Początek tygodnia upłynął w pesymistycznym stylu. Po piątkowej euforii wywołanej pozytywnymi danymi ze Stanów nie było już śladu i inwestorzy postanowili zrealizować zyski. Ostatnią falę wzrostową niemal w całości zniósł także kurs EUR/USD.
Nieco gorsze zamknięcie poprzedniego tygodnia przełożyła się na kiepskie rozpoczęcie obecnego, gdzie inwestorzy ponownie muszą się zmierzyć ze spekulacjami wokół sytuacji w strefie euro. Na nastrojach zaciążyła również pesymistyczna publikacja prognoz Banku Światowego m.in. dla Chin. Dodatkowo, zaczęły pojawiać się wątpliwości wokół transzy pomocowej dla Grecji. Rząd w Atenach chciałby przesunąć w czasie spłatę pożyczki zaciągniętej w EBC, lecz Joerg Asmussen zdecydowanie wykluczył taką możliwość, stwierdzając, że taryfa ulgowa dla Grecji, w jakiejkolwiek formie, byłaby bezpośrednim wspieraniem państwa greckiego, co jest prawnie zabronione.
Berlin złapał katar
Mieszane dane napłynęły z Niemiec, gdyż dynamika produkcji przemysłowej obniżyła się w sierpniu do -0,5 proc. m/m (-0,8 proc. m/m prog). W ujęciu rocznym analogiczna wartość wyniosła -1,4 proc. r/r. Saldo bilansu handlowego wzrosło natomiast do 18,3 mld euro (15,2 mld euro prog) przy dość wysokiej dynamice eksportu, która wyniosła 2,4 proc. m/m (-0,6 proc. m/m prog).
Alcoa przetnie wstęgę
Z napięciem wyczekiwane jest też otwarcie sezonu raportów kwartalnych, który we wtorek, w segmencie największych amerykańskich blue chipów rozpocznie potentat aluminiowy Alcoa. Niestety prognozy analityków nie są optymistyczne. Zakładają bowiem, że zysk netto spółek wchodzących w skład indeksu S&P500 obniży się średnio o 1,7 proc. W kolejnych dniach wyniki będą publikować m.in. JP Morgan Chase, Wells Fargo czy Chevron.
Narodziny EMS
Tymczasem w poniedziałek ministrowie finansów 17 państw strefy euro zainaugurowali działalność Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, czyli stałego funduszu ratunkowego dla strefy euro, który zastąpi dotychczasowy Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej (EFSF). EMS ma moc pożyczkową 200 mld euro, a całkowita, którą ma osiągnąć stopniowo do 2014 roku , wraz z kolejnymi transzami wpłat jego kapitału będzie wynosić 500 mld euro. Bezpośrednim dofinansowaniem banków jest bardzo zainteresowana Hiszpania, która już ma zagwarantową pomoc dla swego sektora bankowego w wysokości 60 mld euro. Jednak Niemcy, Holandia i Finlandia zasugerowały ostatnio, że z tego narzędzia EMS nie będą mogły skorzystać banki, które popadły w tarapaty jeszcze przed wejściem funduszu w życie.
Na rynku EUR/USD, początek tygodnia przyniósł kontynuację rozpoczętego w miniony piątek cofnięcia. Psychologiczne wsparcie w rejonie 1,3000 okazało zbyt słabym argumentem dla byków, aby powstrzymać deprecjację notowań pary walutowej. Największa presja ze strony podaży wystąpiła w pierwszych godzinach notowań, gdzie kurs z łatwością zszedł, poniżej 1,3000, co otworzyło drogę niedźwiedziom w rejon 1,2960. Niewielkie odreagowanie miało miejsce w końcówce sesji, jednak odbicie nie było na tyle silne, aby zamazać przewagę podaży. W rezultacie na rynku nastąpiło przełamanie linii trendu wzrostowego poprowadzona po lokalnych dołkach z ostatnich kilku dni oraz linii szyli na poziomie 1,2960 odwróconej głowy z ramionami, której geneza sięga 25 września. Uwzględniając powyższe czynniki można stwierdzić, że popyt nie będzie miał łatwego zadania w najbliższej sesji. Splot negatywnych sygnałów przechyla szalę na stronę niedźwiedzi, które mogą pogłębić falę spadkową do 1,2875. W przeciwnym wypadku, gdy notowania powrócą powyżej 1,3000, inicjatywa pozostanie po stronie byków.
Do silnej przeceny funta brytyjskiego względem dolara amerykańskiego doszło w trakcie poniedziałkowej sesji. Tym samym, zanegowane zostały średnioterminowe sygnały na tej parze. Kurs GBP/USD powrócił poniżej długoterminowej linii trendu spadkowego poprowadzonej po szczytach z tego i zeszłego roku, po tym jak w miniony czwartek wsparcie to zostało obronione (1,6063). Poniedziałkowe zamknięcie poniżej tego poziomu oznaczać będzie, że średnioterminowe spadki będą na tej parze kontynuowane. Celem notowań w perspektywie najbliższych sesji będzie strefa 1,5940. Patrząc w ujęciu krótkoterminowym kurs omawianej pary znajduje się na dolnym ograniczeniu trendu spadkowego, w której porusza się od 21 września i wsparcie to jest w tym momencie testowane. Wyrównane siły popytu i podaży skutkują konsolidowaniem kursu na tych poziomie (1,6020).
Pogorszenie sentymentu na rynkach kapitałowych przekłożył się na deprecjację złotego. Pary złotówkowe odrabiają straty z zeszłego tygodnia, ale na razie ruchy wzrostowe są jedynie lokalnymi korektami. Kontynuacja wzrostowego odbicia rozpoczętego w piątek wieczorem na notowaniach USD/PLN sprawiła, że kurs tej pary dotarł już do 38,2 proc. zniesienia ostatniej sekwencji spadkowej z genezą 27 września. Minimalny, modelowy zasięg dla ruchu korekcyjnego został, zatem osiągnięty. Na tym poziomie na rynku ponownie uaktywniła się strona podażowa. Istnieje zatem teoretyczna szansa, że fala korekcyjna już się zakończyła i czeka nas dalsze umacnianie złotówki do dolara. Potwierdzeniem takiego obrotu spraw byłoby przełamanie piątkowych minimów (3,1071). Niemniej, zważywszy na blisko dwutygodniowy trend spadkowy na rynku, bardziej skłaniałbym się za realizacją wariantu pro wzrostowego. Potwierdzeniem tej tezy byłoby przełamanie linii trendu spadkowego poprowadzonej po maksimach z 27 września i 3 października oraz lokalnego oporu 3,1530 wynikający z 38,2 proc. zniesienia ostatniej fali spadkowej.
Średnioterminowe wsparcia są nadal testowane na parze EUR/PLN. Linia trendu wzrostowego poprowadzona po minimach z sierpnia i września została już w piątek obroniona na tym rynku. Wygenerowana wczoraj wzrostowa korekta była bardzo mizerna i po południu ponownie do głosu doszła strona podażowa. Walka między popytem, a podażą obecnie wydaje się bardzo wyrównana, ale w dłuższym horyzoncie czasowym to byki powinny wykazywać więcej inicjatywy. Mając na uwadze ważne techniczne wsparcia, można oczekiwać odreagowania do 4,0885.
Nieco gorsze zamknięcie poprzedniego tygodnia przełożyła się na kiepskie rozpoczęcie obecnego, gdzie inwestorzy ponownie muszą się zmierzyć ze spekulacjami wokół sytuacji w strefie euro. Na nastrojach zaciążyła również pesymistyczna publikacja prognoz Banku Światowego m.in. dla Chin. Dodatkowo, zaczęły pojawiać się wątpliwości wokół transzy pomocowej dla Grecji. Rząd w Atenach chciałby przesunąć w czasie spłatę pożyczki zaciągniętej w EBC, lecz Joerg Asmussen zdecydowanie wykluczył taką możliwość, stwierdzając, że taryfa ulgowa dla Grecji, w jakiejkolwiek formie, byłaby bezpośrednim wspieraniem państwa greckiego, co jest prawnie zabronione.
Berlin złapał katar
Mieszane dane napłynęły z Niemiec, gdyż dynamika produkcji przemysłowej obniżyła się w sierpniu do -0,5 proc. m/m (-0,8 proc. m/m prog). W ujęciu rocznym analogiczna wartość wyniosła -1,4 proc. r/r. Saldo bilansu handlowego wzrosło natomiast do 18,3 mld euro (15,2 mld euro prog) przy dość wysokiej dynamice eksportu, która wyniosła 2,4 proc. m/m (-0,6 proc. m/m prog).
Alcoa przetnie wstęgę
Z napięciem wyczekiwane jest też otwarcie sezonu raportów kwartalnych, który we wtorek, w segmencie największych amerykańskich blue chipów rozpocznie potentat aluminiowy Alcoa. Niestety prognozy analityków nie są optymistyczne. Zakładają bowiem, że zysk netto spółek wchodzących w skład indeksu S&P500 obniży się średnio o 1,7 proc. W kolejnych dniach wyniki będą publikować m.in. JP Morgan Chase, Wells Fargo czy Chevron.
Narodziny EMS
Tymczasem w poniedziałek ministrowie finansów 17 państw strefy euro zainaugurowali działalność Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, czyli stałego funduszu ratunkowego dla strefy euro, który zastąpi dotychczasowy Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej (EFSF). EMS ma moc pożyczkową 200 mld euro, a całkowita, którą ma osiągnąć stopniowo do 2014 roku , wraz z kolejnymi transzami wpłat jego kapitału będzie wynosić 500 mld euro. Bezpośrednim dofinansowaniem banków jest bardzo zainteresowana Hiszpania, która już ma zagwarantową pomoc dla swego sektora bankowego w wysokości 60 mld euro. Jednak Niemcy, Holandia i Finlandia zasugerowały ostatnio, że z tego narzędzia EMS nie będą mogły skorzystać banki, które popadły w tarapaty jeszcze przed wejściem funduszu w życie.
Na rynku EUR/USD, początek tygodnia przyniósł kontynuację rozpoczętego w miniony piątek cofnięcia. Psychologiczne wsparcie w rejonie 1,3000 okazało zbyt słabym argumentem dla byków, aby powstrzymać deprecjację notowań pary walutowej. Największa presja ze strony podaży wystąpiła w pierwszych godzinach notowań, gdzie kurs z łatwością zszedł, poniżej 1,3000, co otworzyło drogę niedźwiedziom w rejon 1,2960. Niewielkie odreagowanie miało miejsce w końcówce sesji, jednak odbicie nie było na tyle silne, aby zamazać przewagę podaży. W rezultacie na rynku nastąpiło przełamanie linii trendu wzrostowego poprowadzona po lokalnych dołkach z ostatnich kilku dni oraz linii szyli na poziomie 1,2960 odwróconej głowy z ramionami, której geneza sięga 25 września. Uwzględniając powyższe czynniki można stwierdzić, że popyt nie będzie miał łatwego zadania w najbliższej sesji. Splot negatywnych sygnałów przechyla szalę na stronę niedźwiedzi, które mogą pogłębić falę spadkową do 1,2875. W przeciwnym wypadku, gdy notowania powrócą powyżej 1,3000, inicjatywa pozostanie po stronie byków.
Do silnej przeceny funta brytyjskiego względem dolara amerykańskiego doszło w trakcie poniedziałkowej sesji. Tym samym, zanegowane zostały średnioterminowe sygnały na tej parze. Kurs GBP/USD powrócił poniżej długoterminowej linii trendu spadkowego poprowadzonej po szczytach z tego i zeszłego roku, po tym jak w miniony czwartek wsparcie to zostało obronione (1,6063). Poniedziałkowe zamknięcie poniżej tego poziomu oznaczać będzie, że średnioterminowe spadki będą na tej parze kontynuowane. Celem notowań w perspektywie najbliższych sesji będzie strefa 1,5940. Patrząc w ujęciu krótkoterminowym kurs omawianej pary znajduje się na dolnym ograniczeniu trendu spadkowego, w której porusza się od 21 września i wsparcie to jest w tym momencie testowane. Wyrównane siły popytu i podaży skutkują konsolidowaniem kursu na tych poziomie (1,6020).
Pogorszenie sentymentu na rynkach kapitałowych przekłożył się na deprecjację złotego. Pary złotówkowe odrabiają straty z zeszłego tygodnia, ale na razie ruchy wzrostowe są jedynie lokalnymi korektami. Kontynuacja wzrostowego odbicia rozpoczętego w piątek wieczorem na notowaniach USD/PLN sprawiła, że kurs tej pary dotarł już do 38,2 proc. zniesienia ostatniej sekwencji spadkowej z genezą 27 września. Minimalny, modelowy zasięg dla ruchu korekcyjnego został, zatem osiągnięty. Na tym poziomie na rynku ponownie uaktywniła się strona podażowa. Istnieje zatem teoretyczna szansa, że fala korekcyjna już się zakończyła i czeka nas dalsze umacnianie złotówki do dolara. Potwierdzeniem takiego obrotu spraw byłoby przełamanie piątkowych minimów (3,1071). Niemniej, zważywszy na blisko dwutygodniowy trend spadkowy na rynku, bardziej skłaniałbym się za realizacją wariantu pro wzrostowego. Potwierdzeniem tej tezy byłoby przełamanie linii trendu spadkowego poprowadzonej po maksimach z 27 września i 3 października oraz lokalnego oporu 3,1530 wynikający z 38,2 proc. zniesienia ostatniej fali spadkowej.
Średnioterminowe wsparcia są nadal testowane na parze EUR/PLN. Linia trendu wzrostowego poprowadzona po minimach z sierpnia i września została już w piątek obroniona na tym rynku. Wygenerowana wczoraj wzrostowa korekta była bardzo mizerna i po południu ponownie do głosu doszła strona podażowa. Walka między popytem, a podażą obecnie wydaje się bardzo wyrównana, ale w dłuższym horyzoncie czasowym to byki powinny wykazywać więcej inicjatywy. Mając na uwadze ważne techniczne wsparcia, można oczekiwać odreagowania do 4,0885.