Szefowa Rezerwy Federalnej postanowiła zaskoczyć wszystkich podczas wczorajszego wystąpienia w Nowym Jorku. Ostatnie komunikaty poszczególnych członków FOMC były dosyć niejednoznaczne, więc Yellen postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i dała dość jasny przekaz – Fed nie będzie spieszył się z podwyżkami.
Od ostatniego posiedzenia Komitetu Otwartego Rynku minęły zaledwie dwa tygodnie, ale wydaje się, że wczorajsza komunikacja Janet Yellen jest zdecydowanie bardziej gołębia niż podczas ostatniego posiedzenia i tak naprawdę trudno ocenić co miało na to wpływ. Dane gospodarcze nie zmieniły się zbytnio od tamtego czasu, tym bardziej, że w zasadzie nie mieliśmy odczytów w tym czasie odczytów wagi ciężkiej. Sytuacja na światowych rynkach też uległa uspokojeniu, a ostatnio obserwowaliśmy nawet niską zmienność, co teoretycznie jest nawet korzystne dla banku centralnego. Yellen stwierdziła, że Fed będzie bardzo ostrożny w swoich działaniach, a odbicie inflacji jest niepewne i wkrótce oczekiwania inflacyjne mogą się pogorszyć. Yellen powiedziała także, że Fed nadal ma przestrzeń do stymulacji gospodarki i może nawet użyć QE, jeśli będzie to konieczne. Yellen odniosła się także do niepewności w Chinach i powiedziała, że jeśli ceny ropy naftowej spadną, to gospodarka światowa ponownie może ucierpieć. Tym razem szefowa Fed nie akcentowała już tego, że do podwyżki stóp procentowych może dojść na każdym kolejnym posiedzeniu i jest to zależne od danych. Po słowach Yellen prawdopodobieństwo podwyżek stóp procentowych w tym roku spadło z 71,2% do 63,5%; natomiast jeszcze wczoraj istniały duże szanse na podwyżkę we wrześniu, a teraz rynkowe oczekiwania przesunęły się już na grudzień. To wszystko wymiernie wpłynęło na kurs dolara, który został wręcz znokautowany. Kurs EURUSD wrócił już powyżej poziomu 1.13 i znajduje się bardzo blisko maksimów z lutego i marca. Na słabości dolara korzysta także złoty, a kurs USDPLN o poranku znajduje się poniżej poziomu 3,75; co oznacza, że za dolara płacimy najmniej od października zeszłego roku. O słabości dolara świadczy fakt, że traci on względem wszystkich walut z krajów G-10, a także walut głównych rynków wschodzących. Nie ma nawet jednej waluty liczącej się waluty, względem której dolar dziś rośnie.
Wystąpienie Yellen, które było negatywne dla dolara było natomiast świetną wiadomością dla Wall Street, która dosłownie wpadła w euforię. Indeks S&P500 urósł wczoraj o 0,88% i znalazł się na najwyższym poziomie od początku roku, tym samym wracając powyżej 2050 pkt. – kluczowe opory coraz bliżej i dopiero w okolicach 2100 punktów możemy dowiedzieć się jak mocny jest rynek. Inwestorzy, póki co, nie muszą się tym przejmować, a do wzrostów dołączyły także parkiety azjatyckie i europejskie. WIG20 również korzysta na dobrych nastrojach i podczas dzisiejszej sesji na razie zyskuje 0,50%.
Na oddzielny komentarz zasługuje sam fakt zaistnienia tak zaskakującej wypowiedzi już dwa tygodnie po oficjalnym posiedzeniu Fed. Jednym z zadań banku centralnego jest prowadzenie stosownej komunikacje z rynkiem, a ma to polegać na tym, że decyzje banku powinny być w miarę przewidywalne. Obecnie komunikacja Fed z rynkiem jest na bardzo słabym poziomie i tak naprawdę nikt już nie wie czego spodziewać się po kolejnych posiedzeniach FOMC, wliczając w to samych członków Komitetu, którzy wygłaszają sprzeczne opinie. Yellen pokazała kto rządzi w Rezerwie i chyba po raz pierwszy podczas swojej kadencji zabrała aż tak wyraźne stanowisko, ale po wczorajszym wystąpieniu w zasadzie nie wiemy czy Fed nadal jest w cyklu normalizacji polityki monetarnej, czy odłożył to na kolejne lata. To rodzi natomiast duże pole do spekulacji i może podwyższyć zmienność na światowych rynkach.