Los dalej nie sprzyja dolarowi, kiedy dobre dane o zatrudnieniu gasną w świetle rozczarowującej presji płacowej. Fed nie ma się gdzie spieszyć, a pasywność przelewa się na kupujących USD. W poniedziałek ubogość danych sprzyja przetasowaniom w pozycjonowaniu przy braku powodów do reklamowania apetytu na ryzyko.
Silny wzrost zatrudnienia (227 tys., prog. 180 tys.) w styczniowym raporcie Departamentu Pracy USA uderza w pierwszym wrażeniu, ale jego znaczenie jest dużo mniejsze. Finalnie główna uwaga skupiła się na dynamice płacy godzinowej, która wyniosła tylko 0,1 proc. m/m przy prognozie 0,3 proc. Dodatkowo dane grudniowe zostały zrewidowane z 0,4 proc. do 0,2 proc. Jeśli styczniowy odczyt oczyścimy z efektów podwyższenia płacy minimalnej w 19 stanach, okaże się, że wynagrodzenia pozostały bez zmian. Od miesięcy wiadomo, że miejsc pracy w USA systematycznie przybywa. Teraz ważniejsze jest, czy pula, z której gospodarka może czerpać pracowników, wyczerpuje się, czy nie? Swobodne wypełnianie wolnych stanowisk przy niskiej presji płacowej sugeruje, że gospodarka ma jeszcze wolna przestrzeń do rozpędzania, zanim ulegnie przegrzaniu, zdejmując z Fed konieczność prędkiej podwyżki stóp procentowych.
A jednak wypowiadający się po publikacji danych członkowie Fed podtrzymywali jastrzębi optymizm. Zarówno Evans, jak i Williams powtórzyli, że trzy podwyżki w tym roku są możliwe. Williams dodał nawet, że są argumenty za ruchem już w marcu, choć nie ma on prawa głosu w tym roku. Fed ma interes w tym, by podsycać oczekiwania rynkowe na więcej podwyżek, w ten sposób zdobywając elastyczność na ruch w którymkolwiek kierunku (mniej/więcej podwyżek) w zależności od rozwoju gospodarczego w kolejnych kwartałach. Jednakże rynek jest zadowolony z wyceną około dwóch kroku Fed w tym roku, więc jastrzębie komentarze z banku centralnego nie były w stanie zatrzeć rozczarowania raportem z Rynku Pracy. W rozpoczynającym się tygodniu USD nie znajdzie prędko wsparcia w danych makro z USA, co daje przewagę stronie sprzedającej wsłuchującej się w doniesienia z Białego Domu. Sprzedaż USD/JPY i kupno EUR/USD dalej wydają się łatwiejszym kierunkiem, niż przeciwny, ale wpierw trzeba przebrnąć przez techniczne bariery (odpowiednio 112,00 i 1,0830).
W kalendarzu na dziś za nami już mało emocjonujący odczyt PMI dla usług z Chin (53,1, poprz. 53,4) oraz nieoczekiwany spadek sprzedaży detalicznej w Australii w styczniu (-0,1 proc. m/m, prog. 0,3 proc.). Ta druga publikacja osłabiła AUD, choć pełna reakcja jest hamowana przez wyczekiwanie przez inwestorów decyzja RBA jutro nad ranem. Słabszy odczyt inflacji za IV kw. i niższy wzrost sprzedaży detalicznej w grudniu i styczniu równoważą pozytywne efekty wzrostu cen surowców eksportowanych z kraju, w rezultacie RBA może sobie pozwolić na przedłużenie neutralnego nastawienia. AUD pozostaje najsilniejszą walutą w G10 od początku roku i stanowisko „wat-and-see” banku centralnego może rozczarować co bardziej jastrzębio nastawionych uczestników rynku i zainicjować redukcję długich pozycji. Utrzymujemy krótką pozycję w AUD/JPY.
Do czasu decyzji RBA w zasadzie niewiele widnieje w kalendarzu. Solidne zamówienia przemysłowe z Niemiec dziś rano zostały zignorowane, co widać po spadającym od rana EUR/USD. Indeks Sentix z Eurolandu nigdy nie wzbudza emocji. Po południu mamy wystąpienie prezesa EBC Draghiego w Parlamencie Europejskim, a wieczorem przemawia Harker z Fed. Prezydent Trump pracuje bez wytchnienia.