Wczorajszy dzień na rynkach należał do tych, które zapadną na dłużej w pamięci inwestorów. Niespodziewana wygrana Donalda Trumpa, wbrew wcześniejszym sondażom, spowodowała spore zamieszanie na rynkach, m.in. dlatego, że rynki wcześniej dyskontowały sukces Hillary Clinton. W tej sytuacji z rynku zostali od rana wypchnięci uczestnicy, którzy zajmowali wcześniej pozycję pod sukces kandydatki Demokratów. Jak zawsze w takich sytuacjach warto dać rynkowi kilka dni na wygaśnięcie zmienności. Gdy kurz opadnie, można się będzie ponownie z większą precyzją przyjrzeć potencjalnym okazjom do rozegrania na poszczególnych parach. Tak szarpane ruchy zwyczajowo nie tworzą ku temu zbyt sprzyjających warunków z punktu widzenia relacji zysku do ryzyka, które robi się wówczas ponadprzeciętne.
Na wynik wyborów prezydenckich w USA nerwowo zareagował oczywiście eurodolar, który na wykresie H4 przetestował najpierw górny obszar zmienności z ostatnich miesięcy w rejonie 1,13, by podobnie jak większość rynków skorygować pierwszy impuls z nawiązką i przemieścić się w kierunku ograniczenia dolnego, czyli okolic 1,0850-1,09. Choć to aż 4 figury zmienności (i to w zasadzie liczone prawie podwójnie – rynek najpierw się umocnił, a później powrócił do punktu wyjścia), wahania te nie zmieniają w szerszym obrazie niczego. Szeroki, boczny trend w średnim terminie nadal obowiązuje.
W ostatnim czasie pewnego rodzaju barometrem wyborczym była para dolara amerykańskiego do meksykańskiego peso, na której widać było dość dokładnie wszelkie zmiany kierunków sondaży, czy chociażby rezultaty trzech debat prezydenckich (zaznaczonych czerwonymi strzałkami), po których szala przechylała się na korzyść Hillary Clinton (a więc peso się umacniało). Jak widać, niespodzianka wyborcza wyprowadziła bardzo dynamicznym ruchem kurs pary USD/MXN na nowe maksima na wykresie dziennym. Warto tu jednak zwrócić uwagę na górny, niebieski prostokąt zlokalizowany w rejonie 19,50. Wcześniej cena w tym miejscu 3-krotnie wyraźnie zawróciła, co mogłoby wskazywać w dłuższym terminie na to, że cały układ boczny z ostatnich miesięcy jest elementem fazy dystrybucji. Jeśli faktycznie duże siły rynkowe grają na odwrócenie trendu, to pomimo takiego, a nie innego wyniku wczorajszych wyborów prezydenckich, należałoby oczekiwać, że cena z czasem może w obszar progu zmienności z ostatnich miesięcy wrócić (w tej chwili wróciła w rejon górnego jej ograniczenia). O zmianie trendu w dłuższym horyzoncie należałoby mówić w sytuacji wyłamania poniżej jego dolnego ograniczenia, które znajduje się w rejonie 17,90. Póki taka sytuacja się nie pojawi, popyt ma cały czas prawo wyjść z tego obronną ręką, czyli walczyć o nowe poziomy w ramach długoterminowego trendu wzrostowego.
W szerszym horyzoncie zwróciłbym obecnie uwagę na parę AUD/JPY (także przez pryzmat zmiany trendu na rynku miedzi, co powinno sprzyjać umocnieniu AUD do większości walut), gdzie popyt wypracowuje sobie w ostatnich dniach szanse na wygenerowanie zmiany trendu w długim terminie. Na wykresie dziennym popyt od jakiegoś czasu zabrał się już za testowanie 2-letniej linii trendu spadkowego. Ostatnim poziomem obrony podaży jest pozioma strefa oporu, którą wyznaczyć można w zakresie 80,80-81,60. Jej definitywne sforsowanie generowałoby sygnał otwierający drogę do zmiany kierunku w długim terminie, z pierwszym celem w obszarze 86,35.