN) nabrała zauważalnych rozmiarów. Wczoraj w obu przypadkach, wstąpił dynamiczny wzrost, dlatego kontynuacja tego ruchu będzie bykom przychodziła z coraz większą trudnością. Niemniej w dłuższym horyzoncie czasowym spodziewałbym się dalszego osłabienia polskiej waluty względem dolara oraz euro.
Krzysztof Wańczyk